(uwaga, spoilery!)
Eleven jest inna. Ogolona na łyso kilkunastolatka z (często) krwawiącym nosem i w męskich, o wiele na nią za dużych ciuchach jest uważana za dziwadło, szczególnie na amerykańskiej prowincji we wczesnych latach osiemdziesiątych. Dziewczyna wyróżnia się nie tylko imieniem (11 to jej laboratoryjny numer, potem stanie się Jane Hopper) i wyglądem, zachowuje się też dziwnie. Mało mówi, nie zna znaczenia wielu potocznych słów, nie wie, jak zachować się w sytuacjach towarzyskich, a oprócz tego ma zdolności psychokinetyczne, czyli potrafi poruszać przedmioty siłą woli.
Tak, nie da się ukryć, że Eleven jest inna i nie pasuje do mieszkańców Hawkins w stanie Indiana. Jednak miliony fanów serialu „Stranger Things” pomimo jej dziwności uważają ją za bohaterkę i wzór do naśladowania oraz kochają ją miłością bezwarunkową (do tego stopnia, że kiedy pierwszy sezon skończył się cliffhangerem i nie wiadomo było, czy El przeżyła, wybuchła masowa panika). Dlaczego? Bo Eleven jest absolutnym dziewczyńskim badassem, która swoją inność przekuwa w atut i siłę.
Dziwadło
Popularność Eleven przerosła oczekiwania The Duffer Brothers, czyli Matta i Rossa Dufferów, ojców „Stranger Things”. Serial, który zadebiutował na platformie Netflix w 2016 r. z miejsca stał się popkulturowym fenomenem. Jako przyczyny tego szalonego wybuchu miłości krytycy wymieniali wciągającą fabułę, zgrabne połączenie kinowych gatunków czy bezbłędnie odwzorowany klimat kultowych amerykańskich produkcji z lat osiemdziesiątych, który skutecznie obudził w widzach nostalgię. Ale „Stranger Things” kocha się także z powodu świetnie skonstruowanych postaci, na których czele plasuje się właśnie 12-letnia Eleven (grana przez Brytyjkę Millie Bobbie Brown), tajemnicza outsiderka. Cały serial jest tak naprawdę zresztą opowieścią o outsiderach, którzy czerpią siłę z bycia „strange” i stawiają czoła hejterom. Dziwny i niedopasowany jest każdy z bohaterów. Każdy z nich ma już też w małym Hawkins przypiętą łatkę: Joyce Byers jest histeryczką i wariatką, szef policji Jim Hopper to gbur i leń, Nancy jest ładna, grzeczna i nudna, czworo przyjaciół ze szkoły, 12-letni Mike, Will, Dustin i Lucas to grupa nerdów, z których można w szkole do woli szydzić, a nastoletnia Max to pyskata chłopczyca.
Eleven przybywa do tej małej społeczności z zewnątrz, a więc jej inność ma jeszcze jeden dodatkowy wymiar. Dziewczynka nie tylko jest dziwna, ale i obca. Jest czymś nieoswojonym i dzikim. Trudno zresztą spodziewać się czegoś innego po nastolatce wychowanej w laboratorium, która od niemowlęctwa była traktowana jako eksperyment i poddawana przemocy fizycznej i psychicznej. Kiedy dziewczyna ucieka z Hawkins Lab, widzi zewnętrzny świat po raz pierwszy, ale to, co najbardziej rzuca się jej w oczy to fakt, że jest inna od reszty ludzi. Być może Eleven nie zwróciłaby nawet na to uwagi, ale niektórzy nie pozwalają jej o tym zapomnieć. Wzrok przyciągają jej ogolona głowę (a dziewczynki z Hawkins powinny mieć albo końskie ogony, albo krótkie i urocze loczki) i laboratoryjny strój (a gdzie sukienka?). Także nieznajomość obyczajowych norm (El chce jeść na obiad tylko mrożone gofry Eggo i próbuje zdjąć przemoczone ubrania w obecności małych chłopców przerażonych jej zamiarem) czynią z niej w oczach ludzi freaka.
Powtarza jej to zresztą co chwila między innymi jej późniejszy przyjaciel Lucas. To on zauważa, że Eleven nie weszłaby do szkoły w Hawkins niezauważona („No tylko na nią popatrzcie”). Troje dwunastoletnich chłopców przemienia ją więc (chwilowo) w „normalną” dziewczynkę. Czytaj: taką, którą łatwo wtapia się w tłum i nie budzi niepokoju wyczulonych na wszelką inność mieszkańców Hawkins w 1983 r. El dostaje blond perukę oraz różową sukienkę i w końcu słyszy (od chłopaka), że jest ładna. Reaguje na to uśmiechem, nikt jej bowiem nigdy tak nie nazywał. Potem jednak zrozumie, że to nie do ładności (czyli przeciętności) dąży.
Mag z Hawkins
Jedenastkę rozsadza jednak nieprzeciętność. Niezwykłe są już jej potężne zdolności psychokinetyczne. Te początkowo budzą jednak w dziewczynie jedynie strach. Bad men z laboratorium, na czele z jej Papą (szefem badań), zaprojektowali bowiem Eleven jako broń wykorzystywaną do rządowych, ściśle tajnych i etycznie dyskusyjnych zadań. „Źli ludzie” z Hawkins Lab wykorzystywali ją fizycznie i manipulowali nią psychicznie, samotna i cierpiąca Eleven nauczyła się więc, że jej niesamowita moc to po pierwsze broń i narzędzie obrony, a po drugie źródło strachu.
Jednak dzięki akceptacji i wsparciu jej pierwszych w życiu przyjaciół Eleven zaczyna dostrzegać, że jej zdolności są częścią jej samej i to od niej – od nikogo innego – zależy, co z nimi zrobi. Dziewczyna odkrywa swój potencjał. – Nie jesteś potworem, El. Uratowałaś mnie – odpowiada na jej słowa „Jestem potworem” Mike, tuż po tym, jak Eleven dzięki swoim umiejętnościom wciąga go na górę, gdy chłopak spada z wysokiego klifu. Uwielbiający grę RPG „Dungeon & Dragons” Mike, Dustin i Lucas są pod tak wielkim wrażeniem mocy El, że w swojej paczce obsadzają ją w roli Maga, funkcji najpotężniejszej z potężnych. – To, co potrafisz, jest niesamowite. Dzięki temu jesteś wyjątkowa – uświadamia jej z kolej Kali, dziewczyna, która wychowała się z nią w laboratorium i także ma paranormalne zdolności.
Bitchin’ & beautiful
Eleven zaczyna tę wyjątkowość dostrzegać. Powoli uczy się, że bycie taką jak inni wcale nie jest aż takie ważne. Z dziecka, które marzyło o wyglądaniu, tak jak inne dziewczynki, przepoczwarza się w młodą, pewną siebie kobietę, która wciąż jednak siebie poszukuje. Z „ładnej” staje się bitchin’, czaderska. Tak jak zdziwione spojrzenia i kąśliwe docinki prowokowała jej ogolona głowa, tak uwagę zwracają w drugim sezonie jej krótkie włosy buńczucznie zaczesane do tyłu i wygładzone żelem, ciemne cienie do powiek, czarny płaszcz, dżinsy i nierówno naciągnięte skarpetki wystające z trampek (metamorfozę zawdzięcza Kali). Kiedy El po roku nieobecności wraca do swoich przyjaciół w Hawkins, robi mocne wejście. Scena, w której majestatycznie wchodzi do domu Byersów (po tym, jak chwilę wcześniej powaliła kilka potworów) i skupia na sobie spojrzenia zaskoczonych bohaterów serialu, jest dla fanów serialu jedną z ulubionych, o czym świadczy zresztą ilość poświęconych jej postów na Tumblr (podobnie zresztą jak sam jej makeover skwitowany kultowym już w fandomie „Stranger Things” słowem bitchin’).
Eleven wraca do domu, czyli miejsca, gdzie może być sobą i jest akceptowana. Nie wybiera domu matki, w którym żyje się przeszłością, ani kryjówki Kali, która razem ze swoimi anarchistycznymi przyjaciółmi zmusza ją do krwawej wendety na ich oprawcach w laboratorium. Wybiera outsiderów z Hawkins, którzy pozwalają sobie nawzajem na bycie sobą i nie wstydzą się swojego „odstawania”. Wśród nich jest jej ukochany Mike, który akceptuje ją bezgranicznie i uważa za piękną zarówno w uroczej sukience ze szkolnego balu, jak i w chłopięcym dresie i z zakrwawionym nosem. Kiedy El wchodzi do domu Byersów i wygląda bitchin’, Mike, który nie widział jej rok, dostrzega tylko ją, Eleven, a nie jej zewnętrzny wygląd.
Przez lata spragniona bliskości dziewczyna chłonie komplementy, jednak się od nich nie uzależnia. Staje się pewna siebie i własna, swoja. Z bycia pretty staje się „bitchin’”, potem, na balu, „beautiful”. El jest tym wszystkim naraz. Jej postać pokazuje dziewczynom, że mogą być jakie chcą i jedna szuflada nigdy nie pomieści ich z całą ich oryginalnością i złożonością. Nie dla dziewczyn szuflady i łatki. Tak jak Jedenastka mogą krzyczeć, płakać, bać się, być rozgniewane i roześmiane, mogą walczyć i pokonywać potwory, przytulać misie, oglądać melodramaty, grać na automatach i jeździć na desce (jak kolejna świetna dziewczyna ze „Stranger Things”, Max), całować chłopaka i tańczyć na balu. Mogą być czaderskie i piękne. A jeśli nie akceptuje ich środowisko? To co z tego. Tak jak Eleven będą miały swojego Mike’a, swojego Hoppera, swoją Joyce’a, swoich Dustina i Lucasa, przy których mogą być sobą.
El kontra potwory
El jest nieprzeciętna nie tylko z powodu swoich supermocy i wyglądu, ale także dlatego, że jest silna, dobra i pełna nadziei na przyszłość, mimo traumatycznych doświadczeń, którymi można by obdarzyć pół Hawkins. Dziewczyna nie chce, by cierpienia zaważyły na jej życiu, walczy o swoje. Zaczyna sama kierować swoim losem i nie pozwala już zamykać się w klatce. Ucieka zarówno z laboratorium, jak i z domu, w którym w drugim sezonie mieszka z Hopperem. Mimo swojego przywiązania do policjanta, El zaczyna sprzeciwiać się bowiem jego decyzji o zamknięciu jej w domu (Hopper chce ukryć ją przed naukowcami z Hawkins Lab) i odseparowaniu od Mike’a oraz reszty przyjaciół. Jej opiekun dopiero po gwałtownym sprzeciwie El zaczyna rozumieć, że zamykanie dziecka w wysokiej wieży jak baśniowej Roszpunki i nie pozwalanie mu na wyrażanie siebie (w tym wypadku poprzez używanie swojej mocy) nie jest wcale objawem miłości i troski, ale toksycznym działaniem.
Eleven nie chce już nigdy pozwolić na to, aby ktokolwiek ją kontrolował. Podejmuje własne decyzje, jest podmiotem, a nie przedmiotem: odnajduje swoją biologiczną matkę, jedzie do Chicago, aby poznać Kali, dwukrotnie pokonuje potwory, dzięki czemu ratuje przyjaciół i całe Hawkins. W pierwszym sezonie jest gotowa wręcz oddać życie za chłopców, którzy pokazali jej, czym jest przyjaźń. Kiedy Mike próbuje ją powstrzymać, ta bezceremonialnie spycha go całą swoją mocą pod ścianę. Już nigdy nikt nie powie Eleven, co ma robić. Chyba, że mu na to pozwoli.
To nie znaczy jednak, że Eleven się nie boi. Strach widać na jej twarzy zarówno wtedy, kiedy stawia czoło Demogorgonowi, jak i kiedy zamyka przejście do Upside Down. Widoczny jest także jej fizyczny ból – kiedy Eleven używa swoich mocy, z nosa leci jej krew, dziewczyna robi się blada i słabnie. Nastolatka nie pozwala jednak ani strachowi, ani bólowi sobą zawładnąć, a złe wspomnienia i lęki wykorzystuje jako paliwo do podsycenia swoich supernaturalnych umiejętności. Kiedy je ujarzmia, unosi się w powietrzu – dosłownie.
Ostateczne starcie na końcu drugiego sezonu to niezwykle mocny obraz: drobna 13-latka w czarnym ubraniu stoi w towarowej windzie wiszącej naprzeciwko olbrzymiego, złowieszczego portalu, za którym widać cień czającego się Zła. Eleven unosi w kierunku pękniętego portalu rękę, a ściany otaczające szparę zaczynają powoli drgać. Dziewczyna przywołuje bolesne momenty ze swojego życia i zaczyna przeraźliwie krzyczeć. Z jej nosa leje się krew, na twarzy widać ciemne żyły, jej makijaż się rozmazuje. El zaczyna lewitować, a z jej rąk wylatują jasne promienie, które gwałtownie spychają ciemną siłę z powrotem do portalu. Ten szybko się zamyka, a Eleven wyczerpana i płacząca spada na podłogę. Przy niej jest Jim, jej nowy ojciec, który tuląc ją, mówi jej słowa, których Eleven w swoim życiu nie słyszała często, jeśli w ogóle: „Spisałaś się świetnie”.
Ta scena z odcinka „Przejście” powinna być oglądana przez dziewczynki i dziewczyny codziennie. Każda z nas, mimo że może niekoniecznie dysponuje psychokinetycznymi zdolnościami, w swoim życiu stawia czoła potworom: złym doświadczeniom, toksycznym relacjom, przemocy, niewybrednym komentarzom, lękom, kompleksom, bolesnym wspomnieniom. Tak jak Eleven krzyczmy i płaczmy, ale nie uciekajmy – zamknijmy portal, a zło zostawmy po drugiej stronie. Zaczniemy lewitować, a potwór zniknie. A jeśli wróci? Pokonamy go jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze.
autorka tekstu: Ola Gersz – ukończyła filologię polską i kulturoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim, pracuje w mediach. Pisze, czyta, ogląda, słucha, podróżuje. Uzależniona od Netflixa, Spotify, amerykańskiej literatury feministycznej, produkcji Marvela, filmów Sofii Coppoli i czerwonej szminki. 28 wiosen nie przeszkadza jej zaczytywać się w powieściach young adult i szczerą miłością kochać disneyowskie animacje.
autorka ilustracji: Ewelina Rynkiewicz (22) – ma na potylicy przełącznik z trybu „śpij” na tryb „rysuj, jakby nie było jutra”. Rysuje, bo historie rzadko wychodzą z jej ust tak, jak powinny. Nie spieszy jej się dorastać, więc czyta komiksy i stara się utrzymywać dziecięcą ciekawość, włócząc się z kraju do kraju. Instagram, Tumblr