Kiedy czytasz ten tekst, ja już płynę. Powinnam być gdzieś za Krakowem, może w Sandomierzu. Jestem Mo i postanowiłam samotnie przepłynąć na Żabie (bo tak nazwałam mój zielony kajak) królową polskich rzek – Wisłę. Wystartowałam 28. maja spod Zapory Goczałkowickiej, z województwa śląskiego, moich rodzinnych stron.
Chcę w tym działaniu spojrzeć na otoczenie z perspektywy rzeki i poznać jej naturę. Pragnę tym samym zwrócić oczy odbiorców w kierunku Wisły, by poznali ją – nie tylko z perspektywy skanalizowanego miejskiego koryta, a dzikiego, majestatycznego, żywego bytu – i docenili, jak unikatowym skarbem na skalę całej Europy jest. Kiedy na całym świecie dąży się do renaturyzacji rzek i burzenia szkodliwych tam, w Polsce planowane są kolejne, fatalne dla przyrody projekty regulowania Wisły i przekształcania jej w „autostradę” wodną. W dobie pędzących zmian klimatycznych powinniśmy szczególnie zadbać o słodką wodę, bo jeżeli jej zabraknie – my również długo nie zagościmy na ziemi.
Ludzie po macoszemu traktują przyrodę. Pułapki kultur, czy niektóre wiodące religie, zaprowadziły człowieka do przeświadczenia, że to Matka Ziemia ma mu bezwarunkowo służyć, a on może ją do woli przekształcać i dopasowywać pod siebie. O tym skrajnie antropocentrycznym podejściu dotkliwie przekonały się rzeki. Te ziemskie „żyły” są notorycznie grodzone, przekopywane, sztucznie prostowane i zatruwane. A przecież rzeki są żywymi, bytami i chcą być wolne. Ludzie powinni je szanować i czuć do nich respekt. Bez wody nie ma życia.
Od samego początku, kiedy wpadłam na pomysł mojego performansu, towarzyszyło mi wiele rozmaitych emocji. Zaczęło się od gniewu i poczucia bezsilności wobec wszechobecnej ignorancji dewastowania rzek. Z agresją nic bym jednak nie zdziałała, bo zaprowadziłaby mnie ona do jeszcze większych podziałów. Stopniowo w mojej głowie zaczęła rodzić się ekscytacja na samą myśl o spędzeniu niemal trzech tygodni na tej pięknej, potężnej rzece. Nie będę ukrywała, że czuję również nutę niepewności co do samego przebiegu wyprawy – chodzi mi tutaj o zmienne warunki pogodowe. Nic jednak nie przyćmi mojej radości ze spełniającego się właśnie wielkiego marzenia. Uszyłam spory baner z hasłem, które przyświeca tej wyprawie – „Serce oddaję Rzece”. Przygotowałam także wiślany dziennik pokładowy, w którym będę zapisywała notatki ze spływu. Kocham wodę i jednocześnie czuję olbrzymi respekt do tego żywiołu. Mam nadzieję, że Wisła będzie dla mnie łaskawa – ahoj przygodo!
Ważnym dla mnie aspektem jest uszanowanie rytmu przyrody. Wciąż uczę się by pogłębiać wrażliwość na niuanse procesów które w niej zachodzą i z coraz większą uważnością i czułością staram się spoglądać na to, co mnie otacza. Zatrzymuję się na chwilę, mój oddech zwalnia i obserwuję dziejące się na moich oczach piękno natury.
Do mojej wyprawy zainspirowały mnie moje koleżanki, wspaniałe, charyzmatyczne kobiety: Cecylka Malik, która powołała do życia Kolektyw Siostry Rzeki, Justyna Budzyn – tworząca niesamowitą ceramikę artystka i lodowa pływaczka oraz Ewa Ciepielewska – gdybym miała sportretować Wisłę, miałaby ona właśnie jej twarz. Ewa tak jak flisacy pływa na tradycyjnej, drewnianej łodzi, na której organizuje co roku wiślane rezydencje artystyczne pod nazwą Flow, czyli Przepływ. Siostrzana miłość płynąca z naszego wodnego kolektywu przeplata się również z olbrzymim wsparciem ze strony mojego cudownego Dawida, męża-feministy i najlepszego przyjaciela, który od samego początku nieustannie mi kibicuje i zawsze wierzy w każde podjęte przeze mnie aktywistyczne działania.
Jest wiele powodów, dla których zdecydowałam się podjąć samotnego spływu liczącego niemal 1000 km. Dla rzeki, jak kobieta dla kobiety. Dla klimatu. Dla poznania i przezwyciężenia swoich słabości i strachu. Dla samej radości z podróży i ekscytacji. Dla innych kobiet, które też chciałyby w przyszłości spróbować swoich sił w takiej wyprawie. By złamać jeden z tych stereotypów, że tylko mężczyźni mogą śmiało stawić czoła samotnym, długim wyprawom. Dla ciekawości świata i pobycia samej z tymi najważniejszymi dla mnie kobietami na świecie – Naturą i Rzeką Wisłą. Dla zwrócenia uwagi na problem odwracania się od Wisły i jej niszczenia. Dla wyrażenia mojego sprzeciwu wobec dewastacji przyrody i największej nie do końca uregulowanej rzeki w Europie. Dla zwierząt, które żyją w rzekach i wokół nich. Rzeki nie płyną dla człowieka. One są wolne i płyną dla siebie. A ja – tak jak rzeka – meandruję swoim własnym nurtem. Jestem Rzeka Biała, prawy dopływ Wisły.
Czuję się związana zarówno z regionem Śląskim, jak i Małopolskim. Urodziłam się w Bielsku-Białej, gdzie rozpoczęłam swoją edukację artystyczną w Liceum Plastycznym im. Juliana Fałata. Odbywając podróż sentymentalną do tamtych miejsc, wracam wspomnieniami do Beskidu Śląskiego, gdzie ze stoku Magury, nieopodal domu rodzinnego mojej prababci wypływa Biała, ukochana rzeka mojego dzieciństwa, którą wzięłam pod opiekę odkąd dołączyłam do krakowskiego Kolektywu Siostry Rzeki. Na Śląsku działają wspaniałe inicjatywy, szczególnie mi bliskie – Klub Gaja, Pracownia Na Rzecz Wszystkich Istot, czy Ekologiczna Akademia Kobiet, w której miałam przyjemność uczestniczyć w zeszłym roku. Ta ostatnia jest projektem skierowanym dla działających na rzecz ochrony klimatu kobiet z regionów górniczych. W Krakowie działam lokalnie jako artywistka środowisk ekologicznych i feministycznych. Wchodzę w dialog z tradycją tego miasta – wykorzystuję ją jako inspirację do swojej działalności performerskiej m.in. do postaci Stańczyki. W lutym, po obronie drugiego dyplomu magisterskiego minęła okrągła dekada odkąd związałam się jako studentka z krakowską Akademią Sztuk Pięknych. Wierzę, że Sztuka – jak most na rzece – może łączyć ludzi różnych środowisk, by wspólnie działać na rzecz ochrony naszej planety.
Teks i zdjęcia: Mo Tomaszewska – absolwentka Wzornictwa na Wydziale Form Przemysłowych oraz Wydziału Intermediów Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Studiowała Malarstwo i Historię Sztuki w School of Fine Art, History of Art and Cultural Studies, University of Leeds, w Anglii. Obecnie jej główną formą wypowiedzi jest sztuka performance i działania artywistyczne, poruszające tematy nierówności społecznych, praw człowieka i zwierząt, ekologii. Zajmuje się projektowaniem graficznym, ilustracją i fotografią analogową. Tworzy grafiki oraz animacje do projekcji spektakli teatralnych (m.in. dla Teatru Lalek Arlekin w Łodzi, Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, czy PZLPiT „Mazowsze”). Od 2019 roku prowadzi Zuchy Studio.
Instagram: @mo_tomaszewska
Publikacja jest częścią kampanii #KlimatNaZmiany koordynowanej w Polsce przez Fundację Kupuj Odpowiedzialnie. Kampania #KlimatNaZmiany („End Climate Change, Start Climate for change #ClimateOfChange – A Pan-European campaign to build a better future for climate-induced migrants, the human face of climate change” nr CSO-LA/2019/410-153) jest współfinansowana ze środków Komisji Europejskiej oraz dotacji NIW-CRSO w ramach Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030 PROO (umowa nr 5/PROO/1b/2020).