Znasz to uczucie lekkiego poczucia winy, które towarzyszy każdemu obejrzanemu serialowi na Netflixie, filmikowi na YouTubie czy nawet książce, która nie jest zbiorem esejów Eliadego, i nie obiecuje uczynić twojego życia lepszym, czy też wytłumaczyć działania całego świata? Ja znam. Zna je też chyba każda inna osoba, nad którą unosi się, nazwijmy je roboczo – widmo pracy. 

Gdy tylko skończyłam liceum, bez problemu wybrałam sobie zajęcie na najbliższe miesiące życia. Poszłam do pierwszej „prawdziwej” pracy – podpisałam prawdziwą  umowę i z uśmiechem na ustach pucowałam na zmywaku filiżanki, do których wcześniej wlewałam z jeszcze większym uśmiechem średniej jakości kawę. Byłam i jestem wystarczająco uprzywilejowana, by praca ta nie stanowiła dla mnie przymusu. Pomimo tego moje widmo na myśl, iż mogłabym swoje najdłuższe wakacje życia spędzić inaczej, niż robiąc coś pozornie produktywnego, wpędzało mnie w paskudne poczucie winy. I całe szczęście, bo chyba nic innego nie zmotywowałoby mnie wystarczająco do wstawania o 4:30, by godzinę później zdejmować krzesła ze stołów pewnej kawiarni.

Rozmawiam czasami z moją niespełna osiemnastoletnią siostrą. Nie może się doczekać aż przekroczy magiczną cezurę dorosłości, bynajmniej nie po to, by móc zapewnić sobie piwo w sposób w pełni legalny, a właśnie po to, by iść do pracy. Widzę, jak na samą myśl o tym świecą jej się oczy. Wydaje się naprawdę szczerze podekscytowana. Jako starsza, bardziej doświadczona i znająca życie jednostka raczę ją w takich chwilach cynicznym komentarzem, mającym zgasić jej entuzjazm. Uświadamiam sobie jednak chwilę później , że robiłam i robię dokładnie tak samo. Chyba z racji tego, że jesteśmy siostrami nasze widma są tak do siebie podobne – pomimo tego iż nie musimy pracować,  narzucają nam (jestem prawie pewna, że śmiejąc się przy tym perfidnie) wizję pracy dla pracy, której największą korzyścią jest zamaskowanie tlącego się pod skórą poczucia winy. 

Mam całe mnóstwo znajomych, zajmujących się mnóstwem ciekawych i inspirujących rzeczy. Malują, rysują, śpiewają, grają na trąbkach i w szachy, czytają mądre książki i nawet je rozumieją. Jestem więcej niż pewna, że odczuwają raz na jakiś czas paraliżujący strach przed nicnierobieniem. Nasze widma współistnieją i przenikają się, wpędzając nas a jakże! – w poczucie winy. Stawiają „robienie rzeczy” na piedestale jako wartość najwyższą z możliwych.

Poczucie winy raczej nikomu nie kojarzy się dobrze.  Siedzi zawsze z tyłu głowy, czekając by wyjść w najmniej odpowiednim momencie przy wtórującym mu śmiechu widma pracy. Jest z nami od dawna, nawet nie zauważamy gdy pojawia się w naszym życiu. Jednak jego działanie zauważyć już łatwiej. Gdy widzę moich utalentowanych znajomych czy też ogólnie ludzi „robiących rzeczy” czuję prócz odpowiednio dumy czy radości także poczucie winy, sprowadzające się do prostego wniosku, który, jestem pewna, podsuwa mi widmo – dlaczego ja nic nie robię, skoro inni robią?

Czy to dobrze? Nie wiem. Wiem tylko, że bez niego zrobiłabym bardzo niewiele. A na pewno nie napisałabym tego tekstu.


Autorka tekstu: Blanka (20) – mówi w kilku językach ale porzuciła je na rzecz socjologii i kulturoznawstwa. Lubi śmiać się z ludźmi i do ludzi oraz robić im zdjęcia z lampą błyskową, gdy są pijani.
Instagram: @blaadzik

Autorka ilustracji: Patrycja Engele – nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. Ma licencjat z ekonomii, magistra z e-biznesu, pracuje w IT, a w wolnym czasie podyplomowo studiuje rolnictwo, uczy się gry na ukulele i rysuje. A przede wszystkim kocha spać i dobrze zjeść.
Instagram: @engele_art