Nieoficjalnym francuskim symbolem narodowym, który ucieleśnia wolność, jest Marianne. Jej wizerunek zobaczyć można na znaczkach pocztowych, monetach, jej popiersia stoją często na salach sądowych, czy w urzędach. W wielu miastach znajdziemy także poświęcone jej pomniki. Na pewno kojarzycie kobietę z obrazu Wolność wiodąca lud na barykady, tak samo jak amerykańską Statuę Wolności – w obu przypadkach to właśnie Marianne. Przedstawiana jest różnie – w czapce frygijskiej, na cześć odzyskujących wolność niewolników, diademie albo koronie – aby pokazać niezwyciężalność, w zbroi lub otoczona lwami – dla podkreślenia odwagi i siły. Ma także odsłonięte, lub wyraźnie zaznaczone piersi, które stanowią symbol wyzwolenia.

Także Nike, grecka bogini zwycięstwa oraz jej rzymska odpowiedniczka Wiktoria na większości rzeźb, pomników, czy obrazów posiada pewne stałe atrybuty: skrzydła, gałązkę oliwną, czy wieniec na głowie. Ma także odsłonięte piersi – jedna bądź obie.

I nie jest to wynalazek współczesnego świata, który miałby cokolwiek manifestować, kogoś oburzać, czy o coś walczyć, to symbol. Już Lecąca Nike – rzeźba z 420r. przed naszą erą, czy Skrzydlata Wiktoria z Brescii, pochodząca sprzed kilku tysięcy lat (III w.p.n.e/I w.n.e) odziane były w szaty, które opadały na ramię odsłaniając jedną pierś.

Bliżej naszych czasów, Warszawska Nike (Pomnik Bohaterów Warszawy), bije dwie poprzednie na głowę – leży z mieczem ważącym tonę, bez jakiejkolwiek szaty powyżej pasa. Równie odważna co Nike, jest warszawska syrenka – najbardziej symbol stolicy. Zarówno ta na herbie miasta z 1652 roku, jak i na Starym Mieście, na Powiślu, na rysunku Picassa i w sali posiedzeń Sejmu ma nagie piersi.

Motyw ten często wykorzystują współczesne performerki – przykładem są aktywistki Femenu, ukraińskiego ruchu kobiecego, walczącego m.in. z seksturystyką, prostytucją, a także z łamaniem praw obywatelskich. Nagie piersi, jako symbol wyzwolenia, regularnie pojawia się na organizowanych przez nie akcjach – 15 maja 2010 roku, jedna z członkiń stojąc bez bluzki i stanika przed drzwiami gabinetu prezydenta Ukrainy, protestowała przeciwko wizycie ówczesnego prezydenta Rosji – Dmitrija Miedwiediewa; dwa lata później, w marcu 2012r., stojąc topless przed budynkiem Hagia Sophia w Stambule, zwracały uwagę na przemoc wobec kobiet; a w tym samym roku, wchodząc (znów z odsłoniętymi piersiami) na dzwonnicę soboru Mądrości Bożej w Kijowie i rozwijając siedmiometrowy transparent z napisem STOP, sprzeciwiały się projektowi odbierającemu kobietom prawo do aborcji. To tylko kilka z wielu tego typu demonstracji. Możemy spierać się w kwestii sposobu, w jaki protestują aktywistki, ale zanim powiecie, że to nie wypda, że można protestować inaczej (tak jak było w przypadku polskiego „wypierdalać”, na protestach w ubiegłym roku), zastanówcie się, czy ktoś zwróciłby uwagę na kobiety protestujące przeciwko prostytucji, przeciwko fałszowaniu wyborów, przeciwko czemukolwiek, gdyby odbywało się to „zwyczajnie”? Czy Wy zwrócilibyście na to uwagę? Czy gdyby 15 maja 2010 roku, aktywistka przed gabinetem prezydenta Ukrainy była ubrana, ktoś w ogóle pisałby o tym, gdziekolwiek oprócz Facebooka?

Skąd w ogóle ten temat? W minioną niedzielę, prezydent Białorusi zlecił „sprowadzenie” na ziemię cywilnego samolotu lecącego z Aten do Wilna, oraz aresztowanie znajdującego się na jego pokładzie 26-letniego opozycyjnego dziennikarza – Romana Protasiewicza. Wydarzenie to spowodowało lawinę działań podejmowanych zarówno przez poszczególne państwa, jak i przez Unię Europejską, czy zwykłych obywateli. Doskonale wiadomo, co dzieje się na Białorusi, z jakimi represjami i ogromnym łamaniem praw obywatelskich zmagają się nasi sąsiedzi. Nie przeszkadza to jednak innym państwom w ciągłym utrzymywaniu z nimi kontaktów handlowych. I choć rok temu media transmitowały protesty powyborcze w Białorusi, organizowały dyskusje z ekspertami, a w internecie widzieliśmy mnóstwo grafik solidaryzujących się z ofiarami dyktatury i nakładek na Facebooku, to tym razem podczas konferencji prasowej najważniejszy okazał się biust jednej z aktywistek. Biust, i to wcale nie nagi, jak u syreny, czy u Nike.

Jana Shostak, to polsko-białoruska aktywistka, artystka, od 2010 roku mieszkająca w Polsce doktorantka Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Dała się poznać nie tylko podczas protestów związanych z wydarzeniami na Białorusi – była pomysłodawczynią projektu „nowak/nowaczka/nowacy”, którego celem była zamiana słowa uchodźca – właśnie na pisane małą literą nowak. Natomiast podczas Światowych Dni Młodzieży, gdzie była wolontariuszką, stanęła wśród tłumu z transparentem „PAPA CALL ME” wraz z numerem swojego telefonu, chcąc porozmawiać z papieżem o religii i sztuce. Zajmuje się sztukami wizualnymi, w których porusza sprawy praw kobiet, niesprawiedliwości społecznej, wykluczenia, czy sprzeciwiania się reżimowi.

Na wspomnianej konferencji Aleś Zarembiuk (prezez fundacji Dom Białoruski), Sciapan Puciła (bloger, współzałożyciel kanału NEXTA), oraz właśnie Jana Shostak opowiedzieli o dramatycznej sytuacji białoruskich opozycjonistów i w ogóle mieszkańców Białorusi. Mówili o konieczności zwiększenia sankcji oraz zwracali się z apelem o pomoc, której wszyscy powinniśmy im udzielić. Powinniśmy śledzić poczynania Łukaszenki z co najmniej takim zaangażowaniem, z jakim oglądamy głupkowate konferencje przed Fame MMA. Co tymczasem robimy? Urządzamy narodowy konkurs wątpliwości dotyczących motywacji Jany Shostak. Mało tego, konkurs ogłasza na Twiterze posłanka Lewicy (sic!), pisząc że „nie ma wrażenia, że naprawdę chodzi jej o Białoruś”. Rozumiecie? Wątpliwości dotyczą… stroju Jany, a dokładniej dekoltu bluzki, którą miała na sobie BEZ STANIKA.

I szczerze – ja nawet spodziewałam się takich komentarzy np. ze strony posłów Konfederacji, PiSu, nawet Platformy – ale nie Lewicy. Nie ze strony posłanki, która tyle razy mówiła o „prawach kobiet”. Co gorsza (dla A.M. Żukowskiej), wystarczyło posłuchać tego, co Jana mówi, żeby uniknąć takiej wtopy – ponieważ wyjaśnia (!) dlaczego jest ubrana w taki, a nie inny sposób: Nie bez przypadku jestem tutaj, tak jak jestem – cała roztrzepana, z roztrzepanymi włosami, w brudnej, biało-czerwono-białej sukience. Bo właśnie tak – do cna zmęczeni, jesteśmy my wszyscy. I prosimy o wsparcie, realne wsparcie – mówiła podczas konferencji.

Aktywistka, w naprawdę chwytającym za serce przemówieniu, po podaniu faktów o prowadzeniu interesów z białoruskimi firmami, o nielegalnej wycince drzew i ich sprzedaży do Polski – faktów, które powinny alarmować opinię publiczną bardziej niż 13 tysięcy nagich biustów na konferencji prasowej, ogłosiła akcję „Minuta Krzyku”. Akcję przeciwną do znanej nam tradycji uczczenia czyjejś pamięci minutą ciszy. Przez prawie minutę Jana Shostak z rozpaczy, wycieńczenia i bezsilności Białorusinek i Białorusinów, w imieniu których występowała, krzyczała. Na oczach całej Polski przez minutę krzyczała. I co z tym zrobiliśmy? Obśmialiśmy na Twitterze, na YouTubie przerobiliśmy na śmieszne filmiki, a na koniec zrobiliśmy memy.

To wstyd. Podczas, gdy warszawska Nike, w hołdzie walczącym bohaterom Warszawy leży z nagimi piersiami, podczas gdy dwa tysiące lat temu, za symbole zwycięstwa i wyzwolenia uznano kobietę z odsłoniętą piersią, gdy dziewczyny na Ukrainie z bezsilności i niemożności przebicia się do mainstreamu w inny sposób, ściągają bluzki – my ciśniemy bekę z Jany Shostak, bo widać jej sutki. Serio?

Chciałabym napisać znów, że mamy XXI wiek i jesteśmy w środku Europy i to zwyczajnie głupie robić takie rzeczy – ale to już nudne i powtarzam to zbyt często. Podsumuję więc, komentarzem z Twittera: „Bo żeby naprawdę chodziło o Białoruś, to trzeba chodzić w kalesonach, mieć czapkę uszatkę, futro z niedźwiedzia i stanik z drucianymi fiszbinami”.


Autorka tekstu: Sara Sitko – studentka historii, feministka, fanka twórczości Houellebecqua i Fridy Kahlo. Zainteresowana historią i literaturą XX wieku. Od szkoły średniej zaangażowana w życie społeczne i inicjatywy dziennikarskie.
Instagram: sarasitko_

Autorka ilustracji: Basia – była przyszła chemiczka, przyszła fizyczka, przyszła tancerka. Obecnie studentka 2, od października, roku grafiki Warszawskiej ASP. W wolnych chwilach lubi chodzić po górach i pić sok marchewkowy. 
Instagram: @s.ynak