Postrzeganie polskiej kobiety w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych z pewnością kojarzy nam się przede wszystkim z propagandowym hasłem „kobiety na traktory”. Slogan ten powinien sugerować daleko idące zmiany w sytuacji Polek, jednak rzeczywistość nie była tak optymistyczna. Pierwsze próby takiego usamodzielnienia się okazały się trudne. Namawianie młodych dziewczyn do wykonywania „tak niekobiecych” prac stało się powodem protestów ze strony części mężczyzn, którzy nie chcieli zgodzić się na tego typu zawodowe partnerstwo. Mimo utrudnień coraz więcej kobiet pragnęło niezależności i nie chciało przyjąć roli pokornej i cichej służącej.
Tak naprawdę bardzo trudno jest jednoznacznie określić nastawienie społeczeństwa wczesnego PRLu do ambitnych, samodzielnych, pracujących kobiet. Z książek i artykułów na ten temat, a także z relacji osób pamiętających tamte czasy wynika, że zależało ono od środowiska, w jakim żyły, oraz poglądów i tradycji pielęgnowanych w poszczególnych rodzinach. Jednak mimo stopniowych zmian zachodzących w społecznej świadomości za obowiązek kobiet uważano przede wszystkim prowadzenie domu, a dopiero później aktywność zawodową lub spełnianie własnych ambicji. To, że kobieta powinna poświęcić swoje pasje dla rodziny, w dalszym ciągu uznawano za oczywistość.
W takiej rzeczywistości musiała odnaleźć się jedna z najwybitniejszych polskich poetek, Halina Poświatowska. Fakt, że nie podzieliła losu większości panien swoich czasów, zawdzięcza w dużej mierze swojej niezwykłej matce. Stanisława Myga była prostą kobietą, przez całe swoje dorosłe życie zajmowała się gospodarstwem domowym i opieką nad dziećmi. Jednak zawsze wspierała swoją córkę w rozwoju intelektualnym, sama wybierała większość książek, które z czasem stawały się ulubionymi lekturami Haliny. To właśnie dzięki matce późniejsza poetka poznała m.in. dzieła Tatarkiewicza. To niezwykłe zrozumienie dla jej potrzeb i zainteresowań sprawiło, że Halina nabrała wiary w swoje możliwości i postanowiła zdobyć jak najlepsze wykształcenie. Jako wzorowa uczennica maturę zdała z bardzo dobrym wynikiem. Odbierając świadectwo, na pewno marzyła o podjęciu studiów, jednak poważna wada serca sprawiła, że zamiar ten był prawie nierealny.
„z żywych bolesnych gałęzi
uplecione ciało mojego ogrodu…”
Choroba dawała się jej we znaki już od dzieciństwa. W 1945 r. wojenna rzeczywistość zmusiła rodzinę Mygów do ukrywania się przez tydzień w zimnej piwnicy, co poważnie zaszkodziło zdrowiu Haliny. Dziesięciolatka zapadła na anginę, której powikłania doprowadziły do powstania wady serca. Choroba rzuciła cień na życie poetki. Zwykłe codzienne czynności stały się dla niej niebezpieczne. Szybki marsz, śmiech mogły jeszcze bardziej nadwyrężyć serce. Jej młodość związana była ze szpitalem i sanatoriami. To w jednym z nich spotkała swoją wielką miłość i późniejszego męża – artystę Adolfa Poświatowskiego. Wspólne szczęście nie trwało długo. Mając dwadzieścia jeden lat, Haśka została wdową. Załamanie związane ze śmiercią męża jeszcze bardziej zaszkodziło jej zdrowiu. Jedynym ratunkiem okazała się bardzo kosztowna operacja w USA. Dzięki pomocy amerykańskiej polonii w 1958 r. Poświatowska opuściła Polskę.
Po udanym leczeniu Halina nareszcie mogła poważnie zacząć myśleć o kontynuowaniu swojej edukacji i rozwijaniu zainteresowań. Mimo że prawie wcale nie znała angielskiego, odważyła się pozostać w Ameryce i podjąć studia w ekskluzywnym żeńskim Smith College. Niewiele wcześniej ukazał się pierwszy tomik jej wierszy „Hymn bałwochwalczy”, który zdobył duże uznanie krytyków.
Halina uczyła się bardzo szybko. Mimo początkowych zaległości wyprzedziła większość dziewcząt na swoim roku i zrealizowała cały program studiów w ciągu trzech lat (program przewidywany był na cztery lata nauki). Otrzymała nawet propozycję zrobienia doktoratu z filozofii na Stanford University, jednak postanowiła wrócić do Polski i kontynuować naukę na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Mimo zaangażowania w studia poetka nie zaniedbywała pisania.
Bycie wybitną kosztuje…
Ze wspomnień amerykańskich znajomych Poświatowskiej wynika, że była ona lubiana, jednak zawsze trzymała się trochę na dystans od innych dziewcząt. Prawdopodobnie nie znajdowała z nimi wspólnego języka, ponieważ tradycyjne Amerykanki dorastające w latach pięćdziesiątych wychowywano przede wszystkim na przyszłe żony i matki. U młodych dziewcząt bardziej od bystrości i ciekawości świata ceniono ładną buzię i talent kulinarny. Konserwatywne pensje i college’e miały za zadanie nie tyle rozwinąć swoje podopieczne duchowo, co wykształcić nowe zastępy wzorowych pań domu, wpoić im odpowiednie zasady i wiadomości, które pozwolą im poprowadzić elegancką konwersację z gośćmi podczas niedzielnego przyjęcia. Trudno więc się dziwić, że głównymi tematami rozmów koleżanek Haśki były liczba planowanych dzieci i projekty przyszłych domów. Zaczynanie dyskusji o książkach, religii czy filozofii nie miało więc większego sensu. Halina zrozumiała, że jej nietypowe zainteresowania i ciągły głód wiedzy skazują ją na pewne wyobcowanie. Jej niezwykły intelekt w połączeniu z nieprzeciętną urodą sprawiał, że onieśmielała również wielu mężczyzn. Nie była tym, czego oczekiwała większość z nich, nie mrugała, nie rumieniła się na zawołanie, nie trajkotała jak katarynka. Była inna – tajemnicza – i przez to fascynująca.
Dziewczyna jak my wszystkie…
Po Halinie Poświatowskiej zostało wiele zdjęć. Za każdym razem, gdy patrzę na jej piękną twarz i widzę parę ciemnych, zamyślonych oczu, mam ochotę krzyknąć „Szczęściara! Nie dość, że genialna, to jeszcze piękna!”. Tej dbałości o urodę i elegancję również nauczyła się od swojej matki. W krótkim szkicu literackim „Halina Poświatowska w zwierciadle swej kobiecości” Katarzyna Karaskiewicz pisze, że poetka uwielbiała piękne ubrania, chętnie się malowała i nosiła biżuterię. Największą słabość miała jednak do książek i butów i często wydawała na nie więcej pieniędzy niż zamierzała. Ta rozrzutność i zamiłowanie do fatałaszków sprawia, że wybitna Haśka staje się nagle bardzo bliska. Zaprzecza wciąż niestety dość powszechnemu stereotypowi, że wytrwałość i ambicja odbiera kobietom spontaniczność, ciepło i urok. Halina lubiła być zadbana i elegancka w każdej sytuacji. Pacjenci, których miała okazję poznać podczas swoich wielotygodniowych pobytów w szpitalach i sanatoriach wspominają, że nawet tam zawsze wyglądała bardzo starannie. Drażniło ją wszelkie niechlujstwo.
„mój cień jest kobietą…”
Historia Haliny Poświatowskiej bardzo mnie wzrusza, ponieważ pokazuje, jak żyć pełnią życia, pokonując wszelkie trudności. Mimo przedwczesnej śmierci (zmarła w wieku 32 lat podczas drugiej operacji na serce) poetka zrealizowała swoje marzenia, zdobyła uznanie jako artystka i znalazła miłość. Ciągła świadomość słabego stanu zdrowia nauczyła ją cieszyć się chwilą obecną, nim będzie za późno. Dzięki takim kobietom jak ona nasza pozycja społeczna stale się poprawia. W swoim krótkim życiu Halina obaliła wiele stereotypów: pokazała, że można być jednocześnie kobiecą i ambitną, oraz że zawsze trzeba walczyć o swoje szczęście i szukać swojego miejsca w świecie, nawet jeśli inni nie chcą tego zaakceptować. Tym, co czyni Haśkę osobą tak wyjątkową, jest fakt, że nigdy nie pozwoliła, aby jej życie kręciło się wokół choroby. Nie patrzyła na świat przez pryzmat swoich ograniczeń, stawiała sobie cele i dążyła do nich. Nie chciała, żeby ktoś jej współczuł lub litował się nad nią. Nie była osobą bierną mającą pretensje do losu, bo wierzyła, że sama o tym losie może decydować. Pokazała, że wiele przeszkód utrudniających nam spełnienie marzeń istnieje tylko w naszej głowie lub jest owocem sztywnych społecznych stereotypów. Gdyby uległa przekonaniu, że będąc chorą, nie można osiągnąć szczęścia, nie walczyłaby o to, aby móc żyć po swojemu. Tematem jej poezji jest przede wszystkim miłość postrzegana przez pryzmat własnej kruchości, ale także głębokie przeżywanie swojej kobiecej cielesności i emocjonalności. Wnikliwość, z jaką opisuje nastroje i uczucia, pozwala zrozumieć, że choć krótkie, życie Poświatowskiej było niezwykle pełne.
Jej wiersze nie tracą na aktualności mimo upływu lat. Moim zdaniem są kwintesencją kobiecości, mówią o naszych najgłębszych uczuciach, o miłości, a także o pragnieniu bycia piękną. Dla mnie chwile spędzone z tomikiem jej poezji w dłoniach są spojrzeniem w głąb samej siebie.
autorka tekstu: Lila Scelina (19) jest tegoroczną maturzystką, marzy o studiowaniu filologii francuskiej i o podróżach, uwielbia poezję Haliny Poświatowskiej i Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej ☺
autorka ilustracji: Nadia Linek – ilustratorka i graficzka, uczestniczka berlińskiego fermentu, sprowokowana przez to miasto do działania. Sitodrukuje, rysuje, ilustruje, kolaboruje – najczęściej z kobietami i o kobietach, choć nie tylko.
strona: https://
fb: https://www.facebook.com/
insta: https://www.instagram.