Gdy ludzie pochowali się w domach, umykając przed niewidzialnym zagrożeniem, ulice miast przejęły One. Wyzwolone od funkcji samych siebie, mogą bezużytecznić do woli.
I tak puszki, butelki i inne kubeczki lenią się na posłaniu z liści, wystawiając twarze w kierunku nielicznych promieni słońca. Porzucone i zapomniane odnajdują w swojej samotności moment na egzystencjalne rozważania. Wcześniej przenoszone nieustannie z miejsca na miejsce, pakowane, wypakowywane, otwierane, zamykane, rzucane to tu to tam nagle zmuszone do bezruchu. I w tym bezruchu odnajdują nagle wszystko to, co zawsze było w nich. Biorą głęboki oddech, zamykają oczy i zatapiają się w sobie.
Niedaleko, wesoły parasol wyrwał się z niespokojnej dłoni i zwiedza miasto na własną rękę. Znużony osłanianiem ludzi przed deszczem swoim własnym ciałem, teraz sam jest sobie panem i władcą. Wolny, może wylegiwać się wśród liści lub zwiedzać nowe miejsca, gdy najdzie go ochota. Kierowany jedynie wiatrem i swoją intuicją.
Lecz nie wszyscy czują się dobrze z nową sytuacją. Krzesło znalazło się nagle w nowym kontekście. Wszystko, co znało wcześniej — stanie, siedzenie, podtrzymywanie, bycie częścią c z e g o ś — nagle zniknęło. Struktury, w których było ważnym, niezbędnym wręcz elementem, rozmyły się i czuje się odrobinę zagubione, trochę wręcz przestraszone. Czuje się jakieś bez sensu. Nie martw się, moje złote, każdy z nasz czasem tak się czuje. Pamiętaj, że jesteś więcej niż tylko urządzeniem do podtrzymywania pupy w trakcie konsumpcji. Masz tyle do zaoferowania światu! Wykorzystaj tę chwilę na zrobienie tego, na co nigdy nie masz czasu albo na nie robienie nic i rozkoszowanie się odpoczynkiem. Fajnie jest się czasem ponudzić. A jak ci się nuda znudzi to może pieczenie chleba?
Tymczasem, wolne od rozterek egzystencjalnych auta celebrują bezużytecznienie. Śpią spokojnie, przecież i tak nie ma komu, dokąd ani po co jechać. Odpoczywają więc i śnią o przeszłych i przyszłych podróżach. Wiedzą, że nadejdą znów czasy ekscytujących wyjazdów, mknięcia po autostradach i wiatru we włosach. Jeszcze poświeci na lakier hiszpańskie słońce i popada górski śnieg. Tymczasem zbierają siły i odpoczywają w tym chwilowym zastoju.
I tak mija dzień za dniem, miesiąc za miesiącem. Żyli w spokoju i stałości, choć podszytymi niepokojem i niepewnością. Ale mam nadzieję, że długo i szczęśliwie.
Autorka tekstu: Judyta Słomian (24): na co dzień mieszka w Berlinie, ale nie lubi zastoju więc często wpada do Polski czy gdzie tam ją poniesie. Studiowała kilka różnych rzeczy, skończyć udało jej się medioznawstwo i komunikację. Obecnie pracuję dla festiwalu filmowego, a w wolnym czasie robi zdjęcia, pisze, kręci filmy i chodzi na protesty.
Instagram: @jj.slo