W tym miesiącu kupiłam ponad 20 książek. Wśród nich – laureatki literackich nagród, powieści, reportaże, eseje, NOWOŚCI. I tak sobie zerkam na te okładki jednym okiem, tak się chowam pod kołdrą przed stosikiem piętrzącym się jak wyrzut sumienia. NOWOŚCI z każdym dniem tymi nowościami są już coraz mniej, a ich osuwanie się w książkowy niebyt, dzieje się równolegle z moją narastającą paniką, że NIE JESTEM NA BIEŻĄCO. Książek dużo, chęci dużo, czasu mało, więc prawdopodobnie część z nowości powędruje niechlubnie do Stosiku Wstydu, który, póki co, zakrywam lekko oklapniętym już syngonium (czy ono też się wstydzi?), żeby nie kłuł w oczy i w serduszko. 

We wrześniu wydawnictwa oszalały. Jesienią rozkwitły pąkami nowości, zapowiedzi, grubymi tomiszczami powieści, reportaży, poezji. Co czytać? Książki nagrodzone Nagrodą Literacką Gdynia? Nominacje do Nike 2020? Zapowiadane od kilku miesięcy opowiadania?

Książkowe FOMO pochłonęło mnie do tego stopnia, że zaszyłam się na kilka wieczorów z dala od zapisanych kartek, z laptopem na kolanach i z rezygnacją w głowie kompulsywnie pochłonęłam kilka odcinków „Apetytu na miłość”.

Zresetowana, zerknęłam na stosik – nowy Dukaj, Wioletta Grzegorzewska i Dodatkowa dusza, Robert Macfarlane i jego Podziemia. W głąb czasu, O czasie i wodzie, Lajla znaczy noc, Cudze słowa Wita Szostaka. Przeczytam. Kiedyś przeczytam.

Tymczasem dzielę się z Wami jesienną, subiektywnie wybraną topką, którą ułożyłam w bólach osoby wiecznie niezdecydowanej.

Patyki, badyle Urszula Zajączkowska
Wydawnictwo Marginesy

Zacznę od książki przepięknej, pełnej czułości i słownego malarstwa.
Patyki, badyle. Książka autorstwa Urszuli Zajączkowskiej, laureatki 15. edycji Nagrody Literackiej Gdynia, to bardzo wyjątkowa pozycja. Samo czytanie przypomina spacer z autorką po ulicach miast, po lesie, laboratorium. To pogranicze fizyki Newtona i poetyki, matematycznych obliczeń i filozoficznych rozważań. A to wsystko pisane z miłością i zrozumieniem.  Co ma wspólnego kot z pokrzywą? Co kryje w sobie patyk i dlaczego wydaje dźwięk, gdy przecinamy nim powietrze? Czemu listki roślin lubią się dotykać? „Rośliny są jak linie papilarne powietrza” pisze Ula i prowadzi nas za rękę przez ciemne ulice Wołomina, parki, podtyka nam pod nos mikroskop i – gdziekolwiek teraz jesteśmy – przenosi nas w swój świat. „Granice wymiarów, zarówno naszego ciała, jak i czasu, w jakim musimy się zmieścić z całym swoim życiem, utrudniają szansę poznania rozmaitych innych składowych istnienia, które przez ten cały nasz byt są niemożliwie blisko nas.” Wąchamy więc mech, obserwujemy włoski liści dyni (które, jak u Samsona, stanowią o ich sile), zachwycamy się rosnącymi w obsikanych zaułkach chwastami.

„Wszystko jest wszystkich” – pisze Ula Zajączkowska i sprawia, że po lekturze Patyków, badyli zaczniemy zauważać zdecydowanie więcej. 

Poparzone dziecko Stig Dagerman
Wydawnictwo Poznańskie

Moje odkrycie tego lata. Poparzone dziecko Stiga Dagermana to trzecia książka z Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich, po którą sięgnęłam. Żeby w pełni ją przeżyć, warto zapoznać się z życiorysem autora – Dagerman żył jedynie 31 lat (powodem śmierci było samobójstwo), aktywny twórczo był zaledwie przez nieco ponad 3 lata. Poparzone dziecko napisał w 6 tygodni. Miał wtedy 25 lat, doświadczenie pobytu w Niemczech lat 40. i w zwycięskiej Francji, w której po doświadczeniu wojny nie umie się odnaleźć, a na barkach ciążył mu romans z własną teściową. Szwedzka literatura zazwyczaj kojarzy nam się z surowością i chłodnym klimatem. Powieść o życiu Bengta zdecydowanie do takich nie należy. Woda przeplata się z ogniem, bladość skóry z płonącymi policzkami, czerwień wyróżnia się na tle białego śniegu. Fascynująca historia relacji między kochanką ojca, a synem, relacji między czwórką ludzi, którzy, pogubieni, staczają się coraz bardziej w otchłań szaleństwa. 

Książka podzieliła krytyków na dwa obozy – jedni zarzucają zbytnie epatowanie psychoanalizą, Freudem i bezpośrednimi nawiązaniami do Edypa, inni ogłaszają ją arcydziełem i najważniejszą szwedzką powieścią. 
Dla mnie – była to niezwykła uczta.

Koniec świata, umyj okna Agnieszka Jelonek
Wydawnictwo Cyranka


Nowość od Wydawnictwa Cyranka. Już od pierwszych stron byłam pod wrażeniem tego, jak trafnych określeń używa narratorka w budowaniu obrazu osoby cierpiącej na depresję. Mająca zaledwie 100 stron książka wprowadza czytelnika w środek życia Alicji zmagającej się z zaburzeniami psychicznymi. Obserwujemy jej lęki, nagłe wahania nastroju, emocje zmieniające się jak w kalejdoskopie. Jej chęć zmieniania świata przeplataną z momentami braku motywacji, zwątpieniem w siły, które pomogłyby wstać z łóżka i przetrwać kolejny dzień. „Chciałam, żeby mnie zobaczyli, i chciałam, żeby nikt mnie nie widział”- mówi bohaterka i testuje kolejne leki, terapie, pozycje w jodze i wycieczki, które mają pomóc jej uciec od własnych myśli. 

„Chciałam robić więcej. Dla świata. Angażować się, protestować i aktywnie uczestniczyć. Z czystego egoizmu. Oddałabym nerkę za poczucie sensu. Wszystko bym oddała. Mogłam tylko obojętnie gapić się na to, co mi się wyświetlało na ekranie telefonu: pożary, bomby, ludzi w kamizelkach ratunkowych łapiących oddech, ludzi w kamizelkach niełapiących oddechu. Jakim prawem to ja tonęłam? Każdy, kto zmaga lub zmagał się z depresją i atakami paniki wie, jak trudno jest wytłumaczyć drugiej osobie, z czym się zmaga. Jak powiedzieć o tym, że w ciągu 10 minut nastrój potrafi zmienić się o 180 stopni? Jak mówić o swoich potrzebach, gdy z panicznego strachu przed odrzuceniem, nie można wydukać ani słowa? 

Narratorka potrafi znaleźć na to słowa. Mimo skrywania każdej emocji przed światem, udaje jej się opisać stany, w których się znajduje i nazwać je bez przesadnego (i często występującego w opisach zaburzeń psychicznych) patosu, uwznioślenia. Przedstawia je czytelnikowi jak na dłoni i krzyczy: patrz, czytaj i nie mów więcej osobie w depresji, żeby wyszła na dwór i „nie przesadzała”. Zachęcam do zapoznania się z nową propozycją Wydawnictwa Cyranka i cóż – patrzenia uważniej na to, czy w naszym otoczeniu jest ktoś, kto potrzebuje naszej pomocy i wsparcia. 

Pustostany Dorota Kotas
Wydawnictwo Niebieska Studnia


Pustostany to pozycja szczególnie dla mnie ważna, bo opowiada o mojej dzielni – Grochowie.

Zdobywczyni Nagrody Literackiej Gdynia to opowieść pełna realizmu magicznego, wrażliwości. Wzruszająca, smutna, niekiedy groteskowa i ironiczna. Fajnie, że powstała książka o trudach dostosowania się do życia w kapitalizmie (taak, wiem, jak to brzmi), która jednocześnie nie jest banalna, pretensjonalna i zgorzkniała (jak – przepraszam, jeśli urażę – ostatni zbiór felietonów Doroty Masłowskiej).

Pustostany to historia o wycofaniu się z życia i tęsknocie za nim, o pomieszkiwaniu w pustostanach, pracy w kiosku ruchu, barwnych postaciach z bazaru na Szembeka i o Temperaturze, w której spędziłam ostatnio kilka godzin.

Polecam wziąć Pustostany pod pachę i wyruszyć na wycieczkę po Grochowie. Nie zapomnijcie odwiedzić Temperatury – pan Pomedor poczęstuje Was pyszną kawą po birmańsku i będzie czekał z mnóstwem fantastycznych opowieści!

Pełnia miłości Sigrid Nunez
Wydawnictwo Pauza


Perełka na koniec. „To najsmutniejsza historia, jaką kiedykolwiek słyszałem” – tak brzmi pierwsze zdanie głośnej książki Dobry żołnierz Forda Madoxa Forda. Autorka Pełni miłości (tłum. Dobromiła Jankowska) – Sigrid Nunez wielokrotnie przytacza te słowa, przeprowadzając nas przez mikrohistorie zbierane w ciągu życia przez dwie główne bohaterki powieści. Smutne historie wplecione są w opowieść – wydawać by się mogło – o największym natężeniu smutku, to jest w historię umierania jednej z przyjaciółek, u której wykryto nowotwór. Paradoksalnie, to ta opowieść ma w sobie najwięcej ciepła. Poznając kobietę decydującą się na eutanazję, poznajemy życie odarte ze wstydu, z masek, przybierania póz. Widzimy esencję przyjaźni, codzienność utkaną z „kropel deszczu na różach i wąsów kociąt” – jak nuci narratorka Pełni miłości wybierając ten wers z piosenki My Favourite Things. 

Po nagrodzonym National Book Award Przyjacielu Sigrid Nunez pisze książkę pozbawioną wartkiej akcji fabularnej, jednak niebanalnie wielowątkową, wypełnioną odnośnikami do innych dzieł literackich, filmowych, muzycznych. Zachęcającą do dalszych poszukiwań. 
Gdyby ktoś opowiedział mi o tym, że czyta powieść o kobiecie chorującej na raka, w której to książce występują długie opisy wykładów o rychłym końcu świata, zmianach klimatycznych, braku nadziei dla potomków, a wszystko okraszone jest cytatami z Kafki, Faulknera i… Platona, chyba nie uwierzyłabym, że na 200 stronach da się wątki te przedstawić zgrabnie i bezpretensjonalnie. A już na pewno nie założyłabym, że książka ta stanie się jedną z lepszych pozycji, które przeczytałam w życiu. 

Niesamowicie jest czytać książkę, która mimo poruszającej tematyki, spełnia zadanie, jakie według Faulknera ma przed sobą literatura – to jest pokrzepia. Być może – cytując za autorką – „Bez względu na to, jak jest smutna, pięknie opowiedziana historia zawsze podnosi na duchu”. Przepiękna powieść, która będzie wybrzmiewać we mnie jeszcze przez długi czas. Premiera 30 września, nie przegapcie!

Zamykam topkę z bólem serca. Nie zmieściłam tu jednego z najlepszych reportaży, jakie przeczytałam – Panna doktór Sadowska Wojtka Szota, nie zmieściłam wszystkich powieści i opowiadań Zośki Papużanki (nowa książka Przez jest przepiękna!), nie zmieściłam info o Nomadach Zuzy Palmer… Apeluję do wydawnictw o zachowanie rigczu, recenzenci nie mogą spać, bo ilość nowych publikacji rośnie wprost proporcjonalnie do ich książkowego FOMO.


Autorka tekstu: Ola Pakieła (28) – polonistka, uczennica Polskiej Szkoły Reportażu, na co dzień pracuje w agencji social mediowej, od kilku lat recenzuje polską literaturę współczesną. Kocha późne, leniwe śniadania, swojego kota – Chałkę i spacery po lesie. Kompulsywnie kupuje książki i rośliny, a jej największym marzeniem jest pisanie reportaży i mieszkanie w domku obok jeziora. 
Instagram: @ola_czyta 

Autorka ilustracji w nagłówku: Karolina – na co dzień mieszka w Gdańsku i studiuje grafikę artystyczną na Akademii Sztuk Pięknych. Ma 24 lata i głowę w chmurach. Interesuje się wieloma rzeczami, a każda z nich prowadzi do nowych rozwiązań artystycznych. Po przyjeździe do Gdańska zakochała się w morskich stworzeniach, które rysowała na każdych zajęciach. Marzy o nurkowaniu i zobaczeniu na własne oczy raf koralowych. Aby poznać mieszkańców wszelkich wód, przeszukiwała w antykwariatach działy biologiczne. Tam zakochała się w starych książkach i osobliwych obrazkach starych gazet. W ten sposób rozpoczęła przygodę z kolażem. Miłośniczka fotografii analogowej, polaroidów i instaxów, ale przede wszystkim kolekcjonerka wspomnień i obrazów wywołanych na papierze fotograficznym. Wielbicielka roślin i dobrej muzyki. 
Instagram kolażowy: @nie.byle.jak
Instagram prywatny: @koordi