Aktywizm klimatyczny – to prośba o ocalenie
To drzewo rosnące pod moim oknem, zapierające dech wielosezonowością zmian, zmasakrowane piłą pracowników Zieleni Miejskiej, które wciąż rośnie, ale nie jest już tym zielonym cudem w miejskiej betonozie – teraz przypomina raczej potworka z groteskowo uciętymi kikutami ramion.
To urocze białe stokrotki, intensywnie żółte mlecze i drobne niebieskie kwiatki, tydzień w tydzień gilotynowane spółdzielnianymi kosiarkami. To narastająca niezgoda na to, by te kruszynki były sukcesywnie niszczone. By deptano to, co przyciąga nas do siebie swym pięknem, co wzrusza swoją bezbronnością i bezgłośną prośbą o ocalenie.
To wypowiadanie się w imieniu istot pozbawionych głosu – drzew, kwiatów, traw – które nie tylko walczą o przetrwanie w zalanej betonem, niegościnnej miejskiej przestrzeni, ale też są nieustannie okaleczane i dewastowane przez służby, które – przynajmniej w teorii – powinny zajmować się ich ochroną.
Aktywizm klimatyczny – to poczucie osamotnienia i poczucie wspólnoty
To bezradność, niezrozumienie, niezgoda i bunt. Łzy i zaciśnięte zęby, kiedy nie można zrobić nic, poza byciem niemą świadkinią kolejnego gwałtu na – i tak już ledwie żywej – naturze. Kiedy huk kosiarek, pił, dmuchaw spalinowych zagłusza śpiew ptaków i szum wiatru. Kiedy smród spalin, smogu i wysypiska śmieci zabija zapach kwitnących jabłoni.
To sytuacje, w których odechciewa się wszystkiego. Kiedy pomimo ogromnego wysiłku włożonego w zmianę rzeczywistości – pisanie petycji, zbieranie podpisów, tworzenie uchwał – niewiele się zmienia, bo osoby decyzyjne nie widzą albo nie chcą widzieć, że swoimi działaniami podcinają gałąź, na której wszyscy i wszystkie siedzimy. Kiedy można tylko bezradnie patrzeć na kolejne wycinane drzewo, czy masakrowany upałem i ścięty do poziomu betonu trawnik.
To inni ludzie i nasze wspólne poczucie odpowiedzialności, siły, więzi i potrzeby zmian. Energia, nadzieja i chęć do działania. Wspólne ideały, tarcia, szukanie rozwiązań, dzielenie się talentami. To petycje, listy otwarte, spotkania, superwizje, media społecznościowe, rozmowy, negocjacje, protesty, szkolenia, książki i ludzie.
To momenty, w których mimo wszystko znowu wstajesz, by działać. Gdy odkrywasz, że nie tylko Ty masz w sobie niezgodę na ponawiane akty niszczenia miejskiego skrawka przyrody. Chwile, kiedy – pośród obojętnego tłumu większości – dostrzegasz w czyichś oczach ten sam smutek, niezgodę i bunt. Kiedy podczas wspólnych rozmów wyczuwasz zbliżoną wrażliwość, gotowość do działania i zaangażowanie. Kiedy wiesz, że wspólnymi siłami możecie coś zmienić, kiedy na nowo kiełkuje w Tobie nadzieja.
Aktywizm klimatyczny – to szara codzienność
Czas – jak zbyt mały kocyk, rozciągany między pracą a domem, którym próbujesz jeszcze dodatkowo okryć swoje zaangażowanie. Wysiłek, codzienne inicjatywy, zdobywanie wiedzy, kompetencji, budowanie sieci aktywistycznych znajomości, organizowanie spotkań z ekspertkami budzącymi świadomość. Nierzadko to też zwykła praca u podstaw, jak wielogodzinne wybieranie kamieni z ziemi, z przydrożnego pasa ugoru. To ból rąk i kręgosłupa, występujący przy tworzeniu pierwszej w mieście łąki kwietnej. To także bieganie w upale z kamerą termowizyjną, która rejestruje 60 stopni Celsjusza na rozgrzanym do czerwoności sztucznym, gumowym podłożu – pozbawionego cienia drzew – placu zabaw.
Aktywizm klimatyczny – to bardzo dużo, a jednocześnie tak rozpaczliwie mało
Bo niszczenie jest tak szybkie i proste, jak kilkanaście minut pracy piły, pozbawiającej życia wieloletni byt, który był tu przede mną i byłby po mnie – gdybym zdołała go uratować.
To pytanie: czy to, co robię, cokolwiek zmienia? Czy zdążę ocalić, lub choć odsunąć w czasie wydany na naturę wyrok?
Bo kończy się czas. Nie tylko w naszym mieście czy kraju. Nie tylko dla nas, lecz – co gorsza – dla istot, które nie zasłużyły sobie na to, by płacić życiem za nasze błędy i zaniedbania.
Aktywizm to ja i Ty
Nie jestem nikim więcej, ani nikim mniej, niż Ty, czytająca lub czytający te słowa. Nie mam ani specjalnych umiejętności, wiedzy, supermocy, ani nadanej skądś z góry misji i celu.
Z tym wszystkim, co jest teraz we mnie i w Tobie, z tym, czym jest i czym nie jest dla nas aktywizm (nawet jeśli, podobnie jak ja, wcale nie używasz tego słowa) możemy budować swoje własne jego rozumienie. Podnosząc ślimaka z chodnika, zbierając deszczówkę, siejąc łąkę kwietną na swoim balkonie, pisząc petycje, protestując, zmieniając prawo, zmieniając rzeczywistość.
Wiele drobnych, różnokształtnych kropli tworzy jeden strumień, a on kształtuje koryto, którym płynie do nas przyszłość.
Tekst: Ewa Nowak – absolwentka Ekologicznej Akademii Kobiet (Fundacji Rzecz Społeczna w ramach grantu otrzymanego z Fundacji im. Heinricha Bölla). Założycielka inicjatywy społecznej FB: Nowy Zielony Targ, której celem jest aktywizacja lokalnej społeczności w zakresie ochrony terenów zielonych w mieście, poszerzanie świadomości ekologicznej oraz wzajemne inspirowania się i urzeczywistnianie ekologicznych działań.
Ilustracje: Marta Staciwa – ilustratorka, projektantka graficzna i edukatorka. Studiuje projektowanie graficzne na ASP w Katowicach. Współpracuje z śląskimi instytucjami kultury. Kiedy nie rysuje to morsuje, pływam i lepi garnki.
Instagram: @marta.staciwa.
Korekta: Dagmara Walczak (24).
Publikacja jest częścią kampanii #KlimatNaZmiany koordynowanej w Polsce przez Fundację Kupuj Odpowiedzialnie. Kampania #KlimatNaZmiany („End Climate Change, Start Climate for change #ClimateOfChange – A Pan-European campaign to build a better future for climate-induced migrants, the human face of climate change” nr CSO-LA/2019/410-153) jest współfinansowana ze środków Komisji Europejskiej oraz dotacji NIW-CRSO w ramach Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030 PROO (umowa nr 5/PROO/1b/2020).