Co jest na południu Hiszpanii? Czy rośliny mogą rosnąć bez ziemi? Dlaczego żyzna ziemia wszędzie zmienia się w piach? Jak wspierać ekologiczne praktyki poza kręgiem miasta?
Gdyby ktoś mi powiedział trzy lata temu, że dzisiaj będę zapaloną rolniczką i zielarką, która miesięcznie poświęca temu hobby dziesiątki godzin, oj nie uwierzyłabym mu. Już wtedy miałam zapędy ekologiczne i lubiłam obcować z naturą, ale prawda jest taka, że byłam typowym miejskim dzieckiem i moja styczność z wsią czy przyrodą istniała jedynie na poziomie corocznych wyjazdów w góry albo odwiedzania dalszej rodziny pod Warszawą. Ale cóż, wszechświat miewa dla nas dziwne plany.
Częściowo, myślę, wzięło się to z mojego (wzmożonego przez pandemię) poszukiwania siebie i swojego miejsca w świecie. Zabrzmi to trochę pretensjonalnie, ale obcowanie z naturą i zgłębianie jej tajników daje mi naprawdę dużo spokoju w tych niepewnych czasach. Dokładanie swojej eko-cegiełki poprzez praktykowanie rolnictwa własnymi rękoma i edukowanie innych stanowi pewien punkt podparcia, gdy dopadają mnie różne lęki dotyczące katastrofy klimatycznej. Dlatego też chciałam podzielić się kilkoma spostrzeżeniami na ten temat.
Zacznijmy od rolnictwa ogólnie. W skrócie – nie jest dobrze. Przez masowe rolnictwo tradycyjne, ok. 30% gruntów na świecie jest zdegradowanych, to znaczy były one uprawiane do granic możliwości i teraz są jałowe, płonne. A ludzi na świecie i buzi do wykarmienia wciąż przybywa. Dodatkowo, dzięki orce, rolnictwo odpowiada za ok. 20% wzrostu temperatury na ziemi. W jaki sposób? Otóż gleba przechowuje duże ilości dwutlenku węgla, który jest wchłaniany przez rośliny w procesie fotosyntezy. Orka, czyli mechaniczne spulchnianie ziemi, uwalnia go, co przyspiesza ocieplenie klimatu. Ja miałam okazję z bliska poznać alternatywną filozofię uprawy ziemi – rolnictwo regeneratywne. Opiera się ono na braku orki, zachowywaniu mikroorganizmów w ziemi, utrzymywaniu bioróżnorodności roślin, działaniu w symbiozie ze zwierzętami oraz na ograniczeniu stosowania nawozów, szczególnie tych sztucznych. Nie jest to wcale nowa metoda, była ona stosowana wszędzie zanim wkroczył czas industrializacji i maszyn przemysłowych. Wciąż można do niej wrócić.
Konkretna wiedza, ale po co ona szaremu człowiekowi? Co ja mogę w tej kwestii zrobić? Ano możesz podejmować właściwe wybory. Weźmy chociażby zwykłe zakupy. Zapewne większość z nas kupuje jedzenie w jednej z kilku znanych wszystkim sieciówek spożywczych. Produkty z tych miejsc rzadko kiedy pochodzą z upraw regeneratywnych. Często są w ogóle zza granicy. A gdyby tylko wyjść na chwilę ze swojej strefy komfortu i trochę się wysilić, można wesprzeć lokalnych sprzedawców na różnych bazarach. Inną opcją są też kooperatywy spożywcze, które zapewniają bieżącą wiedzę i kontakt z wytwórcami tego, co kupujemy. Obie te drogi stawiają na lokalność, która jest dodatkowo ważna, gdyż przyczynia się do skracania łańcucha dostaw (który jest kolejnym elementem zwiększającym emisję CO2). Patrząc na to, ile pojawia się w sklepach nowych, wegańskich produktów widać, że konsument ma realny wpływ na rynek.
Wracając jeszcze na chwilę do warzyw w sieciówkach, jeśli zastanawiasz się, skąd się biorą (oprócz tych z dumną naklejką „produkt polski”), wejdź w Google Maps i najedź na Hiszpanię. Na południu znajduje się widoczna z kosmosu biała plama. Zwykle biała plama oznacza teren nieznany albo śnieg. W tym przypadku jest to plama almeryjskich plastikowych szklarni, które karmią większość Europy. Są często na bardzo wysokim poziomie technologicznym, na przykład w celu zoptymalizowania podawania roślinom składników odżywczych, w niektórych szklarniach pozbyto się ziemi. Rośliny stoją w rynnach z wodą, do której są wpuszczane dokładnie wyliczone mikroelementy. Oczywiście naturalne ekosystemy tego miejsca nie mają racji bytu. Poza horrendalnym stanem ekologicznym Almerii, są tam na ogromną skalę łamane prawa człowieka – znaczna część pracowników szklarni to afrykańscy imigranci, którzy dostają głodowe stawki i praktycznie żyją w szklarnianych slumsach. W skrócie, to dobry przykład współczesnego niewolnictwa. Warzywa od lokalnych rolników zaczynają brzmieć coraz lepiej, prawda?
Można też zakładać własne ogrody warzywne. Będąc roszczeniowymi konsumentami z całkiem zamożnego kraju, chcemy mieć zawsze i wszędzie dostęp do wszystkiego. Zapomnieliśmy o tym, że to natura wyznacza nasz tryb życia. Niektórzy powiedzą, że ich to ogranicza. Ja uważam że doświadczanie sezonowości, życia z kolejnymi porami roku, czerpania ich plonów, jest niemal spirytualne, ale też po prostu uczy pokory, cierpliwości i szacunku dla Matki Natury. Miałam okazję zarówno wysiewać, jak i zbierać pomidory, papryki, marchewki, dynie, cukinie, ziemniaki, sałaty, ogórki, groch, przeróżne zioła. Do tego dochodzą drzewa i krzewy owocowe. Dzikie zioła takie jak mniszek lekarski czy bez czarny. Obserwowałam wzrost i zbiory wielu zbóż. Robiłam przetwory. Wszystko to przeplata się z moim codziennym życiem i chodzeniem na studia i wprowadza w moje życie harmonię i balans, otwiera mnie na inny sposób postrzegania mojego otoczenia.
Ta opowieść nigdy nie miała być przewodnikiem „jak założyć własny ogródek” ani „jak uratować rolnictwo”. Na katastrofę klimatyczna czy konsumpcjonizm nie ma jednej odpowiedzi. Ale pomyślałam, że ciekawa będzie perspektywa mieszczanki, która zbyt źle czuje się w tłumie, by chodzić na strajki klimatyczne, ale która nieustannie stara się podejmować właściwe decyzje, bojkotuje fast fashion, ciągle walczy we własnym domu, żeby śmieci były wyrzucane do odpowiednich pojemników i jeździ po całej Polsce, by zdobywać nową wiedzę rolniczą.
Tekst i zdjęcia: Maria – studiuje fashion design i próbuje odnaleźć się w świecie filmu jako kostiumografka – jej marka osobista to mfloreus. Prywatnie ciągle zgłębia swoją słowiańskość, jest pasjonatką uprawiania warzyw, uwielbia filmy i seriale kostiumowe i fascynuje ją oniryzm. Każdego dnia zastanawia się gdzie jest jej miejsce na ziemi i każdego dnia odpowiedź na to pytanie jest inna.
Instagram: @typiaramaria
Publikacja jest częścią kampanii #KlimatNaZmiany koordynowanej w Polsce przez Fundację Kupuj Odpowiedzialnie. Kampania #KlimatNaZmiany („End Climate Change, Start Climate for change #ClimateOfChange – A Pan-European campaign to build a better future for climate-induced migrants, the human face of climate change” nr CSO-LA/2019/410-153) jest współfinansowana ze środków Komisji Europejskiej oraz dotacji NIW-CRSO w ramach Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030 PROO (umowa nr 5/PROO/1b/2020).