Gdyby ktoś w dzieciństwie powiedział mi, że kilka lat później zostanę wojownikiem, pewnie bym się ucieszyła. Zawsze bowiem byłam bardziej typem rycerza, niż księżniczki. Teraz, gdy paradoksalnie moje dziecięce marzenia się spełniły, wolałabym siedzieć spokojnie w domu, albo na pikniku w parku, niż walczyć. A idealnie by było, gdybym mogła siedzieć w tym parku z moją dziewczyną bez obawy, że ktoś zaatakuje nas z powodu trzymania się za ręce.
Gdyby ktoś w dzieciństwie powiedział mi, że nie jestem człowiekiem, pewnie, pełna zaciekawienia i dziecięcej ekscytacji, zaczęłabym się dopytywać, kim w takim razie jestem. Może jakimś niesamowitym, fantastycznym stworzeniem o mocach nie z tej Ziemi? Supermanem? A może kosmitą? Bo gdybym była kosmitą, mogłabym polecieć w kosmos swoim statkiem kosmicznym i tym samym spełnić kolejne pragnienie – zobaczyć Ziemię z Księżyca.
Dzisiejsze czasy mają jakąś dziwną moc spełniania moich dziecięcych marzeń, ale z pewną modyfikacją – zamieniają je w koszmar. Bo w roku 2020 moje marzenie sprzed dziecięciu lat się spełniło, ale zamiast zostać kosmitą, albo Supermanem, albo chociaż księżniczką w opresji, zostałam ideologią. A zamiast odkrywać inne światy i zakamarki kosmosu, odkrywam nowe pokłady ludzkiej agresji, uprzedzeń i nienawiści.
Ostatnio bycie osobą LGBT+ nabrało nowego znaczenia. Ale nic nigdy nie dzieje się z dnia na dzień. Na zmiany musimy zapracować. A, poza kilkoma wyjątkami, ludzie mają jedną dominującą i okropną cechę – robimy wszystko nie tak, jak powinno być.
Zaczęło się od szybkich, ale nieprzyjemnych spojrzeń. Spojrzeń pogardy i zdegustowania. Spojrzeń fałszywie moralizatorskich, które krzyczą: „Nie! Robisz to źle! A ja wiem lepiej,jak się czujesz i co powinieneś robić! Tobie się tylko wydaje, że to twoje życie i możesz nim pokierować, jak chcesz!”
Następnym krokiem były słowa, które dołączyły do nienawistnych spojrzeń. „Fu, lesbijki. Pedały. Obrzydliwe.” Ale to był dopiero początek, bo słowa także potrafią ewoluować, chociaż nikt nie przypuszczał, że tak może się stać. Z ,,fu, lesbijek i pedałów” zostaliśmy „tęczową zarazą, pedofilami, zboczeńcami” i ogólną „demoralizacją”.
A potem w imię Boga, Honoru, Ojczyzny, dobra dzieci, czy jakiejś innej wymówki, do spojrzeń, słów i czasem splunięcia pod nogi doszły czyny mniej werbalne a bardziej fizyczne. A w internecie informacje:
,,Pobito parę gejów, bo na ulicy trzymali się za rękę”.
,,Nastolatki zaatakowane przez mężczyznę, ponieważ miały kolorowe włosy”
,,Atak w tramwaju na nastolatka, któremu z plecaka wystawały tęczowe flagi”
,,Dziennikarka zaatakowana na ulicy. Szła za rękę ze swoją siostrzenicą. Agresor myślał, że są parą”
I nagle żarty przestają być śmieszne, tęcza przestaje być zestawieniem kilku kolorów, a staje się celem ataków. I nawet informacja o zaatakowaniu i zdemolowaniu stoiska z napisem ,,Zmień piec” (nie płeć, dla niewtajemniczonych) przestaje dziwić opinię publiczną. Witamy w Polsce – kraju, gdzie wszystko jest możliwe. Ale niemożliwym jest, byś głośno wyrażał to, kim jesteś.
I czasem szukam w głowie jakiegoś pozytywnego aspektu. Może pocieszenia? Coś musi być. Gdzie on jest? Gdzie ten mój pozytywny aspekt? A potem idę ulicami Wrocławia i podnoszę głowę, a z góry machają do mnie wesoło pojedyncze tęczowe flagi wywieszone w oknach mieszkań. W mieszkaniach ludzi, którzy są tak samo wściekli, jak ja, tak samą chcą sprawiedliwości. Solidarność. Mały gest, ale jak bardzo cieszy. Bo zostawia w sercu małe miejsce zarezerwowane dla nadziei. Nadziei, że są na tym świecie te wyjątki od ogółu. Wyjątki, które staną za nami murem, albo uśmiechną się na ulicy. Bo dla nich trzymanie za rękę osób tej samej płci, albo nazywanie drugiego człowieka takimi zaimkami, jakimi sobie życzy, nie jest wyimaginowanym atakiem wymierzonym w ich osobę, a jest rzeczą całkowicie normalną i ludzką. Bo uszczęśliwia drugiego człowieka. A jemu szczęście drugiego człowieka nie przeszkadza.
Autorka tekstu: Julka Błach – miłośniczka sztuki, literatury i podróży. Na co dzień zaczytuje się w listach Szymborskiej, pije kawę i pisze. Marzy jej się dom nad morzem i własna kawiarnia, ale póki co usilnie próbuje wybrać kierunek na studia.
Autorka ilustracji: Barbara Mączka (23 lata) – za dnia recepcjonistka w kancelarii prawnej, nocami aspirująca graficzka spełniającą swoje zawodowe cele. W życiu ceni sobie odrobinę szaleństwa, kolekcjonuje przeżycia. Największymi wartościami w jej życiu są: rodzina, ludzie, którymi się otacza i sztuka którą żyje.
Instagram: @basiamaczka