Srebro
w tym wierszu dziękuję ci
za zapach srebra z twoich ust
którymi co rano chrzcisz moją twarz
i śmiejesz się, gdy pytam
czy to nie problem, że to moja
w tym wierszu przecieram sztućce
w naszej dużej kuchni, pachnącej aksamitem
i uśmiecham się do wojennych nomadów
którzy odnajdą pod pyłem twoje inicjały
w tym wierszu stoję przed lustrem
powtarzając litanię do kafelków
i wyobrażam sobie twoją dłoń
płynącą przez wyblakły seledyn
w kierunku mojego ramienia
ach, jak dobrze, jak dobrze, że jednak cię nie ma
mało brakowało
a przekonałbym się
do własnego istnienia
Nie jestem tym, za kogo mają mnie we własnym domu
Reginaldowi Dwightowi
to jedna z tych historii, które dzieją się
pomiędzy brzegami spoconych ciał
gdy myślisz, że te czarne ramiona
wyznaczają granice kosmosu
nie można cię za to winić
wszystko zdaje się tak wąskie
że trzeba to jakoś rozpuścić
zaciszną boazerię dzieciństwa
lśniące gałęzie ramion
i nagle, znikąd, wszystko to gęstnieje
truskawkowy melodramat lampy
zimno blatu, konkret dłoni
gwałtowność oddechów
tak jak to widziałeś w przebłyskach
przyjaciele, mówisz
wypijmy za moje proroctwa
bo są jak truskawki
wypijmy za tortury klawiszy
i całonocne drżenie szyb
wypijmy za grozę
którą siejemy w wolierze flamingów
to jedna z tych historii, które dzieją się
między dwoma brzegami łóżka
gdy budzisz się wgnieciony
w jedną z mikrozmarszczek kosmosu
planeta Ziemia jest błękitna
i nic już nie da się zrobić
Druga w nocy, fiolet i kwiaty
po obejrzeniu „Zabiłem moją matkę”
meble w tym miejscu
są proste i fioletowe
z początku siedzę sam
nieruchomo wpatrując się
w powiewające cielęco liście paprotki
potem dołączasz ty
ale gdy siedzimy
siedzimy równie nieruchomo
po chwili znamy już na wylot
powtarzającą się w kółko piosenkę
moglibyśmy zapisać ją wzajemnie
na swoich twarzach
ale to chyba dobrze
pozwalamy, by stała się
równie fioletowa, co one
musimy uważać, by nie spojrzeć na siebie
wtedy zginąłby ten kolor
którego żadne z nas
nigdy nie widziało
nie ma kąpieli tak ciepłej
że mogłaby cię zmyć
nie ma ciała, w którego zagłębieniach
dałbym radę zdusić resztki ciebie
fiolet i kwiaty
majaczą mi przed oczami
gdy przymierzam zbroję
z najnowszej kolekcji
ona jest z czarnego metalu
a mój uścisk na twoich przedramionach
zawsze będzie posyłał miniaturowe błyskawice
w kierunki świata, których żadne z nas
nie potrafi nazwać
Autor wierszy: Krzysztof Wysłouch (20) – studiuje na drugim roku kulturoznawstwa w ramach Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na UJ w Krakowie. Skrzypek i aranżer, oprócz wierszy pracuje też nad własnymi piosenkami. Ma w dorobku tytuł laureata olimpiady z historii muzyki, ale w wolnej chwili pisuje recenzje muzyki pop. W gimnazjum zafascynowany dyrygenturą, w liceum kierownik muzyczny młodzieżowych musicali, obecnie kieruje się w rejony queerowego performansu.
Instagram: @helegris.jpg
YouTube: @helegris
Blog: www.bricksandstrings713168001.wordpress.com
Autorka ilustracji: Agnieszka Żyjewska (21) – studentka grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, silnie doceniająca wpływ małomiasteczkowości (Łomża represent) na jej życie twórcze i społeczne. Teatr Aktywny, w którym spędziła 5 lat swojego życia, nauczył ją tłumaczyć rzeczywistość na obraz wizualny, uzupełniający ją o nowe, nieoczekiwane konteksty. Ostatnio interesuje się estetyką „retro futury”, a w wolnym czasie marzy o lepszym jutrze.
Instagram: @agnieszka.zyjewska1