Walentynki to święto zakochanych, ale nie znaczy przecież, że świętować je powinny tylko pary. Pokochać można przecież swoich przyjaciół, rodzinę, pasję, zwierza, ulubiony zespół i, co najważniejsze, siebie! Z okazji walentynkowego szaleństwa poprosiłyśmy czytelniczki Szajn, żeby opowiedziały nam o swoich miłościach.

Julia Figołuszka

Kocham morze, wszystko, co słone i morskie. Tęsknię za wakacjami, ponieważ kiedy indziej trudno mi go doświadczyć (mieszkam daleko od morza). Zawsze przynosi mi ukojenie, to ten spokojny rodzaj miłości.

Kocham zachody słońca. Są, jak cały spektakl aranżowany przez niebo. Podoba mi się w nich to, że później nastaje ciemność, w której łatwo się ukryć, schować swoją wrażliwość. Często płaczę przy zachodach.

Kocham maseczki oraz rytuał, który idzie z nimi w parze. Pomagają mi się zrelaksować. Rano, wieczorem, podczas kąpieli. Pielęgnacja przed i po obowiązkowa.

Kocham moich przyjaciół. Dziewczyny zawsze mnie wysłuchają, pomogą. Zawsze robimy dobre rzeczy razem. Najbardziej lubię je w moim łóżku, tam gdzie jest miękko, nie tylko dosłownie.

Więcej prac Julii >kilk<

Aleksandra Czekalska

W teatrze zakochałam się właściwie od pierwszego wejrzenia. Od pierwszego świadomego wejrzenia! Wcześniej mieszkałam w małym mieście, w teatrze bywałam rzadko, a i dobór repertuaru w trakcie wycieczek szkolnych nie był zachęcający. Doskonale pamiętam pierwszy spektakl (monodram Bartosza Porczyka), potem widziałam go jeszcze cztery razy i baaardzo żałuję, że już go nie zobaczę. Chodziłam do teatru tak często, że zaczęło mi brakować pieniędzy na bilety, więc postanowiłam działać – zaczęłam pracować w obsłudze widowni, dzięki czemu miałam możliwość oglądania spektakli, zobaczenia, jak to wszystko działa od wewnątrz, no i mogłam dorobić na bilety do innych teatrów! Dzięki mojej pracy odkryłam fascynację sztuką lalkarską i pantomimą. Mam szczęście, bo mieszkam we Wrocławiu, mieście Przeglądu Piosenki Aktorskiej, Festiwalu „Dialog”, to u nas odbyła się Olimpiada Teatralna, mamy też kilka teatrów repertuarowych, które świetnie sobie radzą. Niestety od 2016 roku pęka mi serce przez zmiany na stanowisku dyrektorskim w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Dokładnie obserwuję to, co się tam dzieje, prawie od środka i serce mi pęka, że miejsce, które kiedyś było dla mnie tak ważne, jest teraz właściwie przejeżdżane walcem, bo poziom prezentowanych tam sztuk, jest poniżej poziomu krytyki. Jest mi strasznie przykro, że mój ukochany teatr został zniszczony i już nigdy nie zobaczę tych wspaniałych spektakli.

Ale żeby nie kończyć tego tak smutno, to powiem o dobrych sprawach! W teatrze poznałam mnóstwo ciekawych ludzi, z niektórymi nawiązałam głębsze relacje, a w jednym takim się zakochałam. Kiedyś myślałam, że chciałabym spotkać chłopaka w teatrze, ale szczerze mówiąc, średnio w to wierzyłam. Na szczęście się pomyliłam i teraz razem chodzimy do teatru.

Małgosia Gralińska

Kiedy myślę o miłości, przypomina mi się mój stary rysunek. Nie kryje się za nim specjalna historia, przynamniej nie kryła się, kiedy go rysowałam. Teraz, będąc we wspaniałym związku, czytam NAS jako w pewnym sensie jedność, jak na tym rysunku. Reszta świata może się walić 🙂 Przy okazji to chyba ulubiony rysunek mojego chłopaka z mojej kolekcji.

Więcej prac Małgosi >kilk<

Ann Skupińska

Miłość, pasja i zajawka
Chłopcy, rodzina przyjaciółki, czy pasje i zajawki. Z okazji walentynek, czyli wszechobecnego święta miłości do wszystkiego i wszystkich mogłabym napisać esej o każdej z nich. Nie mam jednak w zwyczaju mówienia wszem i wobec o osobach, które siedzą mi głęboko w serduszku i chyba nie mają o tym pojęcia, więc przychodzą mi na myśl przede wszystkim analogi.

 

Fotografią na kliszy zajmuję się od około 2 lat. Sam pomysł zrodził się w mojej głowie, gdy tylko przekroczyłam progi liceum. Wtedy te nadchodzące lata wydawały mi się bezcenne. Szukałam sposobu, by je niebanalnie uwiecznić. Od tego czasu fotografuję licealne życie swoje i wspaniałych ludzi, którzy mnie otaczają i stale pojawiają na mojej drodze. Podobnie jak Winona Ryder (która była pośrednio moją inspiracją) kręciła dokument o swojej grupie przyjaciół w “Reality Bites”, tak ja zbieram cenne wspomnienia, które za niespełna 1.5 roku zostaną zmontowane w jeden projekt.

Analogi, bo tak je nazywam, to mój sposób na wyrażanie siebie, łapanie tych cennych momentów, czasami po prostu głupich ujęć, które budzą uśmiech na twarzach. Zawsze wiedziałam, że choć słaby ze mnie plastyk, to gdzieś głęboko drzemie we mnie ten artystyczny pierwiastek. Stąd też mój profil w liceum. Pewnie dlatego złapałam w końcu za aparat. Na mojej kliszy znajdziecie wszystko. Zwykle to momenty codziennego życia, zatrzymane w kadrze imprezy, koncerty, zwykłe portrety robione przypadkiem lub nie, a także obrazy uchwycone podczas moich podróży. Jak się domyślacie, z aparatem nie rozstaję się ani na chwilę. W mojej torbie czy plecaku zajmuje pozycję obowiązkową, jak portfel, klucze czy telefon. Z każdej kliszy staram się wyciągnąć to ,co najlepsze, choć zdarzają się czasem totalnie nietrafione ujęcia.

Obecnie mam w swojej głowie zarys poważniejszego projektu, oczywiście na analogach. Najprawdopodobniej będzie realizowany wśród bliskich znajomych, gdyż oprócz zdjęć, oparty będzie również na rozmowach, by nie były to jedynie puste obrazy, zostawiające pole do interpretacji. Jeśli będzie to możliwe, zostanie rozszerzony.

Na koniec oczywiście krótko o tym, czym robię zdjęcia. W mojej kolekcji pierwsze miejsce zajmuje analog kompakt firmy Premier. Kupiony na OLX za grosze, zaraz za nim Zenit TTL używany na specjalne okazje oraz klasyczny polaroid. Każdy z nich ma dla mnie wyjątkową wartość. To tyle ode mnie i mojej miłości, pasji i zajawce w jednym.

Więcej zdjęć Ann >kilk<

Karolina Jackowska

Kamil i Patrycja poznali się nad Wisłą. On tworzy muzykę, a ona rysuje. Dziewięć lat różnicy nic między nimi nie zmienia. Przez pierwsze pół roku znajomości przychodziła do niego do pracy do baru, a on szykował jej kanapki. Niedawno zrobiła mu jego pierwszy tatuaż.

Robiłam zdjęcia Patrycji i Kamil był wpatrzony w nią jak w obrazek. Chciałam, żeby się uśmiechnęła, ale była zestresowana, wiec jej chłopak zdecydował się jej pomóc. Oni codziennie świętują walentynki. A tak wyglądali po całusie:

Więcej zdjęć Karoliny >kilk<

 

Najważniejsze zostawiłyśmy na koniec – dziewczyny, kochanie najlepiej zacząć od siebie. Dbajcie o siebie, bądźcie dla siebie dobre, wybaczajcie sobie. Jedne miłości odchodzą, a inne przychodzą, z sobą jesteście na zawsze. Dlatego z okazji dzisiejszego święta udostępniamy Wam prezent od wspaniałej ilustratorki Anny Rzymyszkiewicz – cudowne, gotowe do wydrukowania kartki, które będą Wam przypominać o miłości do siebie na co dzień. Do pobrania TUTAJ.