Jakiś czas temu zadano mi pytanie, jakie są moje mocne strony. Prawdopodobnie było to właśnie pytanie o moje supermoce. Bardzo trudno było mi wymyślić cokolwiek poza tym, że jestem zorganizowana i mam duże poczucie estetyki. Myślę, że jeżeli zapytano by mnie o supermoce moich przyjaciółek, to wymieniłabym ich o wiele więcej. Ale ponieważ tematem nie są supermoce ludzi, których znam, a moje, to napiszę o takiej, którą bardzo chciałabym mieć. Dzięki niej odpowiedź na pytanie o moje mocne strony byłaby łatwiejsza. Byłaby to moc supernieporównywaniasię.

Jak wiadomo trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie płotu i ja na pewno znam kogoś kto mieszka za tym płotem i mu tej trawy zazdroszczę. Jakiś czas temu rozmawiając z jedną z moich przyjaciółek, ustaliłyśmy, że naszemu porównywactwu do innych winni są oczywiście rodzice. Nie wiem jak wy, ale ja po szkolnym sprawdzianie zawsze musiałam przekazać im nie tylko moją ocenę, ale również oceny wszystkich klasowych Kaś. Pomimo mojej radości, że w ogóle udało mi się zaliczyć sprawdzian i że nie byłam najgorsza, a środek skali był dla mnie zadowalający, i tak słyszałam, że skoro Kasia mogła dostać 5, to i ja mogłam. Wtedy niespecjalnie zazdrościłam Kasiom ocen, nadal uważam, że szkolne oceny są mało miarodajne względem umiejętności, ale mimo to ziarnko porównywactwa zakiełkowało.

Kilkanaście lat później zaowocowało rewelacyjną umiejętnością porównywania się do wszystkich moich przyjaciółek. Jest ich całkiem dużo i wszystkie mają sporo talentów i umiejętności. Jedne mieszkają za granicą i świetnie się tam odnajdują, inne potrafią robić biznesy, jeszcze inne podróżują po całym świecie albo są bardzo mądre. Zawsze kibicuje im w osiąganiu kolejnych sukcesów, ale te sukcesy przyprawiają mnie również o niepokój, że może ja coś z moim życiem robię nie tak.

W mojej głowie zbudowałam sobie obraz idealnej dziewczyny, która jest złożona ze wszystkich superumiejętności moich koleżanek i próbuję cały czas dogonić tę osobę. Problem jest taki, że ta supergirl to jedynie kolaż z najlepszych momentów i zalet zupełnie jak instagramowe konta gdzie wszystko jest piękne i #nobaddays. Ciężko pogodzić się z tym, że nie jest możliwe, żeby być taką jak ta supergirl. Wiadomo, że nikt nie jest ciągle zadowolony (chociaż ja bym chciała), i te sukcesy i talenty wymagają dużo pracy (chociaż ja bym wolała leżeć na plaży), ale mimo to są dni kiedy bardzo ciężko złapać mi dystans do tego i podważam słuszność moich życiowych wyborów w obawie, że nie doprowadzą mnie do miejsca gdzie jest teraz ta super dziewczyna.

Aktualnie jestem już prawie miesiąc w ciepłym kraju i moje instagramowe konto ma się świetnie. Ale już w momencie kiedy będziecie czytać ten tekst będę w szarej i zimnej Warszawie opętanej przez smogowego potwora, dlatego moim przedwczesnym noworocznym postanowieniem jest to, żeby być jak palma. Palma, która rośnie dumnie i nie ogląda się na inne palmy. Kiedyś w internecie znalazłam bardzo ckliwy cytat o tym, że róże się nie porównują do innych róż tylko kwitną same sobie. Pomimo wielkiego romantyzmu tej mądrości to coś w niej jest. Żeby przerobić ją na mniej harlequinową wolę zamienić róże na palmy.

Zazwyczaj co roku w jednym z notesów robię listę nowych celów na kolejny rok. Myślę, że tym razem założę nowy notes, w którym przez rok będę rysować moje mini mocne strony i osiągnięcia, tak żeby pod koniec 2018 spojrzeć na niego i zobaczyć, że moje życie też jest całkiem spoko.

Autorka tekstu: Eliza Dunajska (27) projektantka graficzna i dyrektor artystyczna, studiowała architekturę i prowadziła markę Eliwer wraz z Weroniką Siwiec. Aktualnie mieszka w Warszawie i planuje przeprowadzić się do ciepłych krajów. Na starość chce mieszkać na Kubie, grać w karty, mieć czerwone paznokcie i palić cygara, a w międzyczasie chciałaby mieć kwiaciarnię. Kocha dziewczyńskość.

Autorka ilustracji: Marta Trawińska (24) – dumna zielonogórzanka, świeża absolwentka Edukacji Artystycznej na UZ, dyplomowana ilustratorka, uwielbia planszówki i wycieczki do lasu