Myśląc o aktywizmie klimatycznym, mam w głowie mnóstwo obrazów.

Ktoś czyta cudzy tekst. Nie mówi, kto go napisał. Świeci słońce.

Boję się o przyszłość. Nie umiem planować do przodu dłużej niż kilka miesięcy. Każde zajrzenie w przyszłość to w mojej głowie wizja śmierci, tylko płomienie, susza i śmierć.

Pies wystawia język, napręża smycz, szukając cienia. Aktywistki odpalają papierosy.

Jednocześnie aktywizm klimatyczny sprawia, że czuję się jeszcze bardziej słabe, nie na miejscu, bez poczucia sprawczości. Nie umiem znaleźć formy, w której czułbym się dobrze.

Z głośników leci Young Leosia.  

Nie umiem odnajdywać się na protestach, w tłumie nastolatków traktujących protest jako wymówkę dla ucieczki ze szkoły. Nie umiem narażać się na przemoc policyjną, jak działaczki i działacze, których podziwiam. Nie mogę czytać o klimacie tak dużo, jakbym chciał. Od razu zaczynam panikować.

Banery robi się na starych kartonach. Trzymanie ich wysoko w górze jest męczące.

Wiem, że aktywizm klimatyczny powinien być naszym priorytetem i obowiązkiem. Jaką wartość ma inne działanie, jeśli nie będzie gdzie doświadczać jego skutku? A jednocześnie łatwiej działać na rzecz tego, co tuż pod naszym nosem, małych społeczności.

Ziemia jest bardziej hot niż cishet dude z Hollywood. Niespodzianka.

Zaskakująco łatwo jest żyć ze świadomością, że świat naokoło płonie. Zaskakująco łatwo jest uznać, że nie ma się na to wpływu. Jednocześnie ta świadomość, ciągła obawa o kolejne lata nie zmniejsza się, nie odchodzi.

Ktoś krzyczy na maszerujących z samochodu. Pedały!

Można sobie wmawiać, że segregacja śmieci i noszenie własnej torby nas uratuje. Tylko w pewnym momencie nie da się ignorować znikomego wpływu takich działań. Jakby miały na celu nas pocieszać, wmawiać nam, że indywidualnie możemy tyle zrobić.

W tłumie są głównie nastolatkowie. Wydarzenie organizują głównie nastolatkowie.

Nie wiem, jak mam funkcjonować w takim świecie. Gdzie mur na granicy wpływa na ekosystem, temperatura rośnie z roku na rok, migracja klimatyczna zwiększa się, a zwierzęta wymierają.

Policja nas “pilnuje”. Protestowanie jest ok, dopóki jest grzeczne.

W ruchu klimatycznym tak samo są mobbingujący szefowie i gwałciciele. Nie znika przemoc wobec osób LGBTQ+, wobec kobiet.

W czasie przemarszu hasła są za długie, ludzie nie umieją wypowiedzieć ich w rytm.

Uważam, że świetnie by było mówić pozytywniej o klimacie. O tym, co jeszcze można powstrzymać i zmienić. Jednocześnie nie umiem siły budować pozytywnej narracji.

Po marszu wsiadam na rower. Nie chcę spotykać znajomych.

W mieszkaniu nie mogę powstrzymać łez. Nie wiem, jak mieć nadzieję na poprawę i siłę na walkę.


Tekst: Maras Tomasz Jezior (on, onu, ono/ich) – osoba trans i queer, zajmuje się edukacją i pisaniem na temat tożsamości, języka i równości. Marzy o tworzeniu bezpiecznej przestrzeni dla osób LGBTQ+ oraz uwidacznianiu ich w szerszym dyskursie.
Instagram: @marasjezior

Ilustracje: Agnieszka Urszula Cioch – z wykształcenia matematyczka i malarka, z zawodu artystka. Cierpi na absurd życia i egzystencjalne męki, które z radością przelewa na papier. W głowie obywatelka świata, w rzeczywistości mieszka i tworzy w Warszawie.
Instagram: @cioch_aga

Publikacja jest częścią kampanii #KlimatNaZmiany koordynowanej w Polsce przez Fundację Kupuj Odpowiedzialnie. Kampania #KlimatNaZmiany („End Climate Change, Start Climate for change #ClimateOfChange – A Pan-European campaign to build a better future for climate-induced migrants, the human face of climate change” nr CSO-LA/2019/410-153) jest współfinansowana ze środków Komisji Europejskiej oraz dotacji NIW-CRSO w ramach Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030 PROO (umowa nr 5/PROO/1b/2020).