Kryzys klimatyczny obejmuje cały znany człowiekowi świat. Wiele się o nim mówi, pisze, słucha, czyta. Jakby właśnie słowa miały ten uścisk odwzajemnić. Przekazać „reszcie”, jak bardzo nam przykro. Jednak zanim stały się one medium skruchy i chęci pojednania, wieki postępującego antropocentryzmu i eksploatacji zdołały nas od siebie oddalić. Myślę, że aby choć trochę ten dystans zmniejszyć, potrzeba przejścia przez nas samych. Wzdłuż ukradkiem przekazanych przekonań, gradacji, obsesji pozycjonowania. Między słowami, między ciałami, między żądzą a wdzięcznością. Poza poczuciem odrębności i hierarchii. Tekst stanowi zapis fragmentu mojej wędrówki – wcale nie tak dalekiej, właściwie jej początku.

Widzę kroczące dobrze oświetlonym trotuarem tłumy. Powiewające folie użytków wielorazowych. W powietrzu dwutlenek węgla miesza się z paniką. Wyrażany zwięzłymi sloganami pozór społecznej troski. „Stop plastikowym słomkom”, „Ten produkt nadaje się do recyklingu”. Mimo prostoty i tempa udostępnień, niewystarczający, by doścignąć postępującą zmianę.                                                                                       

Limit 250 znaków. Przejmujące fotografie żółwi. Chwytając za serce, hamują strumień „refleksji”, dociekań. Tłumią możliwości dialogu między biegunami (o Biegunach).  Potrzebę poznania drugiej (i każdej następnej) perspektywy. Chociaż próby, rozejrzenie się.                   

Taka mieszczańska ironia, że często decyzję jednostki kształtuje grupa, a los grupy zostaje oparty na decyzji jednostki. Jej drżących, niestabilnych barkach, co sezon lub kadencję zrzucających z siebie przeszłość, wszelką odpowiedzialność.

Tę ścieżkę niedługo okryje czerń, obecny system straci zasoby energetyczne. Podążających nią spotka strach, konsternacja. „Cóż to za problem skoro (nielicznym) pozostaną pieniądze”, prawda? Feudalizm ekonomiczny spoczywa na tych, którzy stoją u podnóża gór.Obciąża, wbija.

Stoję na rozdrożu w rozsypce myśli, urywkach zdań. Kawałeczkach obserwacji. Szkiełka porysowane przyzwyczajeniem. Postępująca dychotomia, wachlarz kierunków

Nie wiem, którędy pójść. Jak postawić krok. Droga się rozciąga, czasu coraz mniej. Ale nie każda ślepa uliczka oznacza koniec trasy. Zawracam więc. 

Zagubiona trafiam/zagubienie prowadzi mnie na szlak Głębokiej Ekologii, spopularyzowanej przez norweskiego filozofa, Arnego Naesa.

Teoria Głębokiej Ekologii, przekonaniem o równej wartości każdej formy życia, sprzeciwia się antropocentryzmowi, przeciwstawia zabudowie empatii. Odnajduje osobliwości we wszystkim, odsłania zażyłości. Lubię tę myśl. Rozwiązaniem nieufności – rozwiązanie sznurówek, ściągnięcie obuwniczego izolatora. Zaczynam ufać gruntowi. Szumowi, szelestom. Każdemu elementowi niesamowitej, zmysłowej kompozycji. Na pozór odseparowane organizmy współtworzą wiązkę, a wiązka umożliwia synergię, życie.

Przewrotnie, koncepcję indywidualizmu i wspomniane, destrukcyjne rozgraniczenia wzmacnia słowo – źródło idei, kompas współczesności. Werbalne symulakry usiłujące wyrazić ją kreskami, sylabami, znakami. Żyzne dla rozdziałów, separacji, odstępów.

Katastrofa fascynuje chyba szczególnie. Przedstawiana jako potężny twór linearnie zmierzający nam naprzeciw. Idealizowana muza dla dystopijnych pieśni Końca Świata. Już bez cywilizacji, ale z nieskazitelnym, prędko odradzającym się człowiekiem.

Podobnie jak porzucone, nazwane „odpadami” przedmioty, mimo iluzji szczelnych, ciemnych worków nie znikają, tak domniemane „zaświaty” wciąż są Światem.

Skutecznemu rozwojowi relacji ze Światem będzie sprzyjać nie aktualizacja, a całkowita zmiana map, które doprowadziły do obecnego położenia. Podważenie ich fragmentaryczności. Legendy, skali. Pytania! Wraz z nimi – reorientacja sfery językowej, zbiorowa introspekcja dla zdrowia ogółu.

Pochłania mnie ciemność. Wchodzę niezauważona. Mrok zaciera krawędzie i granice ponoć oddzielające nas od (ha, no właśnie-) „reszty”.

Andri Magnanson, autor książki O czasie i wodzie opisuje podobne założenie. W jednym rozdziale wspólnie z córką obliczają potencjalną długość wyraźnego wpływu człowieka na następne pokolenia. Sumą działań cytat subtelnie wyrażający sprawczość bytu:

„Wyobraź sobie. 262 lata. To czas, który spajasz. Znasz ludzi, którzy łączą te lata. Twój czas to czas ludzi, których znasz, kochasz, którzy cię kształtują. Ale twój czas to też czas kogoś, kogo poznasz i pokochasz, który ukształtujesz. Możesz go niemal dotknąć – 262 lata!”.

Kontynuuję wędrówkę, powoli.

Myślę, że esencją przytoczonego fragmentu nie jest zdumiewająca długość okresu, a zawarte w nim możliwości, zakręty, okoliczności. Przekazane nawyki, reakcje, żarty. Ślady niemal niedostrzegalne, póki się nie zatrzymamy, pochylimy zmarszczone czoła. Może warto poddać refleksji życie po śmierci? Może warto poddać refleksji po śmierci życie? Nieformalne, wielokształtne, przez dzisiejszą narrację jakby odseparowane. Zapytać, gdzie widzę siebie, swoich bliższych, dalszych i pośrednich za 150 lat.

To nie jest zwykła przechadzka a droga ku przyszłości. 

Ponoć w eseju, jeżeli nie uważać, należy „uważać, że”. Reasumując więc – uważam, że (jako jednostka) nie mogę skutecznie przeciwdziałać kryzysowi klimatycznemu. Ta niemożność nie zwalnia jednak ze starania się. Próbując doścignąć, przytrzymać proces przekraczania granic Ziemi – rozszerzyć swój malutki kosmos, czasoprzestrzeń, przetworzyć rzeczywistość i język.

Zaczynam iść. Mimo znajomej trasy, Świat jest inny. Jesteśmy inni. Złożeni z przeszłości, patrzymy wprzód. Pod, za siebie, na boki, w górę. zbieram niedopałki nadziei oraz często gaszące je materiały edukujące. (Bose*) stopy stawiam nieco inaczej.


Tekst: Tosia Lewandowska – słucha, czyta, ogląda, gubi wątek, przeżywa. Wrażenia zbiera w notatniku. Między dźwiękami i słowami sporo wędruje, zazwyczaj nie bardzo wiedząc dokąd.

Ilustracje: Krysia Wojtas – skończyła twórcze pisanie i marketing wydawniczy, ale na co dzień zakłada marynarkę i wklepuje numerki do systemu. Mało mówi za to dużo myśli – zwykle obrazami, dlatego wolny czas zapełnia rysunkami i historiami, które wykorzysta do swojej książki, którą kiedyś w końcu napisze. Na razie tylko je czyta. Uwielbia obserwować chmury, pieski na spacerach, spać i pić kawę – najlepiej taką czarną bez cukru albo cold brew w cieplejsze dni.