Kolejni papieże przepraszają za krzywdy, jakich dopuszczają się duchowni wobec dzieci. Księża w kazaniach, czy innych listach do wiernych, przekonują, jaką tragedią są nadużycia dorosłych wobec dzieci, a celebryci na Twitterze prześcigają się w potępianiu pedofilii – chcą wieszać i kastrować takich ludzi, bo sami mają “małe dzieci”, które muszą chronić.

Powstają książki, reportaże, piosenki i filmy, które za każdym razem mają odmienić życie ofiar, pogrążyć przestępców i otrzeźwić całą opinię publiczną. Niezależnie od tego, czy dotyczą pedofilii w Kościele, w show biznesie, w rolnictwie, czy lotnictwie wstrząsają nami… na chwilę. Przez kilka dni paski na kanałach informacyjnych prezentują całą gamę kolorów, które biją po oczach nośnymi tytułami. Eksperci z każdej możliwej dziedziny godzinami debatują o tym, kto i dlaczego zawinił – rodzice, policja, prokuratura. Politycy prześcigają się na konferencjach prasowych, w zapewnieniach o powołaniu już, teraz, natychmiast komisji śledczych, a przygnębieni dziennikarze, ze smutkiem w oczach wszystkiemu się uważnie przysłuchują. I tak w kółko.

Zgodnie z artykułem 200 Kodeksu Karnego, za obcowanie płciowe (bądź inne czynności seksualne) z osobą poniżej 15 roku życia, grozi kara pozbawienia wolności od lat 2 do lat 12. Wydawać by się mogło, że kiedy Polska obejrzy filmy Sekielskich, filmy Latkowskiego, czy kiedy przeczyta którykolwiek z wielu reportaży na ten temat, zatrzęsą się mury skrupulatnie budowanego przez wiele lat imperium milczenia na temat wykorzystywania seksualnego dzieci, a sprawcy trafią do więzienia na lat 12.

I trzęsą się – ale nie te mury, które powinny. Nie pochylamy się nad ofiarami – chłopcami, dziewczynkami, nastolatkami, młodzieżą. Nie zastanawiamy się nad tym, czy otrzymali potrzebną pomoc psychologiczną, nie studiujemy dokładnie statystyk samobójstw, czy trwałych problemów psychicznych. Nie przyglądamy się temu, czy dzieci poradziły sobie z niewątpliwą traumą, czy nie zostały wyrzucone z domu, czy mają co jeść. Interesuje nas coś innego – nazwiska. Nazwiska księży, biskupów, celebrytów, którzy wiedzieli. Tych, którzy coś słyszeli, coś zobaczyli, coś przemilczeli. Chcemy wiedzieć, jaki alkohol piją, jakie zażywają narkotyki i kto ma obrzydliwsze fetysze.

I tak jak w przypadku gwałtu na dorosłej kobiecie, kiedy pierwszym pytaniem jest: „co miała na sobie?”, a drugim: „ile wypiła?”, tak w przypadku pedofilii, zamiast pytać o to, co w głowie miał pedofil, słyszymy pytania, o to, kto pozwolił nastolatce wyjść z domu. Nawet teraz oglądając debatę na kanale informacyjnym, słyszę jak czterech mężczyzn (a jakże), zastanawia się, co wciąga show man z TVN-u, a nie, co dzieje się ze zgwałconymi dziewczynkami.

Powstać może jeszcze sto tysięcy filmów i dwa razy więcej książek może zostać napisanych, ale nic się nie zmieni, jeśli będziemy szukać sensacji w nazwiskach celebrytów, zamiast wspierać ofiary.


Autorka tekstu: Sara Sitko – studentka trzeciego roku politologii, feministka, fanka twórczości Houellebecqua i Fridy Kahlo. Zainteresowana historią i literaturą XX wieku. Od szkoły średniej zaangażowana w życie społeczne i inicjatywy dziennikarskie.
Instagram: sarasitko_