Jak powinnam pisać o schizofrenii, gdy sama na nią choruję? Czy mam mniejsze prawo do wypowiadania się o niej, z racji tego, że nigdy nie będę obiektywna, czy wręcz przeciwnie, mam taki przywilej, gdyż posiadam „doświadczenie”?? Czy to właściwe twierdzić, że schiza jest moją muzą, rodzajem wewnętrznej kompanki, która daje mi inspirację i napędza do pewnych działań? Czy da się pisać o chorobie psychicznej afirmatywnie tak jak Sunaura Taylor pisze o swojej fizycznej niepełnosprawności1? Nie wiem, ile z tych pytań doczeka się odpowiedzi. Być może w niektórych są one już zawarte… Ten esej będzie nie tylko o mojej schizofrenii, ale także o jej filmowych przedstawieniach. – Chciałabym na ich przykładzie pokazać , jak schizofrenia jawi się „normalsom”. Czy dzielenie nas na wariatki i „normalki” jest etyczne? Czy jako schizofreniczka mam prawo tak o sobie mówić? Czy nie powinnam używać formy poprawnej – osoba z doświadczeniem schizofrenii (a dokładniej zaburzeń schizoafektywnych)? A co, jeśli chcę przejąć słowo „wariatka” na podobieństwo tego, jak społeczność osób LGBT+ przejęła słowo queer, a społeczność osób z niepełnosprawnościami słowo crip (od cripple)?

Na początek będzie o mistrzu stygmatyzujących przedstawień osób chorujących na choroby psychiczne. Wstręt to jedno z pierwszych dzieł Romana Polańskiego. Film z 1965 roku był bardzo dobrze oceniany i brawurowo zagrany. W roli głównej wystąpiła znana francuska aktorka Catherine Deneuve. Dzieło opowiada o młodej kobiecie, Carol Ledoux, która odczuwa wstręt do płci przeciwnej. Po wyjeździe siostry zaczyna coraz bardziej zatapiać się w swoim świecie. Dobitnie pokazuje to między innymi pogłębiający się chaos w jej mieszkaniu, którego przykładem może być rozkładające się i zapewne niezwykle cuchnące mięso. Cały wstręt, który czuła kobieta, skupił się (nienaturalnie) na mężczyznach, zastępując (naturalną) odrazę do tego, co powszechnie uznawane za obrzydliwe. Na tym poziomie utożsamiam się z bohaterką, ponieważ moja schiza miała podobne przejawy – nie dbałam o to, jak wyglądało mieszkanie. Nieporządek ogarniał nie tylko przestrzeń, w której się znajdowałam, ale także moją głowę. Brakowało jedynie rozkładającego się mięsa. Ponadto odczucie wstrętu – choć może bardziej lęku – w stosunku do mężczyzn też mi towarzyszyło. Miało to swoje źródło w akcie przemocy seksualnej, którego doświadczyłam rok wcześniej. Miałam rozbudzone libido, ale nie uprawiałam z nikim seksu, za bardzo się bałam. Wydaje mi się, że był to już wtedy pewien rodzaj manii. Teraz za to, na lekach, ten lęk przed mężczyznami minął (a może to czas w pewnym stopniu zagoił rany).

Ale wróćmy do naszej bohaterki. Kobieta w schizofrenicznej psychozie zaczyna zabijać mężczyzn. Wcześniej zwróciłam uwagę na pozytywny odbiór dzieła. Rzeczywiście nie da się zaprzeczyć, że film trzyma w napięciu, a od głównej bohaterki nie można oderwać wzroku. W takim wypadku należy zadać jedno pytanie – co właściwie nie jest w porządku? Otóż to, że powielanie takich obrazów jest po prostu nieetyczne. Osoby cierpiące na schizofrenię nie są statystycznie bardziej niebezpieczne od „normalsów”1. Tymczasem, jakby poziom stygmatyzacji społecznej był niewystarczający, reżyserzy produkują znane i lubiane przedstawienia świrów-psychopatów, świrów-sadystów, świrek-przemocowczyń. W Lokatorze Polański też ucieka się do tej kliszy, nie tak spektakularnie, ale jednak, ponieważ w filmie główny bohater beszta bez powodu, a następnie uderza w twarz małego chłopca. Jakie to wygodne – oddelegowywać zło na tych wszystkich świrniętych, na tych z marginesu, na tych, którzy powinni być pozamykani.

*

Oczywiście „pastwię się” nad Polańskim, moją dawną reżyserską miłością, choć równie dobrze mogłabym poddać krytyce chociażby AlfredaHitchcocka. Psychoza – tu znów osoba, która jest postrzegana jako schizofreniczna, zostaje2 przedstawiona niczym potwór. Cierpiący na tytułową psychozę Norman Bates morduje w swoim hotelu młode kobiety, do których czuje pożądanie. Za wszystkie zbrodnie odpowiada jego alternatywna osobowość, będąca wcieleniem zamordowanej przez niego matki. Kobieta budziła się w mężczyźnie i zabijała z powodu zazdrości o syna. I jak tu się nie bać tych „strasznych schizofreników”, gdy w wielu filmach sąprzywoływane takie obrazy jak w przytaczanej Psychozie? Jak mam się nie bać siebie? Dużo czasu zajęło mi , odcięcie się od tak krzywdzących stereotypów. Nie chciałam widzieć siebie przez ich pryzmat. Czy zaatakowałam kogoś? Oczywiście, że nie. Tak jak przeważająca większość osób chorujących na schizofrenię. Należy walczyć z obrazami schizofreników-okrutników – zarówno w świadomości społecznej, jak i w swojej głowie. Walka o to, by się nie autostygmatyzować może być równie trudna, co leczenie objawów choroby. Czy doczekamy się czasów, gdy schiza nie będzie widziana jako piętno?, Niekoniecznie musi budzić lęk. Chcę być dostrzeżona w swojej inności, w swojej niezwykłości. I w tym właśnie zaakceptowana.

*

Pająk Davida Cronenberga w odróżnieniu od Wstrętu czy Psychozy nie przedstawia jednoznacznego obrazu schizofrenika-zbrodniarza. Jest schizofrenik-nieszczęśnik, który wciąż przeżywa swoją przeszłość lub raczej jej imaginację. Dennis Cleg mieszka w ośrodku dla osób z chorobami psychicznymi, a jego egzystencja zdecydowanie różni się od przeciętnej. Można uznać, że żyje na granicy samodzielności i niesamodzielności, przeszłości i teraźniejszości, fantazji i prawdy. Tutaj znowu pojawia się motyw przemocy – główny bohater jeszcze jako dziecko doprowadza do śmierci swojej matki.. Schizofrenia w filmie została zredukowana do nieszczęścia – bardzo podkreśla to ponury klimat filmu. Osobowość bohatera opiera się wyłącznie na jego chorobie. Przez to możemy oglądać jedynie postać wiecznie udręczonego schizofrenika. . Nie potrafię dokładnie określić, czy taka wizja bardziej mnie nudzi, czy może denerwuje. Chciałabym obejrzeć film, który przedstawia życie osoby ze schizofrenią w jakiejś autentyczności, w chwilach złych i dobrych. Wizja rozpaczającego schizofrenika mnie nie pociąga, wydaje mi się banalna i przez swój banał niekompletna czy wręcz zakłamana.

*

Weźmy teraz na tapet Piękny umysł Rona Howarda opowiadający historię Johna Forbesa Nasha Jr. Film ma dwa oblicza, ponieważ z jednej strony pokazuje, że ze schizofrenią da się żyć, a nawet odnieść ogromny sukces. Można też założyć rodzinę, co dla przeciętnej osoby niezapoznanej z tematem choroby nie musi być oczywiste. Jednak film jednocześnie reprezentuje narrację egzotyzującą – podobnie jak w odniesieniu do osób z autyzmem robi to Rain Man Barry’ego Levinsona.Choroba poniekąd zaczyna wyznaczać ramy geniuszu jednostki. . Człowiek staje się istotą, która swoją wybitnością musi odkupić chorobę. Piękny umysł serwuje nam coś na kształt figury „superkaleki” – trzeba spektakularnie przekroczyć swoją niepełnosprawność , aby zostać uznanym za osobę równie ważną czy potrzebną. Człowiek z chorobą psychiczną ma szansę na godną pozycję społeczną wtedy, gdy udowodni swoją wartość, okaże szczególne predyspozycje, zadziwiający talent. Jeśli tego nie zrobi,utknie w stereotypie, pozostanie w tłumie zlanych ze sobą „wariatów” i „wariatek”.

Jak w zwierciadle Ingmara Bergmana to obecnie mój ulubiony film o schizofrenii. Chorująca na nią Karin przebywa w domku wypoczynkowym wraz z ojcem, mężem i bratem. Można uznać, że na pierwszy plan wysuwają się głównie uczucia mężczyzn wobec kobiety.

W tym przypadku również mogą utożsamić się z bohaterką. Tak jak ona w zaostrzeniach schizy poszukiwałam sacrum. Tak jak ona zamiast wzniosłej, pięknej, metafizycznej przestrzeni, otrzymywałam bilet do sfery zupełnie innej, napełniającej mnie niezidentyfikowanym lękiem.. Schiza jako zawód – taka definicja najbardziej do mnie trafia. Trudno mi pisać o tym filmie, ponieważ potraktowałam go bardzo emocjonalnie. Oszczędność wyrazu aktorki grającej osobę chorującą na schizofrenię trafiła do mnie o wiele bardziej niż liczne przejaskrawione wizerunki tej choroby.

Schiza jako szukanie Boga. Schiza jako ciągły niedosyt. Schiza jako ciągłe oczekiwanie. Bohaterka kiedyś byłaby uznana za mistyczkę, teraz została wpisana w świat osób chorych psychicznie . Cierpienie życia w dwóch światach, niezrozumienie bliskich, samotność, bezsens – tak można określić główne składowe życia Karin

Jeśli chcecie obejrzeć jakiś film o schizie, najbardziej polecam wam właśnie Jak w zwierciadle. To dzieło ma w sobie wiele autentyzmu, a główna bohaterka została ukazana przez pryzmat swojego człowieczeństwa , które nie zostało zredukowane jedynie do schizofrenii.

*

Drag niepełnosprawności. Pisze o nim Tobin Siebers w tekście Niepełnosprawność jako forma maskarady. Analogicznie mówić można o dragu chorób psychicznych. Nic nie cieszy tak jak dobrze odwzorowany „świrus”. Jednak co, jeśli zdamy sobie sprawę, że to przecież tylko drag, imitacja oddająca naturę czy też sedno choroby tak, jak drag king oddaje sedno męskości, a drag queen kobiecości? Czy film będzie nas cieszył w równym stopniu, gdy w pamięci będziemy mieli fakt, że choroba psychiczna jest w gruncie rzeczy przed nami ukryta, a obraz, na który właśnie patrzymy, przyczynia się do stereotypizacji i stygmatyzacji osób chorujących psychicznie? Nie chodzi mi oczywiście o to, by zbanować wszystkie filmy o osobach z chorobami psychicznymi. Tak jak Judith Butler nie postuluje cenzurowania pornografii, choć przyznaje, że rozpowszechnia ona szkodliwe wizerunki kobiet, tak i ja nie jestem szczególną zwolenniczką cenzurowania, chociaż uważam, że drag osób chorujących psychicznie często jest czynnikiem rozpowszechniającym „niezdrowe” i destabilizujące społecznie przekonania. . M Warto kontestować i przejmować – tak jak Teatr 21 przejmuje klisze dotyczące osób z niepełnosprawnościami, np. freak show.

*

Na polskim gruncie drag schizofrenii został brawurowo ukazany w przedstawieniu Teatru Telewizji pt. Kuracja Wojtka Smarzowskiego3. Mamy tam piękny przegląd stereotypowych wizerunków „prawdziwych świrów”. Drugoplanowi aktorzy dwoją się i troją, by jak najbardziej „uświrować” swoje postacie. Tutaj także pojawia się przemoc – pacjenci nie tworzą wspólnoty, są wobec siebie nieufni, zdystansowani i nastawieni wrogo do tego stopnia, że stosują wobec głównego bohatera, Andrzeja Majera (i nie tylko niego), przemoc psychiczną i fizyczną. Jest to wizja różniąca się zupełnie od tej, którą mam ja, osoba z doświadczeniem pobytu w takim miejscu. W podwarszawskich Tworkach na oddziale żeńskim panowała dość przyjazna atmosfera. Współtowarzyszki w chorobie często oferowały mi pomoc, możliwość spędzenia czasu, porozmawiania, czy nawet pooglądania tzw. głupot. Sądzę, że niezwykle ważne jest to, by „unormalniać” szpitale psychiatryczne. Chciałabym, żeby nie jawiły się one jako przestrzeń rodem z filmów grozy, a jedynie jako miejsce otrzymywania pomocy. Jeśli ktosia chciałaby wyrobić sobie realne pojęcie o życiu w szpitalu psychiatrycznym, bardzo polecam reportaż Głośnik w głowie. O leczeniu psychiatrycznym w Polsce Anety Pawłowskiej-Krać – obraz bez upiększeń, ale też bez demonizowania.

Byłoby cudownie, gdybyśmy rozmawiali o schizie na luzie, przy popcornie czy kawie, bez spiny, ale wciąż z szacunkiem dla osób dotkniętych chorobą. Schizofrenia to temat tabu i czas to nareszcie zmienić. Może mogą przyczynić się do tego także filmy? Czy istnienie świata, w którym spotykamy się z etycznym dragiem schizofrenii jest możliwe? A gdyby dało się stworzyć (pomysł abstrakcyjny, ale do odważnych świat należy) takie filmy i spektakle, w których role osób chorujących psychicznie, grałyby osoby z doświadczeniem takich chorób? Główny temat nie byłby wtedy odsunięty na bok, wyjęty poza kadr ale właściwie pokazany, ujawniony. Wydaje mi się, że byłoby to niezwykle korzystne dla nas wszystkich, zarówno dla tych „normalnych”, jak i dla tych „chorych”.


Tekst: L. K. – filozofka, kociara, prowadzi bloga: zyciezeschiza.wordpress.com.

Korekta: Iga Dudzińska.

Ilustracje: Karolina Graczyk – współtwórczyni i naczelna graficzka magazynu o kinie Final Girls. Inspiracje do kolaży czerpie z psychodelii, retro grozy i filmowej pulpy. Jej prace można znaleźć na instagramie @something.weird.collage.


1 Na temat mitu o zagrożeniu płynącym ze strony osób chorych na schizofrenię zob. M. Nowicka, Mity i fakty na temat schizofrenii, https://web.swps.pl/centrum-prasowe/archiwum-centrum-prasowego/278-badanie/13653-mity-i-fakty-na-temat-schizofrenii [dostęp: 13.07.2022].

2 W przypadku Batesa raczej należałoby mówić o osobowości mnogiej niż o schizofrenii – jednak powszechnie kojarzony jest on właśnie z tą drugą opcją. Zob. A. Kosmalska, Schizofrenia: mit popkultury, https://www.medexpress.pl/schizofrenia-mit-popkultury/65129 [dostęp: 21.07.2022].

3 https://www.youtube.com/watch?v=-dgrNOASeUQ&t=2s [dostęp: 13.07.2022].

1 Zob. S. Taylor, Bydlęce brzemię. Wyzwolenie ludzi z niepełnosprawnościami i zwierząt, Warszawa 2021.