Swój pierwszy telefon, nokię 3410, dostałam, gdy poszłam do szkoły podstawowej; na komunię Simsy – i, choć był to drastyczny skok technologiczny, wciąż bardziej interesowały mnie kredki. Konta na serwisach społecznościowych utworzyłam dopiero jako nastolatka -na początku na Naszej Klasie, by wspólnie ze znajomymi grać tam w gry.
Od tego czasu zdążyłam w pełni opanować możliwości profili społecznościowych, ale książka w formie e-booka czy wiadomości głosowe wciąż wydają mi się nienaturalne. I tak sobie myślę, patrząc na dzieciaki z tabletami w rękach, czy ten świat z mojego dzieciństwa już przestał istnieć czy jednak…
Wciąż lubię brokatowe paznokcie (choć teraz małe świecące punkciki zatopione są w hybrydowej mazi), niepotrzebne gadżety (które są przecież tak urocze, że muszę je mieć) i kolorowe kosmetyki. A co z pamiętnikami? Takimi na kłódkę albo pokrytymi futerkiem. Wklejałam tam obrazki i pisałam ważne dla mnie rzeczy. Lub tymi do których wpisywali się nasi przyjaciele, zaginając róg kartki na ”tajemnice”. Czy w tym naszym dorosłym świecie nie ma już na nie miejsca?
Miałam w przedszkolu koleżankę Lidkę, której pamiętnik na ”złote myśli” był prawie zapełniony, gdy w moim wciąż ponad połowa stron była czysta. Zastanawiałam się, czy coś robię nie tak, czy po prostu tak niewiele osób mnie lubi?
Obserwowałam ją przez jakiś czas i okazało się, że każdą nowo poznaną osobę prosiła o wpis. Jej pamiętnik był otwarty dla wszystkich. Większość dziewczynek rysowała jej duże czerwone serca, wpisując w ich środek swoje imię. To był znak, że się lubimy. W pewnym momencie każda dziewczynka w przedszkolu chciała mieć swój wpis w jej pamiętniku.
Później też zaczęłam prosić nowe koleżanki o wpisy i już po miesiącu prosiłam mamę, żeby kupiła mi nowy notes. Gdy dziś otwieram te pamiętniki, pamiętam tylko koleżanki, które wpisały się na tych pierwszych kilku stronach, ale to może przez czas.
Niedawno założyłam fałszywe konto na Facebooku, które służyło mi do “badań internetu”. Dodałam tam kilka przypadkowych zdjęć i wielu przypadkowych znajomych. W jeden dzień dorobiłam się 140 przyjaciół oraz otrzymałam 380 dodatkowych zaproszeń do znajomych, na które nie mam czasu odpowiedzieć. Data urodzenia też była zupełnie przypadkowa, natomiast Lidia (takie imię nosi moje fake alter ego) otrzymała znacznie więcej facebookowych życzeń urodzinowych niż ja, Weronika, na moje prawdziwe urodziny.
Dodaję zdjęcie na instagram, zdjęcie mojej ilustracji. Niby chcę się podzielić ze znajomymi efektem swojej pracy, a niby dodaję hasztagi. No i cieszę się, gdy ktoś zupełnie mi nieznany komentuje, że moja praca mu się podoba. Nie podaję powodu, nie tłumaczy, dlaczego, po prostu się podoba, więc ja się po prostu cieszę.
Gdy byłam młodsza i miałam gorszy nastrój otwierałam ten pamiętnik i patrzyłam na te wszystkie serca i wpisy – ,,Weronika jest miła i bardzo ją lubię”. Dziś, gdy jadę brudnym tramwajem, głodna, bo rano nie zdążyłam zjeść śniadania to włączam muzykę i otwieram instagram. Sprawdzam, ile serduszek dostałam. Zakładają mi się na oczy takie błogie klapki – przecież wszyscy mnie lubią.
Autorka tekstu i ilustracji: Weronika Guenther (18) – w sieci posługująca się instagramowym nickiem @miss_ginter. Robi co może, by stworzyć kolorową, alternatywną rzeczywistość, miejsce dla współczesnych hippisów. Ostatnio zaczęła tworzyć POMIDORY zine, w którym ilustracjami opowiada historie Polski.