tryptyk a może i nie
I reklamacja
wbijasz się w materię jak lata chmura kurzu niewymuszenie wiesz gdzie masz
granice przy nich trwasz
niewzruszenie ja moje gubię
spięta że telefon portfel klucze
daj się nawdychać z twoich tumanów luzu
ty płyniesz ja w kółko wnętrzności liczę
palec, nerka, od góry do dołu życia płomienie
organiczny cudzie
daj się wyznaczyć zrozumieć
płonę od tej żywości
zgubiłam paznokieć
nie chcę szlacheckich włości
chcę zmieścić w ramach mój łokieć
już się więcej nie zastanawiać
czy to moje nie moje czy ja czy nieja
już nie badać
już nie zmagać
postradać
uśmiech między poliki rozciągnąć wtedy
i nie ze złotego jaja wyjść jak dziecko ledy
ale wprost z ziemi z siłą w rękach jak kekrops
odrodzić się w granicach bez drżenia nóg
postradać i mieć pewnośćże to wierzch, to spód
myślisz że twój duch siedzi grzecznie w granicach domu
nie widzi mrówek które przecież tylko na dworze
a wychodzi tylko jak go wyprowadzisz na smyczy
myślisz że nie ucieka oknem z ciepłego kokonu
zażyć
za życia
nie próbuje jak nie patrzysz jak zarabiasz robisz pranie sprzątanie
mój jawnie lata po podwórzu po burdelu ma brudną banie
i choć wiem że nigdy nie będzie czysta to ty ją wycierasz ściereczką
i choć myślisz że będzie lśnić ja pozostawiam ją brudną zbereźną
nie łudzę się lecz trudzę weź mnie w troki daj mundur nowy
taki żeby mieścił moją dłoń i się nie wylał poza trzy moje głowy
myślisz że to ty nie meduza gorgona ty tode tity to on he on
ja jestem twoim objawieniem mówię macie jeden trzon
i nie jesteś niczym więcej niż one
ale ty chodzisz do banku mówisz tak nie a ja tonę
II żałosne
desperackie moje wołanie do nieba – o wielki dlaczego mi się objawiłeś kurwa –
wołaj tak dalej mała a z mej woli przygniecie cię nielegalnie ścinana morwa
czemu ja przecież nigdy nie płakałam nad niemocą rozumu
ale zazdrość mnie bierze kiedy patrzę jak sobie żyjecie
na opisanym ubranym nakarmionym zewnętrznym świecie
III impreza
ojcze jedyny, podpisz mi podanie o zgodę na życie
zaniosę do sekretariatu i może za tydzień odznaczą w systemie
że się zgadzamy ty i ja
na oceny regulamin dzienniczki uwagi
na to że nigdy tutaj nad słowami nie osiągnę przewagi
na wieczne bycie gdzieś pod typem idealnym
na wychodzenie za linię nawet z winem mszalnym
zadali rozprawkę czy można być szczęśliwym żyjąc we własnej głowie
napisałam tak tak raczej nie inaczej
kazałeś wtedy wyjść no to ubieram się wypełzam taplam w tej konstrukcji kiedy
buch bach coś mnie jebło łokciem kolanem i musiałam wyleźć z tłumu
o, potęgo rozumu
jebać cię potęgo rozumu
mówisz, tato, kochaj ją tak długo jak chce się uwolnić od niej samej
więc kocham kiedy nie mogę wyznaczyć wytłumaczyć
kocham kiedy mi się wylewa ze szklanki
ale czasem płaczę
ojcze jedyny, proszę podpisz mi tę zgodę
chcę mieć raz jeden w piątkowy wieczór
małą materialną
swobodę
chcę powiedzieć wiem a ty nie wiesz a ja nie wiem
pomyśleć wszystko a wypowiedzieć siedem
on jest tobą a ja nim a ty śledziem
chcę powiedzieć to wszystko i nie płakać wieczorem
tylko śmiać się
nad nędznym wspaniałym jakim ja jest tworem
jak już się pokazałeś to weź podpisz tato
będę miała
wieczne lato
Wiersze: Pigment
Autorka ilustracji: Agnieszka Probola – olsztynianka, urodzona w 2000 roku. Studentka 1 roku grafiki na warszawskiej ASP. Pasjonuje ją ilustracja, animacja i wszystkie inne artystyczne formy wyrażania swoich emocji.
Instagram: @artprobola