Moimi słowami
Ruth Bader Ginsburg oraz Mary Hartnett i Wendy W. Williams
red. polskiego wydania: Ewa Łętkowska i Anna Frankowska
tłum. Anna Halbersztat i Anna Klingofer-Szostakowska
Wydawnictwo FameArt
Kiedy w moje ręce dostała się książka Moimi słowami, miałam nadzieję, że przeczytam biografię najbardziej znanej i interesującej sędzi amerykańskiego Sądu Najwyższego. Zakładałam, że w oparciu o jej teksty wyłoni się przejmująca historia praw kobiet i mniejszości oraz samej Ruth – jako kobiety, która karierę zaczynała w zupełnie innych czasach niż te, w których ją skończyła. Niestety – być może przez mylne oczekiwania – książka nie była tym, czego się spodziewałam.
Należy oddać sprawiedliwość wszystkim kobietom, które pracowały nad wydaniem zarówno oryginalnym, jak i polskim. Teksty Ruth opatrzyły komentarzem prawniczka Mary Hartnett oraz profesorka Wendy W. Williams, a nad polskim wydaniem czuwały profesorka Ewa Łętkowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku (orzekająca, kiedy ten jeszcze coś znaczył) oraz adwokatka Anna Frankowska, która cały dochód z pracy nad publikacją przeznaczyła na fundację Wolne Sądy. Karkołomnemu zadaniu tłumaczenia skomplikowanych prawniczych tekstów podjęły się Anna Halbersztat i Anna Klingofer-Szostakowska. Wymieniam wszystkie te kobiety, aby podkreślić, że publikacja była ogromnym przedsięwzięciem – w końcu niełatwo wybrać najważniejsze teksty z setek orzeczeń, esejów, przemów i zdań odrębnych, a równie trudno przełożyć je na polski język tak, aby specyfika i subtelności prawne odpowiednio wybrzmiały. Warto również docenić feminatywy, które zastosowały tłumaczki w polskiej wersji językowej. Decyzja ta, jak zauważyły, a ja się z nimi zgadzam, jest bardzo w duchu poglądów Ginsburg.
Doceniając to wszystko, muszę przyznać, że książka mnie zawiodła. Publikacja bardzo mocno skupia się na tekstach Ruth Bader Ginsburg, a komentarze dotyczące każdego z nich są dość skromne. Rozumiem zamysł, według którego czytelnicy i czytelniczki mieli zapoznać się z oryginalnymi słowami prawniczki, zgodnie zresztą z tytułem, jednak przez właściwie brak narracji książka staje się nużąca. W pewnym momencie nie miałam ochoty po nią sięgać. Mimo że problemy poruszane w tekstach są mi bliskie, czułam, że nie mam przestrzeni umysłowej na czytanie kolejnego prawniczego tekstu, w którym muszę skupiać się na każdym słowie. Oczywiście nie spodziewałam się, że będzie to łatwa lektura, niczym wakacyjny kryminał, ale wydaje mi się, że dla wielu osób forma będzie przeszkodą. Być może lepszym pomysłem byłoby, gdyby autorki zdecydowały się wybrać mniej tekstów i zamiast omawiać całe życie Ginsburg, omówiły dokładniej jakąś jego część, ilustrując to wypowiedziami i orzeczeniami z tamtego okresu. Chętnie dowiedziałabym się więcej o wprowadzaniu poprawki dotyczącej równości praw (ERA – Equal Rights Amendment) z perspektywy prawniczki – a biorąc pod uwagę sukces serialu Mrs. America, nie byłabym jedyna. Jednak ta sprawa w czterystustronicowej książce to zaledwie kilkanaście stron. Współautorką książki była sama Ruth (chociaż w polskim wydaniu mamy dużo notek dopisanych już po jej śmierci), a więc prawdopodobnie ona sama zdecydowała się na ten zabieg świadomie, gdyż zgodnie z tytułem chciała, aby to, co napisała i powiedziała przez całe swoje życie, mówiło samo za siebie „jej słowami”.
Nie chciałabym jednak sprawiać wrażenia, że książka jest wyłącznie nudna. Kiedy już przebrnęłam przez trudny język i specyfikę ubogiej narracji, mogłam poczynić wiele obserwacji. Pozytywnym aspektem tego, że książka obejmuje całą karierę Ginsburg, jest fakt, że czytelnik może zauważyć, jak wielkie zmiany społeczne zaszły na przestrzeni kilkudziesięciu lat w trakcie życia jednej osoby. Pozwoliło mi to spojrzeć na przyszłość z dużo większym optymizmem niż kiedy spoglądam na to, co obecnie dzieje się w Polsce czy na świecie. Obraz Ruth w publikacji potwierdza właściwie to wszystko, co już o niej wiemy – była kobietą inteligentną, z klasą, ale również zabawną i z ogromnym dystansem do siebie. Moim ulubionym zdjęciem umieszczonym w Moimi słowami jest 74-letnia Ginsburg na orbitreku w bluzie z napisem „Super Diva”.
Książkę Moimi słowami niewątpliwie należy docenić za ogrom pracy, jaki został włożony w jej przygotowanie, a teksty Ruth Bader Ginsburg posiadają ogromną wartość i widać w nich pracowitość i skrupulatność, które prawniczka wkładała w ich przygotowanie. Jednak mam wrażenie, że ten pokaźny zbiór to odrobinę zbyt wiele dla przeciętnej czytelniczki. Studentki prawa i prawniczki niewątpliwie docenią tę publikację, a fani samej Ruth będą zachwyceni. Jednak dla tych, które chcą dopiero zapoznać się z tą postacią lub z amerykańskim systemem prawnym, poleciłabym na początku coś lżejszego.
Tekst: Emilia Osmólska (23) – licencjonowana językoznawczyni i przyszła socjolożka. Kiedyś chciała być księżniczką, aktualnie jej wymarzona przyszłość to pokaźna gromada piesków i balkonowy ogródek, który przeżyje więcej niż kilka tygodni – to drugie powoli się spełnia. Uwielbia humus, tort bezowy i ogórki konserwowe.
Korekta: Anita Głowacka (23).