„Powiedz, że jesteś feministką, a większość mężczyzn automatycznie uzna cię za wroga. Ryzykujesz, że przypną ci łatkę kobiety, która nienawidzi mężczyzn. Większość młodych kobiet obawia się, że jeśli określi się jako feministki, straci męską przychylność i miłość”. Odwieczna opozycja natura-kultura, kobiecość-męskość, rozum-emocje krzywdzi nie tylko kobiety, ale i mężczyzn. Ich emocjonalna izolacja doprowadza do wzniesienia na piedestał idiotycznej, powielanej przez wieki tezy cogito ergo sum. Nieprawda. Ja wierzę w amo ergo sum.
Śmierć silniejsza niż miłość – w konsumpcyjnej kulturze kapitalistycznej krew, paradoksalnie, leje się gęściej niż sperma. Chłopcy nie kochają, bo ich kochanie nie jest kochane. Bycie chłopcem to oglądanie odwróconych ze wstydu twarzy. A my – kobiety – wolimy, żeby nasi chłopcy umarli.

Wyciągnąć uciętą rękę na zgodę
„Oto najbardziej bolesna prawda o męskiej dominacji: to, jak mężczyźni sprawują na co dzień patriarchalną władzę, bezpośrednio zagraża życiu, a kobiety i dzieci kulą się ze strachu, w poczuciu bezsilności, wierząc, że jedyny sposób na przerwanie cierpienia (…) leży w tym, że mężczyźni umrą, a patriarchalny ojciec nie wróci do domu”.
Chcemy, by mężczyźni przestali nas gwałcić, więzić i mordować. Najłatwiej popaść przez to w mizoandrię, dając się wciągnąć w te same patriarchalne struktury przemocy, które rządzą mizoginią (tak!). hooks stawia tu najbardziej kontrowersyjne tezy w swoim dorobku, które zagroziły jej funkcji Prawdziwej Feministki. Bo, zdaniem badaczki, kobiety zamiast skupiać się wyłącznie na dziejowej niesprawiedliwość i przemocy, jakiej doświadczyły i doświadczają, powinny pochylić się (może nawet przede wszystkim?) nad męskim cierpieniem i przyznać, że mężczyźni też są ofiarami patriarchatu.
Niektóre feministki nie mogły tego znieść – wyraźnie sprzeciwiły się takim postulatom. Trudno się im dziwić, ale jednocześnie trudno się z nimi zgodzić (tak!). Ignorowanie mężczyzn lub sprowadzanie ich do opresyjnego monolitu utrwala błędne koło przemocy. Nie mają oni równego dostępu do męskiego przywileju, przywilej jest również często niewidoczny. hooks stwierdza zatem, że walka obu płci z seksizmem pozwoli zauważyć mężczyznom, że także oni odczuwają jego negatywne skutki i emancypacja kobiet skutecznie poprawi jakość życia nas wszystkich. Jestem zła, że nie mogę się zemścić, ale zaciskam zęby.

Uciekaj albo walcz – mężczyźni uciekają w walkę
Patriarchat dopuszcza mężczyzn tylko do jednej emocji: złości. Destrukcja i agresja jest pożądana. Do tego dochodzi jeszcze lęk przed innymi mężczyznami. Każdy z nich czuje w sobie tę „wstydliwą” cząstkę siebie, której nie powinien mieć Prawdziwy Mężczyzna. Odgrywa zatem jego rolę w tym dystopijnym teatrze płci. Książka hooks wypełniona jest gniewem, frustracją, rozczarowaniem, wstydem – wszystkimi afektami, jakich doświadczają dojrzewający chłopcy, mający nadzieję na zmianę. Później w destrukcyjny sposób radzą sobie z nimi jako dorośli mężczyźni, pozbawieni już tej nadziei. Podsumowując: „Patriarchat wymaga od mężczyzn, żeby zostali emocjonalnymi kalekami na całe życie”.
Gotowi na zmianę. O mężczyznach, męskości i miłości to pozycja naukowo-analityczna, z licznymi przypisami polemicznymi tłumaczki, Magdaleny Kunz, co jest ogromnym atutem edytorskim i krytycznym. Książka jest podzielona na rozdziały, ułatwiające mapowanie obszarów męskości analizowanych przez badaczkę. Wybrzmiewa z nich zestaw kategorii: patriarchat, dojrzewanie, miłość, seks, przemoc, męski feminizm. Brzmi zachęcająco, ale i podcina kolana – to przesrane żyć w systemie, który obok miłości każe postawić przemoc.
Moją rekomendacją jest kupienie tej książki przez każdego mężczyznę, ale i każdą kobietę, która uważa siebie za feministkę (lub nie) i przetrwanie pierwszego ataku oburzenia, który też miałam. Zazdrość, bunt, poczucie niesprawiedliwości – to czułam, przedzierając się przez pierwszych kilkadziesiąt stron. Nie miałam współczucia. Jebać mężczyzn za ich zdradę płci. A potem kajałam się, jak wiele szufladek miałam pozaklejanych bezkrytycznie wchłanianą ginocentryczną teorią feministyczną, z którą przecież nadal wiążę swoją naukową przyszłość. bell hooks nie ignoruje przemocy wobec kobiet, lecz ją tłumaczy – czego nie myli z usprawiedliwianiem. I proponuje realne rozwiązania tego problemu.
Dziękuję Wydawnictwu Krytyki Politycznej za egzemplarz recenzencki.
Tekst: Anita Głowacka (25) – członkini redakcji Szajn; zajmuje się w magazynie redakcją językową i merytoryczną oraz sprawami inkluzywności i edukacji genderowej. Skończyła filologię polską oraz twórcze pisanie i marketing wydawniczy. Współtworzy anarchistyczny literacko magazyn Szpol.pl. Swoją przyszłość planuje związać z interdyscyplinarnymi badaniami na pograniczu literaturoznawstwa i socjologii (głównie gender studies, queer studies i feminizmu). Pisze głównie publicystykę i poezję, a jej siłą napędową jest gniew i niezgoda na brak empatii.
Ilustracje: Barbara Synak (22) – członkini redakcji Szajn; jest z tego wytykanego palcami rocznika 2000. Studiuje grafikę na ASP w Warszawie, co bardzo, bardzo, bardzo lubi! W wolnym czasie uwielbia biegać, chodzić po górach i kisić rośliny. Kocha książki Patti Smith, sok marchewkowy i śliwki. Kiedyś myślała, że zostanie naukowczynią i będzie rozbrajać świat, ale teraz już wie, że nie usiedziałaby sama w laboratorium i ze zdwojonym entuzjazmem planuje w przyszłości projektować książki!