Sezon na truskawki
Marta Dzido

Grupa Wydawnicza Relacja

Na pewno znacie to uczucie, kiedy w wakacje leżycie pod drzewem, w cieniu, głowę trzymacie na kolanach kogoś bliskiego, a słońce dosięga tylko waszych kostek przyjemnie je grzejąc. Czujecie już? To samo cudowne uczucie towarzyszyło mi, podczas lektury najnowszej książki Marty Dzido. Pisarki i reżyserki, która na swoim koncie ma tyle sukcesów, ile dzieł.

Sezon na truskawki to jedenaście opowiadań, których bohaterkami są kobiety: dziewczynki, nastolatki, kobiety w różnym wieku. Każda z nich jest w zupełnie innej sytuacji życiowej, więc opowiada historię na swój sposób. Jednak to, jak mówią, jak krok po kroku pokazują nam coraz więcej siebie sprawia, że czuję jakbym czytała… o sobie. Jakbym znów była w podstawówce, liceum, jakbym miała już dzieci, męża, żonę czy była babcią.

„(…)czekałyśmy na dzień, w którym spośród dziesięciu imion męskich los wybierze dla każdej z nas po jednym i tego jednego trzeba się będzie trzymać aż do końca”.

To fragment pierwszego opowiadania Od jednego do dziesięciu, dzięki któremu znowu będziecie mieć dziesięć lat, znów razem z przyjaciółką nie będziecie ćwiczyć na wuefie, bo Arek wybrał Izkę, a nie was i będziecie pędzić na długiej przerwie popatrzeć, jak chłopaki grają w piłkę. Marta Dzido pisze o naszym dzieciństwie i dojrzewaniu. Opowiada historie, które miały być tylko nasze. Gdy myślałyśmy, że nikomu w życiu nie jest aż tak źle, gdy Arek nie chciał mieć żadnej dziewczyny, bo dziewczyny są głupie.

W kolejnych opowiadaniach bohaterki dorastają. Doświadczają rzeczy innych, intensywniejszych, poważniejszych. Bezpośrednio, ale nie wulgarnie, przechodzimy z nimi przez pierwsze (i kolejne) doświadczenia seksualne – zarówno te solo, jak i w parach. Czytamy o namiętnościach, zmysłowości i ciałach – kobiecych, naszych, tak podobnych, a zarazem tak od siebie różnych. Poznajemy też wątpliwości, rozterki, uczucia, które okazują się nam bardzo dobrze znane. Na przykład w opowiadaniu Luna, autorka porusza kwestię masturbacji, o której wciąż słyszymy tak mało, jeśli w ogóle słyszymy. A przecież to tak ważny temat. Przecież pierwszoplanową postacią kobiecą, powinnam być ja, Ty, nasza sąsiadka i pani, która właśnie przygląda nam się w autobusie.

Sezon na truskawki, to też książka o miłości – o tej pierwszej (do Arka) i o tych następnych (kiedy chciałyśmy rzucać szkołę i jeździć stopem po Europie). To historie o miłości najpiękniejszej, kiedy ani deszcz, ani mróz, ani nawet wścibscy sąsiedzi nie są w stanie ruszyć nas z bramy, w której stoimy.

To książka o miłości monogamicznej do chłopaka, do dziewczyny, do przyjaciółki. O tej, która trwa całe życie i o takiej, która dopiero się do życia budzi. O uczuciu, którego chcemy, albo którego nie rozumiemy. Tak jak w opowiadaniu Czerwone ferrari, gdzie bohaterka odnajduje miłość sprzed wielu lat. Choćbyśmy były teraz w najszczęśliwszych związkach na świecie, Marta Dzido pisze w taki sposób, że wspomnimy to pierwsze zauroczenie i przez kilka nocy, będzie kusić, by zrobić to, co mama Wiki i Maćka . Sezon na truskawki, to w końcu historie o miłości do siebie, do swojego ciała i do swojej wolności:

„ (…) kiedy słyszała za plecami, że się puszcza – uśmiechała się do siebie, myśląc: macie rację, puszczam się, uwielbiam się puszczać, w przeciwieństwie do was, które kurczowo się czegoś trzymacie, czegoś co zostało wam narzucone, a wy chwyciłyście to bezmyślnie i ze strachu przed tym, co inni o was pomyślą, nie puścicie się nigdy”.

Nie mam w zwyczaju uogólniać, ale każda z nas powinna przeczytać tę książkę. A pisząc „każda”, naprawdę mam to na myśli. Powinnyście przeczytać ją Wy, Wasze siostry, kuzynki, mamy, a nawet babcie. Powinnyście przekazywać ją sobie na szkolnym korytarzu, na ławce w parku i w ogródku restauracyjnym. Powinnyście dumnie nosić ją pod pachą, zaznaczać najważniejsze dla Was fragmenty, a nawet zaginać kartki. Gwarantuję, że jeżeli lato postanowi, o nas zapomnieć, a owoce na bazarach nie będą tańsze, to sezon na truskawki zrobi Wam właśnie ta książka. Marsz do księgarni!

P.S. Arek ma już żonę i nie jestem nią ani ja, ani Iza.


Autorka tekstu: Sara Sitko – studentka historii, feministka, fanka twórczości Houellebecqua i Fridy Kahlo. Zainteresowana historią i literaturą XX wieku. Od szkoły średniej zaangażowana w życie społeczne i inicjatywy dziennikarskie.
Instagram: sarasitko_