Zielona łąka, plaża, leśne leżenie na hamaku, a może podróż zagranicę? Na słodkie lenistwo i wywczasy polecam lektury, które powinnyście i powinniście spakować do plecaka, torby, walizki i zatracić się w nich do reszty. Wśród nich nowości lipcowe, ale także majowe i czerwcowe premiery, które swoją baśniowością i ciepłem poruszą najbardziej lodowate serduszka. Enjoy!

Dewocje, Anna Ciarkowska
Wydawnictwo W.A.B.

Uczta. Nowa Ciarkowska serwuje swoją najlepszą do tej pory powieść, która w pięknie poetycki sposób przedstawia niepoetycką rzeczywistość, w jakiej żyje dorastająca dziewczyna w małej, pobożnej, religijnej miejscowości. Prowincjonalna duchowość mało ma wspólnego z pomocą bliźniego, przebiega raczej wertykalnie, niż horyzontalnie i sprawia więcej złego niż dobrego.

Ludzie tkają pancerze z pacierzy, szukają schronienia w złożonych, rozmodlonych dłoniach, prosząc o nawrócenie na „normalność” syna, o to, by córka dobrze się prowadziła i nie przyszła do domu któregoś dnia z brzuchem, o to, żeby powiodło się lepiej, niż sąsiadowi.
To miasteczko, w którym miejsce kobiety jest w domu, a konkretnie w kuchni, miejsce dziecka – w jego pokoju, a ojca – na tronie. To miasteczko, w którym dziewczyny dorastają wstydliwie, po cichu, przepraszając za menstruację, za rozkwitające piersi, za bujniejsze biodra. Miasteczko, jakie każdy z nas zna.

W Polsce wiele osób ma za sobą doświadczenie dorastania w katolickiej rodzinie, czy lekcje w katolickiej szkole. Ja osobiście znam wiele absurdów opisanych w książce z własnego doświadczenia. Związane włosy, by nie kusić chłopców, dyskretna „niedyspozycja”, nieczystość dojrzewania, wszechobecny, widzący każdy grzech „samogwałtu” Bóg. Bóg groźny, nieprzejednany.

Książka kończy się wspomnieniem dziadka, do którego obecnie mi najbliżej. Dziadkowi z Dewocji do Boga było daleko, za to blisko – do ludzi. Uważał, że cud jest wtedy, gdy człowiek do człowieka się zwróci i ten drugi robi w sobie miejsce i słucha. „Zwrócić się, zamiast do nieba, to do człowieka, w oczy spojrzeć, spróbować zrozumieć i być przy kimś”. Świetna, świetna książka. Amen.

Matka siedzi z tyłu. Opowieści z d**y wzięte, Joanna Mokosa-Rykalska
Wydawnictwo Wielka Litera

Jedziesz na wakacje i nie wiesz, co zabrać ze sobą na plażę? Twoja mama potrzebuje książki, dzięki której będzie mogła oderwać się od szarej rzeczywistości i po prostu wyluzować się i pośmiać?

Joannę Mokosę-Rykalską możecie znać z bloga „Matka siedzi z tyłu”. Znana jest z bezkompromisowego, ciętego języka i sarkazmu, który stał się jej znakiem rozpoznawczym.

Książka Matka siedzi z tyłu. Opowieści z d**y wzięte to zbiór historii, w których rzeczywistość nieco wymyka się z rąk. Poznacie historie o wypadaniu kulek gejszy w aptece, o zamknięciu teściowej na balkonie, o niesfornych dzieciach zwanych pędrakami… Joanna Mokosa-Rykalska z humorem przedstawia swoich bohaterów, dając im mnóstwo przestrzeni na błędy, potknięcia, wpadki. Zbiór Matka siedzi z tyłu. Opowieści z d**y wzięte obfituje w opowiadania z sarkazmem opisujące świat pełen absurdu: jogi pośladków, ruchomych schodów pożerających spódnice, dziecięcych komicznych przejęzyczeń i powiedzonek, które wejdą w Wasz uzus językowy od razu po odłożeniu książki na półkę.

Joanna nie patyczkuje się z czytelnikiem czy czytelniczką. Język momentami aż iskrzy, a słowna szermierka staje się znakiem rozpoznawczym bohaterki. Spotkanie ze znajomymi przy kawce? Tylko gdy można schować poprawną i grzeczną polszczyznę do kieszeni. Nazywanie dzieci słodkimi bąbelkami? Nie u Joanny. To mistrzyni ostrego języka i jechania po bandzie.

A co do tego? Fajne, ciałopozytywne nastawienie do samej siebie, a także opis kobiecej przyjaźni. Takiej bez filtra i pruderii.

Głód, Roxane Gay (tłumaczenie, Anna Dzierzgowska)
Wydawnictwo Cyranka

Książka bardzo ważna i bardzo potrzebna. To opowieść, pamiętnik o życiu w świecie, gdy ma się prawie dwieście kilogramów nadwagi. O dyskursie wokół kanonów ciała, wokół zdrowia, a także o męskiej dominacji, o przemocy, gwałcie i o kobietach, które karają same siebie za zło, które je spotkało. To książka o determinacji, by przerobić własne ciało w bezpieczną przystań „zamiast małej, słabej łupiny”, która zawiodła. O dyscyplinowaniu ciała, nieustannej kontroli, obsesji, rozpoczynaniu walki z samą sobą każdego dnia od nowa. O ludziach, którym brak życzliwości, o trudnościach wynikających z małych krzeseł w restauracjach, o upokarzających spojrzeniach, szeptach, gestach.

Szczególnie bolesny był dla mnie rozdział o zaburzeniach odżywiania. Przeszłam przez ten etap w życiu i wciąż pamiętam uczucie beznadziei, kręcenia się w kółko, obsesyjnej potrzeby kontrolowania niezdyscyplinowanego ciała. Karania siebie coraz dotkliwiej za każdą możliwą porażkę.

Żyjemy w świecie, w którym łatwo jest nazwać osobę grubą „tłustą świnią”. Łatwo sypać radami jak z rękawa, mówić o tym, że to nie takie trudne, że przecież na Boga wystarczy mniej jeść i odrobinę więcej się ruszać. Trudno jest postawić się na miejscu osoby, która w jedzenie ucieka, której jedzenie zapełnia pustkę, przynosi chociaż chwilową ulgę. Gay pisze: „Kiedy masz nadwagę, twoje ciało staje się pod wieloma względami kwestią publiczną”.
Wszyscy mamy znajome, które nie mogą schudnąć, bo są chore. Mamy koleżanki, które przechodziły depresje i przybrały na wadze od leków, ratujących im życie. Raxane Gay została zbiorowo zgwałcona w wieku 12 lat. Od tamtego czasu zaczęła budować ze swojego ciała fortece, dzięki której nikt się do niej nie zbliży.

Niezwykle podziwiam odwagę Gay i jej pamiętnik ciała, myślę, że to lektura, która wielu z nas nauczy empatii, życzliwości i – cóż – czasem także po prostu pohamowania się od okropnych komentarzy.

Kąkol, Zośka Papużanka
Wydawnictwo Marginesy

Kąkol to piękny kwiat, kojarzony z uprawami zbóż, w których rośnie jako chwast. W przeszłości był pospolity i problematyczny jako roślina trująca. Kąkol to także piękna opowieść.

Rok po ukazaniu się powieści Przez otrzymujemy kolejną powieść Zośki Papużanki, której styl pisania zawsze niezwykle do mnie przemawia, a każda książka zapada w pamięć.

Autorka w Kąkolu udowadnia przede wszystkim to, że jest pierwszorzędną obserwatorką życia. Mało kto potrafi tak pięknie, tak po swojemu, z odpowiednią dozą humoru i czułości opisać prosty, zwykły dzień, w którym – poza leniwym podjadaniem malin, zabawą i podglądaniem zachowań dorosłych – właściwie nie dzieje się nic. I to właśnie w tym „nic” Papużanka odnajduje wszystko – głębię czerni nocy na wsi, w której rozpływają się smutki, padające inaczej niż w mieście deszcze, pierwsze dziecięce rozczarowania, pierwsze zgrzyty między dzieciństwem a dorosłością.
Niby wsi spokojna, wsi wesoła, ale w tym pozornie sielankowym, pachnącym świeżym chlebem z cukrem świecie, nad powierzchnię spulchnionej gleby wyrastają – samobójstwo, druga wojna światowa, sąsiedzka nienawiść, męska dominacja, uciemiężenie kobiet i przemoc wobec dzieci.

Niejednoznaczna to lektura i nie jednoznaczny, soczysty język. Fani Papużanki będą zachwyceni, a ci, którzy dopiero się zetknęli z autorką – sięgną z pewnością po poprzednie powieści.

Zgadzam się z opisem na okładce – „Ta książka pachnie suchą trawą, mlekiem i korą drzew”. Przeczytajcie. Powrót do dzieciństwa – nie zawsze łatwego – gwarantowany.

Sezon na truskawki Marta Dzido
Wydawnictwo Relacja


Marta Dzido – polska pisarka, reżyserka i dziennikarka, która zadebiutowała mini-powieścią o aborcji Ślad po mamie, teraz wydała zbiór opowiadań Sezon na truskawki – erotyczny, soczysty, ociekający, lepki.
Książka to bardzo przyjemne eksplorowanie kobiecej przyjemności, bezpruderyjne, a jednocześnie bardzo zgrabnie literacko opisy doznawania przyjemności – zarówno solo, jak i w parze. Poznajemy kilka kobiet przez pryzmat ich pragnień, libido i sposobów uzyskiwania przyjemności.
Cieszę się, że w Polsce powstają powieści erotyczne, które wciągają, kolorują policzki na truskawkowo, a jednocześnie – nie są pisane polszczyzną pani Blanki Lipińskiej, mają do zaoferowania coś więcej niż seks. To opowieści sensualne, zmysłowe, nie boją się dosadności, fizjologii. Kobiety opowiadają o swoich doznaniach, szukają, eksperymentują i uczą się swojego ciała. A my – razem z nimi. Polecam, zwłaszcza na miłe, ciepłe wieczory – dla dziewczyn: na randkę samej ze sobą, serialem Sexify, miską truskawek, a potem książką Marty Dzido; chłopakom: na zainspirowanie się w sztuce miłości!

Sen o okapi, Mariana Leky (tłumaczenie: Agnieszka Walczy)
Wydawnictwo Otwarte


Zdecydowanie jedna z moich ulubionych książek.

Przewróciłam oczami, gdy zobaczyłam opis na okładce – „Do śmiechu, do łez, do odzyskania wiary w miłość”, po czym już po przeczytaniu kilkudziesięciu stron miałam za sobą śmiech, ryk oraz przekonanie, że miłość leci mi na kołdrę z każdej strony ciepłym, wartkim strumieniem.

Ktoś się mnie niedawno zapytał, czy mogę polecić jakąś przyjemną książką, od której robi się słonecznie. Sen o okapi jest właśnie jedną z nich.
To książka o sile przyjaźni (nie do końca typowej – między innymi między wnuczką a babcią), mocy małej społeczności, w której każdy jest nieco ekscentryczny. To, co najbardziej pozwoliło mi zadomowić się w książce to właśnie piękne poczucie akceptacji drugiej osoby – jakakolwiek by nie była. Dobrze jest pobyć przez chwilę w świecie, w którym każdy jest ciepły, wyrozumiały, empatyczny. Dobrze jest zagłębić się w opowieść o dobrej wspólnocie.

Do tego – co ważne w każdej powieści o miłości i śmierci – autorka nie popada w czułostkowość, każde wzruszenie kontruje humorem, nie boi się przekomarzania i podejmowania gry z czytelnikiem. „Byłam tutaj, chociaż prawie nic nie widziałam, w samym środku owego Tu i Teraz, a nie jak zwykle w „jeśli i ale”, ujęłam więc dłoń Frederika i wtedy rozległ się głośny trzask, a ja byłam pewna, że to pęta pękły, pęta, które opadły z mojego serca – lecz był to niestety tłok silnika”.

I ta baśniowość! Przesądy, sny o okapi, Bubaki, które siedzą na ramionach jak największe zmartwienie, głosy w głowie Optyka, latające talerze i spadające półki w domku Marlies…

Polecam wszystkim, a szczególnie tym, którzy szukają czegoś, co wniesie w ich życie trochę słońca.


Autorka tekstu: Ola Pakieła (28) – polonistka, uczennica Polskiej Szkoły Reportażu, na co dzień pracuje w agencji social mediowej, od kilku lat recenzuje polską literaturę współczesną. Kocha późne, leniwe śniadania, swojego kota – Chałkę i spacery po lesie. Kompulsywnie kupuje książki i rośliny, a jej największym marzeniem jest pisanie reportaży i mieszkanie w domku obok jeziora. 
Instagram: @ola_czyta 

Autorka ilustracji w nagłówku: Karolina – na co dzień mieszka w Gdańsku i studiuje grafikę artystyczną na Akademii Sztuk Pięknych. Ma 24 lata i głowę w chmurach. Interesuje się wieloma rzeczami, a każda z nich prowadzi do nowych rozwiązań artystycznych. Po przyjeździe do Gdańska zakochała się w morskich stworzeniach, które rysowała na każdych zajęciach. Marzy o nurkowaniu i zobaczeniu na własne oczy raf koralowych. Aby poznać mieszkańców wszelkich wód, przeszukiwała w antykwariatach działy biologiczne. Tam zakochała się w starych książkach i osobliwych obrazkach starych gazet. W ten sposób rozpoczęła przygodę z kolażem. Miłośniczka fotografii analogowej, polaroidów i instaxów, ale przede wszystkim kolekcjonerka wspomnień i obrazów wywołanych na papierze fotograficznym. Wielbicielka roślin i dobrej muzyki. 
Instagram kolażowy: @nie.byle.jak
Instagram prywatny: @koordi