– Hey, nice accent, where you’re from?
– Oh, you sound funny!
– You don’t have a Polish accent tho…
– Śmiesznie zaciągasz, kiedy mówisz po polsku.
– A skąd jesteś?
Nie wiem. Jezus Maria, nie wiem. Choćbym stanęła na rzęsach, nie wiem. Lecą ze mnie siódme poty, czuje się jak na zajęciach z matematyki w gimnazjum, ale nie wiem. No clue honey. Mam dwadzieścia kilka lat i do niedawna na pytanie o to, skąd jestem, dostawałam dreszczy. Nie było dobrej odpowiedzi, która satysfakcjonowałaby zarówno mnie, jak i osoby pytające, bez kilkuminutowej historii mojego życia. Mam dwadzieścia kilka lat i jestem zupełnie wykorzeniona.

Bo jak to tak – z Polski?
Na tak zwanym Zachodzie to otwierało furtkę do kolorowej gamy uprzedzeń, ignoranckich tekstów i okrzyków kurwa! Z każdym kolejnym razem zostawał na mojej twarzy tylko grymas zażenowania. Nie wiedziałam, kim byłam zażenowana: krzyczącym czy mną samą – byciem z kraju, który kojarzony jest tak jednoznacznie i stereotypowo? Kiedy wyjechałam na studia do Anglii, pierwsze miesiące spędziłam wyzbywając się wszystkiego, co polskie: nawyków jedzeniowych, awersji do bzdurnego small talku, kubków smakowych, ale przede wszystkim akcentu, aby uniknąć kolejnych komentarzy na ten temat. Po pół roku jednak nadal w każdym pomieszczeniu byłam tą Polką, a moje zachowania były albo typowo „polskie”, albo zaskakująco „niepolskie”.
Polskość lub jej brak była główną cechą definiująca mnie w oczach znajomych ze studiów. Chciałam ją więc za wszelką cenę stłamsić i porzucić i zasymilować się w najlepszy możliwy sposób.
Wiecie, żeby nie być tą typową polską imigrantką, co tylko siedzi wśród Polaków i je w polskich sklepach. Przestałam identyfikować się z Polską, mimo że każdy z zewnątrz robił to za mnie. Nie sprawiło to jednak, że poczułam się bliżej kultury hash brown i baked beans. Nie byłam Brytyjką i nie czułam się (w pełni) Polką.

Wracając do Warszawy byłam dla starych znajomych tą, co wyjechała do Anglii, a przylatując do Londynu, byłam dla nowych znajomych tą z Polski. Wcześniej, kiedy wyjechałam z małej miejscowości do Warszawy, byłam tam słoikiem, natomiast na Lubelszczyźnie – wielkomiejską licealistką. Nie byłam swoja ani w rodzinnej miejscowości, ani w nowym mieście, do którego się wyprowadziłam, ani w nowym kraju, do którego uciekłam w poszukiwaniu swojego miejsca.
Na niczym mi tak nie zależało jak na poczuciu przynależności i na nic nie poświęciłam tyle czasu i energii co na zaspokojenie trywialnej wręcz tęsknoty. Na próżno. Nigdzie nie czułam się u siebie, wszędzie był ktoś lub coś przypominające mi o tym, że tu nie pasuję – czasem z zapewnieniem, że mimo to jestem nadal mile widziana.
Cóż mi po tym, jeśli od kilku, jeśli nie kilkunastu lat, odbijam się od ścian w poszukiwaniu własnej tożsamości, a w każdym nowym miejscu nie jestem w stanie zapuścić korzeni? Przez dwadzieścia dwa lata byłam w ciągłym limbo, uwięziona gdzieś pomiędzy każdą kolejną tożsamością, którą przybierałam. Moim jedynym pragnieniem w życiu było znalezienie sobie miejsca. Miejsca, w którym czuję, że jestem sobą, i miejsca, do którego czuje przynależność. Złotej rybki nie prosiłabym o miliony dolarów ani wieczne życie, tylko o poczucie przynależności.
Nie potrafiłam zrozumieć znajomych kosmopolitów, obywateli Europy albo i świata, ani osób, które jak za pstryknięciem palców odnajdywały się w każdym kolejnym miejscu. Stałam się zgorzkniała i zazdrosna o ich doświadczenia. Czułam rosnącą niechęć do mojej niezdolności do przystosowania się i zdefiniowania tego, kim jestem. Paląca potrzeba znalezienia własnej tożsamości przerodziła się w zgorzkniały komentariat rzeczywistości, w której zawsze czułam się poza nawiasem. Szczytem marzeń było jak najdłuższe utrzymanie początkowej iluzji przynależności do każdego kolejnego miejsca. Raz za razem rozpadała się ona jednak w drobny mak.

W tym roku skończyłam 23 lata. Pobyt w Anglii uświadomił mi, jak wiele rzeczy we mnie jest polskich.
Jak dużą rolę polskie doświadczenia dorastania – w kulturze, codzienności i otoczeniu Polek i Polaków – grały w kształtowaniu tego, kim jestem dzisiaj. Jakim językiem się posługuję, w jakiej rzeczywistości politycznej i społecznej żyję, w jakiej żyli moi dziadkowie i bliscy, a nawet dobranocki, które oglądałam. Przestałam czuć potrzebę umniejszania sobie i odrzucania kultury i nawyków tworzących tę osobę, którą jestem, przez usilną próbę asymilacji. Wyjazd z Warszawy i późniejszy do niej powrót zza wielkiej wody uświadomił mi to samo w kontekście rodzinnej miejscowości.
Mojej miejscowości. Rolę małomiasteczkowości, wykluczenia transportowego, społeczności, gdzie każdy zna każdą twarz, gdzie krzywo patrzy się na moją – bądź co bądź niekościelną – rodzinę, gdzie te rodziny chodziły do tej samej szkoły. Jestem zbiorem własnych doświadczeń i produktem społeczności, w których dorastałam. Zrozumienie własnej tożsamości zajęło mi żałośnie dużo czasu. I choć moje pragnienie znalezienia jednego, prawdziwie mojego miejsca pozostaje niespełnione, to wierzę, że zapuściłam korzenie w każdym z nich. Każde z nich ukształtowało moją tożsamość; żadnego z nich już nie chcę się wypierać.
Skąd jesteś?
Autorka tekstu: Natalia Sudoł – ukończyła Uniwersytet Oksfordzki, obecnie studiuje na Uniwersytecie Warszawskim. Geografka, miastolożka mieszkająca w Warszawie, wychowana na Lubelszczyźnie. Akademicko zajmuje się głównie ruchami feministycznymi, biopolityką, formami miejskiego oporu i prawem do miasta. Pisała m.in. dla The Lambert Magazine i GTTF zine na tematy polityczno-społeczne i feministyczne. W wolnym czasie jako osoba słabosłysząca uczy się migać w PJM, czyta o miastach i straszy ludzi socjalizmem w internecie.
Autorka ilustracji: Aleksandra Bożek – Urodzona w Krakowie w 1994 roku. Absolwentka Wydziału Grafiki krakowskiej ASP. Dyplom zrealizowała w Pracowni Miedziorytu. Zajmuje się grafiką warsztatową, ilustracją i malarstwem. W swoich pracach lubi poruszać problemy związane z człowiekiem z punktu widzenia zarówno ducha
i ciała. Inspiracje czerpie z prostych obrazów życia codziennego oraz literatury, filmu i filozofii. Po za własną pracą artystyczną zajmuje się wdrażaniem aktywności plastycznych w zajęciach z dziećmi i dorosłymi. Pracuje z różnymi grupami także z osobami niepełnosprawnymi i związanymi z mniejszościami szeroko pojętymi 🙂 Kontakt z człowiekiem w trakcie zajęć twórczych napędza ją do dalszego eksplorowania we własnej pracy artystycznej. Dotychczasowo jej prace były prezentowane w ramach kilkudziesięciu wystaw zbiorowych, w tym wystaw międzynarodowych (m.in: Rumunia, Kanada, USA, Włochy). W Krakowie odbyła się również jej wystawa indywidualna pt. Samoświadomość, na której był prezentowany cykl grafik wykonanych w technice wklęsłodruku. Jej prace można śledzić na:
https://www.instagram.com/aleksandra.bozek.art/
https://www.behance.net/aleksandrabozek/
Lubi kotki, pieski, książki, kwiatki, vege jedzonko i jesień :)))
Redakcja: Anita Głowacka (22)
Linkedin: anitaglowacka1997