Nie lubię czuć się niekomfortowo.
Właściwie – nikt z nas nie lubi.
Kiedy ktoś powie albo zrobi coś, co wprawia nas w zakłopotanie, czujemy irytację. Rozlewa się gdzieś między przeponą a jamą brzuszną, serce przyspiesza i zastanawiamy się dlaczego? Dlaczego z powodu czyjejś niesubordynacji to MY czujemy się w ten sposób.
Dlaczego nie można już wrócić do uczuć przed tym wydarzeniem, czy słowem, gdy było miło, bezpiecznie i neutralnie.
Dlaczego ludzie nie rozumieją, kiedy milczeć, żebyśmy MY nie musieli odczuwać tego zażenowania.
Nie lubię czuć się niekomfortowo. Ale z jakiegoś powodu każdego dnia na nowo podejmuję działania, które właśnie w to uczucie mnie wplątują.
Zmiana rodzi się z braku komfortu. Próby zmieniania rzeczywistości są właśnie takie – nieprzyjemne, bo jest w nich ten element zakłopotania. Gdy raz ktoś zwróci naszą uwagę na coś, o czym nigdy nie myśleliśmy, nie umiemy już o tym zapomnieć. Bo przecież wcale nie chcieliśmy, żeby ktoś bez naszej wiedzy ingerował w nasz punkt widzenia. Jasne, świat nie jest sprawiedliwy, ale stawianie tego w ostrym świetle marszy i wywiadów telewizyjnych nie jest wcale potrzebne, przecież można przymknąć na to oko, przecież to nas nie dotyczy, przecież wszystko jakoś to było zanim ktoś powiedział, że…
Zanim sufrażystki wyszły na ulice w XIX wieku uważaliśmy, że to w porządku, że kobieta nie ma praw wyborczych. Bo przecież jej miejsce jest w kuchni, bo została stworzona do wychowywania dzieci i jej prosty, kruchy umysł nie jest w stanie poradzić sobie z taką nauką jak polityka. Po co to zmieniać?
Zanim Switzer po raz pierwszy (zatajając prawdę) w 1947 roku przebiegła Maraton Bostoński, wszyscy byliśmy przekonani, że dopuszczanie kobiet do wielu sportów jest pomysłem irracjonalnym. Bo mężczyzna ma być silny, a kobieta delikatna. Wszystko inne jest wbrew naturze i nie ma na to zgody.
Zanim Milano w 2017 roku przekonała ludzi, że warto opowiedzieć swoją historię chociażby używając (istniejącego wtedy już przeszło 10 lat!) #metoo, wszyscy uważaliśmy, że molestowanie, gwałt i przemoc seksualna nie są powszechnym zjawiskiem. Na pewno się zdarzają, ale morderstwa czy napady też się przecież zdarzają i jakoś można z tym żyć i tego unikać, jeśli jest się ostrożnym.
Zanim piętnastoletnia Greta w 2018 roku rozpoczęła swój strajk klimatyczny, wierząc, że może coś zmienić, uczyliśmy dziewczynki tego, że mają być posłuszne i zgadzać się na wszystko. Mówiliśmy im – świadomie lub nie – że nie należy się wychylać, bo to śmieszne. Nie ma na to miejsca. Nie powinno się.
Feminizm jest niekomfortowy. I właśnie dlatego go potrzebujemy.
Patrzenie przez przymrużone oczy jest wygodniejsze. Nie jesteśmy w stanie zobaczyć wtedy nierówności, problemów i łez. Wmawiamy sobie więc, że wcale nie istnieją. Skoro czegoś nie widać, to tego nie ma. Można wrócić do normalnego życia.
Ale niestety – to jest. I wtopiło się tak bardzo w tło, że jeśli się chce, można tego nie zauważyć.
Ja chcę to zauważać.
Chcę zauważać, że z analizy KE wynika, że wynagrodzenia kobiet są średnio o 16 proc. niższe niż mężczyzn. Mimo takiego samego stanowiska, takiego samego wkładu pracy i zaangażowania, kobiety pracują za darmo przez 58 albo więcej dni w roku.
Chcę pamiętać, że przez prawie 100 lat przyznawania Oscarów, nagroda za najlepszą reżyserię przypadła kobiecie tylko raz. Bo o szklany sufit w show biznesie czy w polityce można rozbić sobie głowę cały czas.
Chcę wiedzieć, że w Indiach gwałt jest elementem polityki. Kobiety są tam strzyżone na łyso, wystawiane na publiczne upokorzenie, jeśli będą się tylko opierać. A próba uzyskania sprawiedliwości może się dla nich skończyć oblaniem benzyną i podpaleniem. Śmierć za próbę obrony siebie samej w świetle prawa.
W Nepalu wciąż uważa się, że krew menstruacyjna przynosi pecha. Masz okres? Spędzisz ten czas w specjalnej „chatce menstruacyjnej”, narażając swoje życie i zdrowie. Bez względu na pogodę, bez względu na zwierzęta zamknięte razem z Tobą, bez względu na to czy jesteś młodą mamą karmiącą dziecko.
W Polsce 90% spraw o gwałt jest umarzanych. Nie ma żadnego „belive women”, które zakłada że fałszywe oskarżenia są dużo rzadsze niż oskarżenia prawdziwe. Nie ma sprawiedliwości. Jest za to strach i depresja, że „się należało”.
Chciałabym, żeby zmiana mogła po prostu przyjść i nie być bolesna. Żebyśmy mogli przyznać się przed sobą i przed światem, że potrzebujemy feminizmu ot, tak – z dnia na dzień. I potem wspólnie pracowali nad równością. Sprawiedliwością. Brakiem podziałów. Brakiem ubóstwa. Bezpieczeństwem. Naprawdę bym chciała; ale wiem, że to niemożliwe.
Zmiana rodzi się z braku komfortu. Pojawia się wraz ze zrozumieniem, że to wszystko jest prawdziwe i dotyka nas wszystkich – ponad podziałami etnicznymi, geograficznymi, płciowymi, społecznymi. Wszyscy potrzebujemy feminizmu.
Nie mrużmy więcej oczu. Pora przełknąć egoizm i w świetle poczuć się niekomfortowo.
Autorka tekstu: Ania Nowak – całe życie walczy o to, by być bardziej wyjątkowa niż jej imię i nazwisko. Legalna Blondynka kierunku lekarskiego, wysokowrażliwa dziewczyna, która w przyszłości zamierza zmienić świat. Lubi ludzi, brokat i słowa. Każdego dnia wstaje i próbuje na nowo.
Instagram: @pandanufin
Autorka ilustracji: Basia Bugalska – absolwentka ASP w Gdańsku. Zawodowo projektuje książki i okładki, ilustruje, maluje oraz szkicuje. Dobrze czuje się z typografią, ale dla równowagi lubi też pobrudzić się farbą. Lubi kolory i geometrię.
www: bugalska.com
Instagram: https://www.instagram.com/basiabugalska/
Behance: https://www.behance.net/b_serwatka