Z aktorkami: Zuzanną Bojdecką, Karoliną Laskowską, Marianną Wilską oraz aktorem Stanisławem Garapichem, po próbie spektaklu „Grupa Warszawska” w Nowym Teatrze w Warszawie rozmawia Karola Kosecka.

Karolina.

KK: Zacznijmy od tego, jak zostałaś częścią projektu: „Grupa Warszawska”?

KL: Przedtem występowałam w spektaklu „Morze”, również w Teatrze Nowym. Dowiedziałam się od ludzi z „Morza” o castingu do „Grupy Warszawskiej”. Poszłam na niego i się dostałam. 

KK: Powiedz, w jakiej formie był spektakl, gdy zaczęła się pandemia. Czy był gotowy do wystawienia czy przerwaliście w trakcie prób?

KL: Tak naprawdę nic nie było jeszcze gotowe! Dopiero zaczynaliśmy pracować. Scenariusz jeszcze nie istniał. To była dla nas duża przerwa. Czułam się po niej tak, jakbyśmy zaczynali coś zupełnie nowego.

KK: Ile czasu nie mieliście prób?

KL: Od początku pandemii – od marca, aż do początku września, czyli pół roku.

KK: Czujesz, że ten okres, w którym się nie widzieliście coś zmienił w procesie tworzenia spektaklu? Coś wniósł?

KL: Myślę, że każdy aktor – każdy z nas, zupełnie się zmienił. Nie mówię, że pozytywnie lub negatywnie, ale po prostu. Czuję, że ten czas dużo wniósł do spektaklu. Również niektóre materiały nagraliśmy przez zoom w trakcie trwania kwarantanny. Wizualnie spektakl też się zmienił. 

KK: W spektaklu mówicie o kryzysie klimatycznym. Czy ten temat jest dla ciebie ważny poza sceną?

KL: Jest dla mnie osobiście ważny. Szczególnie dlatego, że to ja jestem częścią nowej generacji.  Pracuję na moją przyszłość i boję się o nią. 

KK: Jak poznałaś się z ekipą tworzącą „Grupą Warszawską”?

KL: Poznaliśmy się przy spektaklu. Tylko Mariannę znałam wcześniej – grałyśmy razem w „Morzu”.

KK: Widziałam, że jesteście razem na wideach, które są wyświetlane w trakcie spektaklu. To znaczy, że nie pochodzą one z waszych wspólnych wyjść na manify? Zostały stworzone na rzecz  spektaklu?

KL: Stworzyliśmy je przed kwarantanną. Chodziliśmy na protesty, a przy okazji nagrywaliśmy materiały.

Zuzia & Stanisław.

KK: Jak staliście się częścią projektu „Grupa Warszawska”?

S: Chodzimy do liceum, które znajduje się bardzo blisko Nowego Teatru. Te dwa miejsca współpracują ze sobą. W szkole dowiedziałem się o castingu do spektaklu w Nowym Teatrze oraz że jest to spektakl o kryzysie klimatycznym. Postanowiłem się zgłosić.

Z: Ja dokładnie tak samo. Usłyszałam: „dawaj Zuzia, idziemy na casting!”, tak znalazłam się w „Grupie Warszawskiej”.

KK: To znaczy, że znacie się z liceum?

Z: Nie. Nie znaliśmy się ze Stachem mimo tego, że chodzimy do tej samej szkoły.

S: Ja poznałem wszystkich, którzy tworzą spektakl dopiero na pierwszej próbie. 

KK: Co jest dla was najważniejszym tematem poruszanym w „Grupie”?

Z: Myślę, że ze względu na aktualną sytuację, jest to poruszanie kwestii pandemii. Wydaje mi się, że dla widza będzie zaskakujące, że mówimy o pandemii ze sceny. Kiedy zaczynaliśmy próby, wszędzie huczało o kryzysie klimatycznym. Teraz jest koronawirus. Chociaż temat klimatu nie zniknął.

S: Tak, najważniejszy jest klimat i pandemia. Jeszcze jest…

Z: …właściwie wiele problemów poruszamy!

S: Pojawiają się też nasze problemy. W pewnym sensie – bardziej osobiste.

Z: Również temat kobiecości… Poruszamy wiele kwestii, ale myślę, że dwie od których zaczęliśmy są najważniejsze, bo dotyczą nas wszystkich, a nie pewnej grupy ludzi.

KK: Czy to znaczy, że kwestia katastrofy klimatycznej jest obecna w waszym codziennym życiu?

Z: Jest to coś, co zawsze mam z tyłu głowy. Mam wrażenie, że najczęściej pojawia się przy stole rodzinnym. Protestów raczej unikam. Generalnie, unikam dużych zbiorowisk ludzi.

S: Ale przed pandemią też unikałaś.

Z: Tak, też, oczywiście. Przed pandemią unikałam dużych grup, bo nie uważam, że protesty mają tak duże znaczenie, jakie ma uczenie się i edukowanie o problemie. Ale tak jak mówiłam – ten temat zawsze jest z tyłu mojej głowy i wpływa na moje życie. 

S: Nie jest tak, że ja wstaję i myślę, że żyjemy w czasach katastrofy klimatycznej. Wprowadzam małe zmiany. Segreguję śmieci, nie jem mięsa – ono bardzo szkodzi środowisku. Próbuję też namawiać swoich dziadków, żeby jedli mniej mięsa. Przekonuje ich do warzyw strączkowych. Robię, co w mojej mocy.

KK: A czy tego typu  osobiste historie były ważne przy tworzeniu spektaklu? Dzieliliście się nimi?

Z: To była duża część naszej pracy. Szczególnie przy ostatnich próbach.

S: Scenariusz był pisany w trakcie. Nie istniał przed stworzeniem grupy, więc sam początek naszej pracy polegał na integracji – robiliśmy razem mnóstwo rzeczy, opowiadaliśmy swoje historie. Na początku takich spotkań było naprawdę dużo. Teraz mamy scenariusz, także jesteśmy w nim zamknięci, a to co robimy jest teatralne.

KK: Czujecie, że ten okres, w którym nie mieliście prób zmienił ostateczną formę spektaklu? 

Z: Na pewno wniósł cały wątek pandemii.”Grupa Warszawska” miała być o apokalipsie, o kryzysie klimatycznym. Utrzymana w apokaliptycznej atmosferze. Teraz nabrało to nowego znaczenia, bo faktycznie mierzymy się z małą apokalipsą.

S: Spektakl miał wyglądać tak, jak nasze życie w przyszłości. Teraz ta wizja jest dużo bardziej realna, od kiedy wszyscy żyjemy w warunkach pandemii. Nie jesteśmy już tylko dzieciakami, które mówią o zmianach klimatycznych. Te zmiany są bardzo realne.

Marianna.

KK: Co jest dla ciebie najważniejszą kwestią, którą poruszacie w spektaklu „Grupa Warszawska”?

M: Moim zdaniem spojrzenie młodzieży na zmianę klimatyczną.

KK: Mówisz o spojrzeniu ludzi młodych. Masz poczucie, że Twoje pokolenie wnosi świeże spojrzenie na tę kwestię?

M: Na pewno tak. Myślę, że z tym spojrzeniem można zrobić dużo fajnych rzeczy. Takich, jak na przykład „Grupa Warszawska”. To co mówimy w spektaklu jest tym, co rzeczywiście myślimy. I to jest super.

KK: Jak wyglądało dzielenie się waszymi punktami widzenia w trakcie prób?

M: Na początku, w marcu, nasze spotkania nie były do końca próbami, a na pewno nie ćwiczeniem scen. Raczej rozmawialiśmy o naszych poglądach, o nas.

KK: Kwestia katastrofy klimatycznej jest dla ciebie ważna poza tworzeniem spektaklu?

M: Tak. Chcę świat pod tym względem zmieniać. Jeśli my tego nie zrobimy, to nikt tego nie zrobi. Chodzę na strajki, ale także staram się wpływać na sytuację klimatyczną w codziennym życiu.

KK: W trakcie trwania prób do waszego spektaklu zaczęła się pandemia. Czujesz, że ten okres przerwy coś w tobie zmienił? Przyszłaś na wznowienie prób z „nowym ja”?

M: Na pewno się zmieniłam przez ten okres. Wszyscy przez ten czas zapomnieli o klimacie,  zaczęli rozmawiać o koronawirusie. Nie jest to dobre. Zmieniła się perspektywa. Nikt nie zajmuje się klimatem, a przecież to był nasz największy problem. Ja też się po prostu zmieniłam, dojrzałam. Wiem, że ten spektakl byłby zupełnie inny, gdyby miał premierę w marcu, bo wszyscy się zmieniliśmy.

KK: Co jest dla ciebie celem tego spektaklu? Czy jest to uświadamianie? Czy zawołanie: „hej! zróbmy coś z tym”? Może coś jeszcze innego?

M: Myślę, że jest to wszystko, co powiedziałaś, po trochu. Ale przede wszystkim pokazanie, co dla młodych ludzi znaczy katastrofa klimatyczna. Chodzi nam też przebudzenie się: „hej ten klimat nadal się zmienia! To nie jest tylko o pandemii!”.

KK: Do kogo adresujecie spektakl? Do młodych ludzi czy może właśnie do starszych, którym chcecie pokazać swoją perspektywę?

M: Ten spektakl jest skierowany dla młodzieży, ale myślę, że może być dla wszystkich. Szczególnie, że dla osób starszych może być ciekawe to, co mamy do powiedzenia o planecie.

Reżyseria: Eglė Švedkauskaitė
Dramaturgia: Michał Telega
Scenografia, kostiumy, wideo: Hanna Maciąg
Choreografia: Agnieszka Kryst
Obsada: Zuzanna Bojdecka, Stanisław Garapich, Karolina Laskowska, Marianna Wilska, Ignacy Zasadni

Bilety i repertuar Nowego Teatru ::: TU :::


rozmowę przeprowadziła: Karola Kosecka (20) – gdyby była owocem, byłaby mandarynką; gdyby była częścią ciała, byłaby kolanem; gdyby zapachem – przesłodzonym. Lubi coś zmieniać. Nie lubi odległości. Instagram, Facebook.