Przez ostatnie miesiące przeczytałam dużo smutnych książek. W smutnych książkach można się schować, można odnaleźć w bohaterach własne lęki, niepokoje, melancholijnie zakałapućkać się w deszczowych uczuciach. Smutnych książek jest więcej. Zimniejsze pory roku, paradoksalnie, zachęcają do współodczuwania z szarym światem, więc po literaturę pełną westchnień także sięgamy częściej. Szukając książki, którą moglibyśmy podarować bliskim na Mikołajki powinniśmy kierować się jednak innymi kryteriami. Nie chcemy podarować literatury pełnej chłodu, lecz ciepła. Dlatego też dzielę się z Wami listą powieści i opowiadań, które rozgrzewają serca i sprawiają, że mamy ochotę schować się między stronami, niczym w najcieplejszym kocu.
1. „Ukochane równanie profestora”
Yōko Ogawa
Wydawnictwo Tajfuny
Kto z Was jeszcze nie zna Wydawnictwa Tajfuny, niech szybko nadrabia zaległości. Spośród czterech książek tego małego wydawnictwa to właśnie „Ukochane równanie profesora” jest moja ulubioną pozycją. Ta niezwykle delikatna, subtelna powieść zatrzymuje na chwilę czas i wzbudza na nowo dziecięcy zachwyt codziennością. Główny bohater – tytułowy profesor, którego pamięć trwa tylko 80 minut – w liczbach i skomplikowanych równaniach, których rozwiązanie nastręczało mu znacznie mniej problemów niż ułożenie relacji z drugim człowiekiem, odnajdywał spokój i ład. „Ukochane równanie profesora” utkane jest z mnóstwa czułych szczegółów, odnajdujemy w nim esencję japońskiej kreacji świata przedstawionego. To pełna delikatnych sugestii, niedopowiedzeń, przepiękna opowieść o miłości, która niemal bezszelestnie pojawia się na kartkach. To jedna z niewielu książek, do której z pewnością będę wracać.
2. „Moja żona głaszcze jeże. Rozmowy małżeńskie”
Błażej Strzelczyk
Wydawnictwo Czarne
Jak wyglądają kompromisy w związku dwójki himalaistów? Co pomaga wytrwać będąc w związku z żołnierzem? Co po wielu latach małżeństwa wspomina się z rozrzewnieniem? Jakie koty chodzą po podwórku profesora Karola Modzelewskiego? I wreszcie – dlaczego Hanna Gucwińska głaszcze tytułowe jeże? Książka „Moja żona głaszcze jeże. Rozmowy małżeńskie” to czułe i mądre opowieści o miłości i wzajemnym zrozumieniu oraz poruszające świadectwo pogodzenia się z upływającym czasem. To rozmowy, które przypominają długie dyskusje przy kuchennym stole, z kubkiem herbaty i ciasteczkami na ceramicznych talerzykach. Niezwykle wzbogacająca lektura zarówno dla tych, którzy mają długi staż związku, jak i tych, którzy znajdują się dopiero na starcie. Z uśmiechem na ustach czytałam o codziennych radościach, wybaczaniu, pasjach, budowaniu wspólnego życia i kompromisach, o miłości z przyjaźni i przyjaźni w miłości.
Zdecydowanie jedna z cieplejszych premier tej jesieni!
3. „Domy bezdomne”
Dorota Brauntsch
Wydawnictwo Dowody Na Istnienie
Prosta, kwadratowa kostka, dwuspadowy dach, dym unoszący się z komina, symetryczne okna. Dom w takiej postaci kojarzy się z ciepłem, rodziną i bezpieczeństwem. To archetyp. Jego ceglaste, mocne ściany ochraniają domowników, w zimie ogrzewając, w lecie – oddając chłód. Takich budynków jest w Polsce coraz mniej. Popadają w ruinę lub stają się zabytkami, w których nikt nie chce mieszkać. A niezamieszkane – tracą sens, marnieją i starzeją się szybciej. Potrzebują czułości, o czym dobrze wie Dorota Brauntsch – autorka cudownego, poetyckiego reportażu „Domy bezdomne”, miłośniczka pszczyńskich, ceglanych budynków. Pisarka zatrzymała czas, zgrabnie łącząc teraźniejszość z przeszłością. Podarowała czytelnikom niezwykłą opowieść o przestrzeni, jej użytkownikach oraz o szacunku do rzeczy i natury. „Cegła jest jak dobrze wypieczony chleb” – pisze Brauntsch z niezwykłą, reporterską czułością, którą wyczuwamy na każdej stronie jej książki. „Domy bezdomne” to etiudy, które wybrzmiewają jeszcze długo po odłożeniu na półkę. Ich lektura wzbudza łagodność i otwiera na bardziej świadome przeżywanie świata.
4. „Pan wszystkich krów”
Andrzej Dybczak
Wydawnitwo Nisza
Nominowany w 2018 roku do Literackiej Nagrody Nike zbiór opowiadań „Pan wszystkich krów” jest jedną z moich ulubionych książek. Jak poetycki język połączyć z szorstkością dialektu wsi? Jak w nienachalny sposób do delikatnej narracji włączyć agresywne wulgaryzmy? Jak bez moralizatorstwa nakłonić do namysłu nad kondycją człowieka we współczesnym świecie? Andrzej Dybczak robi to bezbłędnie i podarowuje nam cudownie wyważony zbiór opowiadań, w którym – za Bruno Schulzem – przedstawia niezakończone umitycznienie świata zahamowane przez rozwój wiedzy, przez betonowe drogi i chęć zysku. Zbiór niepozbawiony jest jednak nadziei na ponowne zjednoczenie natury i człowieka. Korespondencja natury i wytworów człowieka to wzajemne przepychanie, przesuwanie granic, podszyte tęsknotą za bliskością, za Absolutem.
Andrzej Dybczak w zbiorze pisze: „wygląda na to, że teraz to ziemia wypełniła się mrugającymi światełkami, a niebo przygasło”. Tęsknota za tym, co prawdziwe, zarówno u wspomnianej powyżej Doroty Brauntsch, jak i u Andrzeja Dybczaka zostaje wyrażona cicho i delikatnie. Może to właśnie dlatego czujemy, że tak mocno w nas rozbrzmiewa?
5. „Śmierć pięknych saren. Jak spotkałem się z rybami”
Ota Pavel
Wydawnictwo Czuły Barbarzyńca
Mariusz Szczygieł, zdobywca tegorocznej Nagrody Literackiej Nike za „Nie ma” kupował książkę Oty Pavela dla znajomych, bo uważał, że to najbardziej antydepresyjna książka świata. Wstyd przyznać, że sięgnęłam po nią dopiero niebawem, decydując się przeczytać ją dopiero w momencie nominacji do Nike 2019 biografii autora. „Śmierć pięknych saren” i „Jak spotkałem się z rybami” to zbiory opowiadań, które dosłownie błyszczą w słońcu na srebrno. Pełne humoru, rozbrajającego spojrzenie na czas dzieciństwa z perspektywy dorosłego człowieka, radości czerpanej z natury, przepięknych opisów lasu, jezior, zwierząt… Srebrne nitki codzienności przeplatają wydarzenia tragiczne dla żydowskiej rodziny Oty, a jasność znajdująca się w każdym opowiadaniu, podkreśla istotność tego, co na pozór nieistotne. „Dopiero słońce przywróciło nam dobry humor. Można powiedzieć, że słońce jest często wielką żółtą pigułką od niebiańskich psychiatrów, która rozpędza smutek i wytwarza różowy nastrój. Słońce działa niekiedy skuteczniej niż szwajcarskie proszki noveril czy amerykański aventyl HC1. Słońce jest także żółtym ręcznikiem frotte, który nas samoczynnie wyciera do sucha. Słońce również dostaje nam do krwi, żeby ogrzać nasze serca, kiedy są zimne jak psi nochal”. Pavel spędził 5 lat w szpitalu psychiatrycznym, a pisanie opowiadań o dzieciństwie było elementem jego terapii. Przywracając w sobie światło, pomógł przywrócić je także swoim czytelnikom. Przepiękna, niezwykle ciepła książka!
Autorka tekstu: Ola Pakieła (27). Polonistka, które na co dzień pracuje w agencji social mediowej, od kilku lat recenzuje polską literaturę współczesną. Kocha późne, leniwe śniadania, swojego kota – Chałkę i spacery po lesie. Kompulsywnie kupuje książki i rośliny, a jej największym marzeniem jest pisanie reportaży i mieszkanie w domku obok jeziora. Instagram: @olajuliapakiela
Autorka ilustracji w nagłówku: Karolina – na co dzień mieszka w Gdańsku i studiuje grafikę artystyczną na Akademii Sztuk Pięknych. Ma 24 lata i głowę w chmurach. Interesuje się wieloma rzeczami, a każda z nich prowadzi do nowych rozwiązań artystycznych. Po przyjeździe do Gdańska zakochała się w morskich stworzeniach, które rysowała na każdych zajęciach. Marzy o nurkowaniu i zobaczeniu na własne oczy raf koralowych. Aby poznać mieszkańców wszelkich wód, przeszukiwała w antykwariatach działy biologiczne. Tam zakochała się w starych książkach i osobliwych obrazkach starych gazet. W ten sposób rozpoczęła przygodę z kolażem. Miłośniczka fotografii analogowej, polaroidów i instaxów, ale przede wszystkim kolekcjonerka wspomnień i obrazów wywołanych na papierze fotograficznym. Wielbicielka roślin i dobrej muzyki.
Instagram kolażowy: @nie.byle.jak
Instagram prywatny: @koordi