Naga, szczupła, prężąca się w wyrazistej pozie, perwersyjna, przerysowana a nawet lekko dziwaczna. Uprzedmiotowiona ofiara męskiego spojrzenia czy ogniście pewna siebie emancypantka? Kim (a może czym) była kobieta w obiektywie Helmuta Newtona? Na te pytania w biograficznym dokumencie o fotografie odpowiedzieć starają się jego dawne modelki: niegdyś sportretowane przez artystę nieme muzy po latach zyskują głos i teraz to one kreślą przed nami sylwetkę Newtona. Pracę z kultowym fotografem wspominają między innymi Grace Jones, Charlotte Rampling, Marianne Faithfull i Anna Wintour, a widz poczuć się może odrobinę, jak gdyby oglądał kulisy sesji zdjęciowej, tyle że parędziesiąt lat po tym, kiedy w rzeczywistość się ona odbyła. Zdaniem większości przepytanych w dokumencie modelek, Helmut Newton swoimi fotografiami dodawał im sił i przedstawiał je jako pełne mocy, wielowymiarowe istoty.
Nie ma wątpliwości co do tego, że fotografa fascynował temat kobiecości, jednak dynamika jego relacji z kobietami daleka była od prostolinijnej afirmacji. Tę niejednoznaczną zależność w dokumencie świetnie opisuje Isabella Rossellini. Jej zdaniem Newton patrzył na modelkę myśląc „I like you. Damn you”: kobiety robiły na nim piorunujące wrażenie, a tym samym – posiadały nad nim władzę. Film nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy wykorzystywanie kobiecego ciała w celu uwieczniania scen zrodzonych w rozerotyzowanej wyobraźni Newtona było seksistowskim aktem mającym wziąć za ową władzę odwet i uprzedmiotowić modelkę, czy też subwersywnym dziełem sztuki.
Dokument szczególnie ciekawie ogląda się w dzisiejszych, „selfie-feministycznych” czasach. Współcześnie coraz więcej kobiet sprzeciwia się cenzurze nagości (chociażby w ramach ruchu #FreeTheNipple) i świadomie pracuje nad wstydem związanym ze śmiałym eksplorowaniem swojej seksualności. Aktualnie chyba łatwiej niż w latach działalności Newtona jest nam zrozumieć fakt, że kobieta ukazana w wyzywającej pozie naprawdę mogła znaleźć się w niej całkowicie świadomie, a do tego czerpiąc z zaistniałej sytuacji satysfakcje. Może to właśnie idea kobiety śmiało eksponującej swoją seksualność szokowała odbiorców zdjęć fotografa bardziej niż nagość sama w sobie? Oczywiście, portretowanie nagich kobiet nie czyniło z fotografa prekursora selfie-feminizmu – w rozmyślaniach nad fotografią musimy pamiętać, że istotne jest zarówno to, co widnieje na zdjęciu, ale i to, kto patrzy, na co, dlaczego i jak. W przypadku Newtona za aparatem stał w końcu heteroseksualny mężczyzna, dodatkowo będący na usługach mody i jej na wskroś kapitalistycznego systemu kreowania coraz to nowych, wymyślnych pragnień w imię zysku i zwiększenia sprzedaży.
Po obejrzeniu dokumentu na pewno najdzie was wiele refleksji na temat sposobu, w jaki na przestrzeni lat prezentowane było kobiece ciało i gdzie w tym wszystkim lokuje się kobieca podmiotowość. Przy okazji podejrzycie też niebanalną historię charyzmatycznego człowieka, zapoznacie się z niekonwencjonalnym związkiem dwojga artystów i przypomnicie sobie szereg postaci ze środowisk twórczych ubiegłego stulecia. Helmut Newton. Bestia i Piękno z pewnością nie jest obrazem wybitnie innowacyjnym, jednak jeśli interesujecie się (szeroko pojętymi) kobiecością i sztuką – zdecydowanie warto.
Autorka tekstu: Magda Falińska (27) – fanka Madonny, Michała Witkowskiego i ogórków kiszonych. Pisze o (pop)kulturze a w wolnym czasie najchętniej maluje mityczne stwory lub pije kawkę z przyjaciółmi.
Instagram: @_magdalenafa_
Dystrybutorem filmu jest Best Film.
Zdjęcie w nagłówku: fot. Alice Springs, Helmut Newton, Monte Carlo 1987, mat. dystrybutora