Obsesja piękna
dr Renee Engeln
Wydawnictwo W.A.B.

Obsesja piękna to termin, który dotyczy każdej z nas. Choć mogłoby się wydawać, że jest obecny w naszej świadomości tylko i wyłącznie za sprawą bilbordów reklamowych, że jest skutkiem katalogów z fotografiami ultraszczupłych modelek czy mediów społecznościowych i ich bogatej oferty przerobionych zdjęć. Jak się jednak okazuje, jest to tylko wycinek z całej perspektywy. 

Jesteśmy karmione zakrzywionym obrazem kobiecego ciała, wychowane na opresyjnej kulturze, której główną dewizą mogłoby być uniwersalne hasło – „być piękną, znaczy istnieć”, przez co często, i nieświadomie, stajemy się jej zakładniczkami. Ta z nas, która choć raz w życiu nie pomyślała sobie, że nie wyjdzie z domu, bo nie wygląda wystarczająco atrakcyjnie, niech pierwsza rzuci kamieniem. A ponieważ uczymy się mówić językiem świata, który nie szanuje kobiecego ciała, traktując je przedmiotowo, dalej zmuszone jesteśmy go używać.

Wiadomo przecież, że „osoby żyjące w chorej kulturze, siłą rzeczy chorują”.

Obsesja piękna, dr Renee Engeln, Wydawnictwo W.A.B.

Istotę obsesji piękna stanowi namiętne „gapiarstwo”. Wpatrywanie się w kobiety, które nie ma nic wspólnego z dostrzeganiem ich wartości wewnętrznej, jest nieuniknioną przyczyną ich obsesyjnego zwrócenia się w stronę wyglądu jako takiego. Wyglądu jako wizytówki; wyglądu, który nobilituje w równym stopniu, co upadla podmiot dający się złapać w sidła tej machiny narracyjnej; wyglądu jako narzędzia władzy. Władza ta jednak jest zadziwiająco nietrwała – możemy utracić ją przecież wraz z urodą. 

Dr Renee Engeln – autorka wznowionej niedawno nakładem wydawnictwa W.A.B., a wciąż cieszącej się nieustającą popularnością książki Obsesja piękna. Jak kultura popularna krzywdzi dziewczynki i kobiety?, dokonuje analizy tytułowego pojęcia „obsesji piękna” na żywej tkance społeczno-kulturowej. Przeprowadza czytelników i czytelniczki przez schematy rządzące współczesnym światem i sprawiające, że kobiety muszą czuć się winne za posiadanie takiego, a nie innego ciała. Książka utkana jest z opowieści przeróżnych kobiet, które zgodziły się podzielić intymnymi historiami na temat własnej relacji z ciałem. Dają one realne świadectwo tego, w jaki sposób kultura popularna demonizuje recepcję własnej powierzchowności. Od Erin – studentki uczelni artystycznej w Nowym Yorku, która lubi eksperymentować ze swoim wyglądem – przez Hannah, dwudziestodziewięcioletnią nauczycielkę z liceum w Denver po trzydziestotrzyletnią Jess z Minnesoty, która pełni funkcję kierowniczą w firmie informatycznej.

Osobiste historie o cielesności stanowią melodię słyszalną w książce między wersami wyników licznych badań, a wzbogacone są własną obserwacją autorki oraz jej osobistym doświadczeniem w drodze do samoakceptacji.

Media kreujące homogeniczny wizerunek kanonicznego piękna wpędzają kobiety, które nie mieszczą się w tym bardzo wąskim zestawie reguł w kompleksy. Brak nieskazitelnie gładkiej cery, długich nóg i przede wszystkim szczupłej sylwetki powoduje, że powszechna definicja piękna staje się dla większości z nas odległym marzeniem, a nie czymś dostępnym realnie. Engeln nie tylko sprzeciwia się tej ograniczonej i krzywdzącej definicji, lecz także – a może przede wszystkim – wskazuje na to, że jest ona zupełnie zbędna. 

„Poczucie, że nasze ciało jest nieustannie na widoku, sprawia, że w umyśle pojawia się lustro”.

Lustro, w którym się przeglądamy, nie jest jednak zwykłą taflą, w której zatapiamy wzrok, by uchwycić prawdziwy obraz tego, jak wyglądamy, a krzywym zwierciadłem, w którym nasz własny wizerunek jest zakłamany i daleki od realności. Z tyłu głowy bardziej pobrzmiewają nam słowa wersu z utworu Taco Hemingwaya – „i ma mieć biust i 6-pack, ale z tobą się zapychać browarami oraz pizzą”, nie autokomentarz oparty na akceptacji i wyrozumiałości wobec siebie samej. 

Zadanie bycia ładną jest niepisanym obowiązkiem społecznym kobiet, narzuconym niezrozumiałym szantażem. Świetnie oddaje to wiersz Caitlyn Siehl, rozpoczynający całą książkę. A brzmi on tak: 

kiedy twoja córeczka
spyta cię, czy jest ładna
serce pęknie ci jak kieliszek
upuszczony na parkiet
część ciebie zapragnie powiedzieć
ależ oczywiście, nigdy w to nie wątp
a inna część
ta, która szarpie cię od środka
zapragnie chwycić ja za ramiona
wpatrywać się w studnie jej oczu
aż odwzajemnia spojrzenie
i powiedzieć
nie musisz taka być, jeśli nie chcesz
nie taka jest twoja rola

Rola kobiet nie powinna i nie może polegać tylko na zaspokajaniu pewnych oczekiwań co do ich wyglądu. Prowadzi to nie tylko do bodyshamingu, uprzedmiotowienia ciał czy samouprzedmiotowienia (procesu, w którym nasze własne ciało staje się obiektem braku szacunku), lecz także do poważnych strat w społeczeństwie – „współczesne kobiety wychowano w przeświadczeniu, że mogą być, kim chcą, ale nadal nęka je myśl, że przede wszystkim muszą być ładne”. Jak kobiety tak bardzo zaabsorbowane tym, jak wyglądają, mogą skupić się na czymkolwiek innym? Te nadrzędnie przydzielone im zadania, przez tak wiele kobiet niekwestionowane, prowadzą do poważnych konsekwencji nie tylko natury psychicznej jednostki, lecz także oddziałują na całe środowiska społeczne. Skazując kobiety na permanentne i obsesyjne przywiązanie do fizjonomii, odbieramy im cenną energię, którą mogłyby przeznaczyć na coś innego i bardziej pożytecznego. Wyrządzamy krzywdę sobie nawzajem, tracąc w ten sposób zmobilizowane pracownice, obecne intelektualnie obywatelki czy zaangażowane myślowo uczennice. Naszym społecznym obowiązkiem powinno być przeciwstawienie się pladze obsesji piękna. Jak konstatuje autorka – „to olbrzymia strata dla naszej kultury: duża grupa wartościowych obywatelek traci tak wiele czasu na przejmowanie się swoim wyglądem, że grozi nam, iż kolejne pokolenie nie zdoła zmienić świata tak, jak by tego pragnęło”. 

Ucieczka od obsesji piękna jest jednak drogą nie tylko wyboistą, ale też taką, na której są nam nieustannie rzucane kłody pod nogi. Wymaga nie tylko wytrwałości, ale też solidarności i zaangażowania w zmianę skostniałej percepcji zbiorowej.

Istnieje jakiś rodzaj subiektywnego skupienia towarzyszący nam, kobietom, nieustannie – ten rodzaj bezwzględnej koncentracji na własnym ja, na ego, które, jak nam się wydaje, manifestowane jest tylko i wyłącznie poprzez wygląd lub tylko poprzez wygląd dostrzegane. Powoduje to niemożność czerpania radości z życia, którą tłumi „niemoc” wyglądu. Tak jakby tylko to mogło sprawić, że jesteśmy naprawdę (o)sobą, że znaczymy coś w porządku społecznym. „Wszystkie doświadczamy podobnego uczucia, kiedy to, jak wyglądamy, okazuje się ważniejsze niż to, jakie jesteśmy i co robimy”. 

Odpowiednia sylwetka i prezencja stają się rodzajem przepustki do lepszego świata, świata tymczasowego samozadowolenia. „Jestem ładna, nikt mi nie podskoczy”. Jest preludium do lepszego jutra (czyli jakiego?). „Wpaja im się, że określony wygląd stanowi pierwszy krok do realizacji życiowych celów” – pisze Engeln. Subiektywnie wmawiane sobie braki wyglądowe stają się nierzadko pretekstem do rezygnacji z życia zawodowego, towarzyskiego czy osobistego, bo „zachowanie się jak dama oznacza siedzenie pokornie na marginesie życia”. Niestety ciągle wpadamy w sidła tej pułapki.

Ponieważ kluby fitness, koncerny kosmetyczne czy medycyna estetyczna „mają interes w tym, abyś nigdy nie była zadowolona ze swego wyglądu”, prawdziwa, niepodszyta wątpliwościami wiara w siebie byłaby klęską przemysłu i systemu społecznego w ogóle. Ci, którzy są odpowiedzialni za kreowanie wyidealizowanych standardów piękna, zrobią wszystko, byś Ty sama nigdy nie poczuła się piękna. Trzeba by życia bez ciała.


Tekst: Karolina Broda (19) – studentka dwóch kierunków: filozofii oraz psychologii w ramach kolegium Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim (MISH na UJ). Publikowała w pierwszym numerze internetowego magazynu literackiego „Składka”, w „Filozofuj!”, „Culture.pl”. Przez ponad dwa lata redaktorka działu kultury w studenckim Radiu Egida, pisała też trochę na rzecz mediów studenckich (magazyn „Suplement”). Niedawno przeprowadziła się do Krakowa. Nieustannie uzależniona od kupowania książek.  
Instagram: @karolina_broda

Redakcja: Emilia Mędrzecka.

Korekta: Anita Głowacka (24).