To była mroczna rozmowa. Myślę, że przyjazne czasy proekologicznego aktywizmu z butelką wielorazowego użytku i kosmetykami domowej roboty dobiegły końca. Tytus posłusznie odpowiadał na pytanie, czemu tak często łączy się zjawisko smogu ze zmianami klimatycznymi*, spokojnie cytował statystyki zużycia wody i energii w Polsce. 

Ale miałam wrażenie, że cały czas ma ochotę powiedzieć: Zosia, zadajesz złe pytania, to nie o to chodzi, to jest dużo większy i bardziej dramatyczny problem, niż myślisz. I dopiero kiedy zapytałam: pamiętasz, jak kiedyś mówiłeś, że wielu twoich znajomych ma duże problemy psychiczne spowodowane strachem przed zmianami klimatycznymi? Nikt o tym nie mówi, a wydaje mi się, że to jest ciekawy, ale i przerażający aspekt tej sprawy, Tytus się ożywił i zapytał: ale chcesz teraz o tym porozmawiać? A potem zaczął mówić.

Tytus Kiszka: Widmo wiszącej nad nami katastrofy jest bardzo osaczające. W każdym momencie widzimy, jak system, w którym żyjemy, prowadzi do zmian, przez które będziemy cierpieć. Im bardziej zagłębiamy się w ten temat, tym bardziej widzimy, jak bardzo jest źle. Im więcej wiesz, tym jesteś bardziej przerażony i od tej świadomości zupełnie nie da się uciec. 

To nie jest problem, który może być rozwiązany za 30 lat. To nawet nie jest tak, że mamy mało czasu, tylko ten czas już dawno się skończył, a my nadal nic nie robimy. To jest bardzo ponura wizja.

Najbardziej niszcząca psychicznie jest świadomość tego, że będzie tylko gorzej i, że od pewnego momentu, nie będzie można zatrzymać tych zmian.

Ale ten moment jeszcze nie nadszedł, prawda?

Nie, ale żeby powstrzymać zmiany, musimy się bardzo szybko pozbierać. Według mnie, mamy na radykalne działania mniej więcej półtora roku. Przesadzam, może rok.

Co się stanie po upływie roku?

Moje pierwsze przemówienie w Młodzieżowym Strajku Klimatycznym zacząłem od tego, że kiedyś na dalekiej Północy było więcej życia – żyły tam zwierzęta i rośliny. Kiedy umierały, rozkładały się, a produktem tego procesu był metan, jeden z gazów cieplarnianych. I te złoża metanu, trzy razy większe od tych, które wyprodukowaliśmy przez ostatnie 300 lat, zostały skute lodem. W szkole uczymy się o wiecznej zmarzlinie –  warstwie lodu, która zawsze tam była. Ale jeśli doprowadzamy do tego, że pod wpływem ocieplającego się klimatu, lodowce zaczynają powoli topnieć, gigantyczne złoża metanu zostają uwolnione do atmosfery. Cały problem polega na tym, że kiedy temperatura Ziemi wzrośnie do pewnego poziomu, te zmiany zaczną napędzać się same. I nie będziemy potrafili ich zatrzymać. Im będzie goręcej, tym szybciej temperatura będzie rosnąć. A potem czeka nas katastrofa klimatyczna. I w żaden sposób nie damy rady się do tego przystosować.

Właściwie nawet nie wiadomo, jak na to zareagować…

Właśnie dlatego ludzie są tak zdewastowani psychicznie. Osoby, które mają wiedzę na temat zmian klimatycznych, nie mogą przestać o tym myśleć i bardzo wyraźnie dostrzegają gigantyczny system, który je napędza. To sprawia, że czują się zupełnie bezradne i przerażone.

To zjawisko ma już nawet swoją nazwę: depresja klimatyczna.

Czy depresja klimatyczna została już opisana? Jaka jest jej definicja i objawy według ciebie?

Nie można tego wiązać ze zwykłą depresją, bo to zupełnie inny zespół objawów. Sam to przeżywam i uważam, że to nie jest choroba, tylko poczucie niemocy i bezradności, że samemu nie można nic zrobić. Ale też strach o przyszłość, o to, jak będzie wyglądał nasz świat. Osamotnienie w tym, że nikt nie bierze tego niebezpieczeństwa na poważnie i że tak mało ludzi o nim wie.

W tym kontekście, to, czy zajmują się tym młodzi czy starsi, nie ma żadnego znaczenia. Choć w mediach pojawiają się głosy oburzenia: „jak do tego doszło, że młodzi ludzie nie idą do szkoły, żeby mówić o wiszącej nad nami katastrofie klimatycznej – zawiedliśmy jako dorośli.” A z drugiej strony inne głosy oburzenia, że młodzież bez powodu zrywa się z lekcji i że to jest „propaganda rozhisteryzowanej lewicy”. Zadziwia mnie to rozwarstwienie. Jedna kwestia, ta sama emocja, ale zupełnie inne przyczyny.

Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, i w ogóle aktywizm młodych, to nowe zjawiska społeczne. Tak naprawdę to pierwszy raz, kiedy młodzież przeprowadza działanie na tak dużą skalę i towarzyszy temu bardzo duża ilość zagadnień: czy to dorośli powinni coś robić, dlaczego politycy nic nie robią, czy to dobrze że młodzież się zrywa ze szkoły, żeby pójść na strajk. Każdy interpretuje to we własny sposób. Natomiast przez to, że nasza postawa jest czymś nowym, ewenementem w historii Polski, wiele osób zupełnie nie zwraca uwagi na to, o czym mówimy.

Moim zdaniem mówienie o tym, kto powinien się zajmować klimatem, jest absurdalne, ponieważ ta sprawa dotyczy wszystkich ludzi na tej planecie. Dyskusja jest skierowana zupełnie nie w tę stronę, co trzeba. Kończy się to tym, że rozmawia się na poboczne tematy, zamiast skupić się na tym, co powinno nas najbardziej interesować. Czyli na tym, że czeka nas katastrofa klimatyczna. 

I tak naprawdę nie ma znaczenia, kto się tym zajmuje, tylko to, że ktoś taki w ogóle istnieje. I że w końcu mówi stanowcze „nie” temu wszystkiemu, co dzieje się na świecie.

To nad czym, według ciebie, powinniśmy się zastanawiać?

Myślę, że najważniejsze pytanie to: kto jest najbardziej odpowiedzialny za sytuację klimatyczną? Odpowiedzialność przeciętnego nastolatka lub nawet dorosłego jest ograniczona w porównaniu do odpowiedzialności polityków czy prezesów gigantycznych korporacji.  

I w tym kontekście można się zastanowić, kto tak naprawdę jest eko-terrorystą w dzisiejszym świecie. Mówię o eko-terrorystach trochę w prześmiewczy sposób, bo nas często tak nazywają: eko-świr, eko-terrorysta. Dlaczego ludzie, którzy zwracają uwagę na to, w jak dramatycznym momencie się znajdujemy, są postrzegani jako eko-terroryści?

Jeśli się nad tym zastanowić, można sobie uświadomić, że właściwie na to miano zasługują ministrowie energii, środowiska, premierzy. Te osoby, choć mają taką rolę i możliwość, w ogóle się tym nie zajmują.

A jaką rolę w tym systemie pełnią ruchy proekologiczne?

Zwykli obywatele dostrzegli, że przywódcy nas zawiedli i nie zrobili nic, żeby zapobiec zmianom klimatycznym, choć wiedzieli o nich dużo wcześniej niż my. Dlatego na całym świecie rozwinęły się oddolne ruchy takie jak Fridays For Future (w Polsce to właśnie MSK), Sunrise Movement, Extinction Rebellion…

Extinction Rebellion podejmuje bardziej radykalne działania, prawda?

Radykalne to jest bardzo nietrafione słowo. Ja bym powiedział, że raczej desperackie. Walka o życie wszystkich ludzi nie jest radykalna. Extinction Rebellion jest ruchem, który tworzą ludzie na tyle zdesperowani, że są gotowi stracić wolność, żeby udało się ocalić kogoś na Ziemi. Stosują nieposłuszeństwo obywatelskie, świadomie łamiąc prawo, by pokazać, jak bardzo ważna jest dla nich ochrona środowiska i jak ważna powinna być dla całego państwa.

Bo środowisko jest jedyną pewną wartością, którą mamy. Choć teraz jego bezpieczne istnienie nie jest już takie pewne.

Nie bez powodu XR narodziło się w rozwiniętym, bogatym kraju, o silnych tradycjach demokratycznych. Ponieważ tam obywatele byli świadomi skali problemu i od wielu lat próbowali ratować środowisko w legalny sposób: wysyłając niezliczone listy, tworząc petycje, organizując demonstracje… Jednak 25 lat ich wysiłków nie przyniosło żadnych efektów proporcjonalnych do skali problemu.

Mówiąc o skali problemu… W ciągu ostatnich kilku lat pojawiła się moda na ekologiczny aktywizm. Wiele osób promuje działanie na indywidualnym poziomie zgodnie ze cytatem Anne-Marie Bonneau: „Nie potrzebujemy kilku perfekcjonistów zero waste, potrzebujemy nieperfekcyjnych milionów.” Natomiast MSK istnieje w zupełnie innym nurcie aktywizmu. Zakłada, że indywidualne działania nie rozwiążą tak ogromnego problemu. W manifeście MSK jest taki fragment : „Wiemy też, że nasze indywidualne działania nie są i nie będą wystarczające, by zatrzymać dramatyczne procesy niszczące środowisko. Domagamy się zatem również działań politycznych i ekonomicznych, które pozwolą urzeczywistnić inny sposób zaspokajania naszych potrzeb.

Działanie indywidualne wydaje się bliskie i bezpośrednie. Na przykład, kiedy zrezygnuje się z picia wody w plastikowych butelkach, od razu widać, że produkuje się dwa razy mniej śmieci. I to jest przyjemne bo czuje się, że robi się coś dobrego dla środowiska.

Ale jeśli chodzi o skalę katastrofy klimatycznej, indywidualny wkład nie robi większej różnicy.

Nie wiem czy pamiętasz z dzieciństwa takie hasło: zakręcaj kran, kiedy myjesz zęby. Ja zawsze myłem przy odkręconym, ale potem przestałem. I to niby zadziałało. Naprawdę wiele osób myśli, że prowadzi ekologiczny tryb życia, bo oszczędza światło, wodę, prąd.

Dlaczego to indywidualne działania nie wystarczają?

Problem z indywidualnym działaniami jest taki, że są działaniami na małą skalę. Wiesz jaka jest struktura zużycia wody w Polsce? Przemysł 70%, rolnictwo 20%, a takie codzienne potrzeby zwykłych ludzi tylko 10%.

Czy my możemy coś z tym zrobić?

Mam silne poczucie, że nasze indywidualne wybory zrzucają na nas odpowiedzialność, której nie powinniśmy ponosić. To nie jest nasza wina, że produkty są w plastikowych opakowaniach, które nie zawsze są poddawane recyklingowi. Ich producenci na tym zarabiają i powinni ponosić koszty ich utylizacji. 

To my mamy poczucie winy, że zanieczyszczamy środowisko, a tak nie jest.

I to na nas zrzuca się za to odpowiedzialność. Bo, mimo że staramy się żyć ekologicznie i świadomie I dla nas te etyczne wybory są po prostu bardzo obciążające.

W trakcie redagowania tego wywiadu dostałam maila od Avaaz o temacie „Apokalipsa w Amazonii”, dokładnie w momencie, kiedy moja siostra nakładała na twarz maseczkę, wyjmując ją z plastikowego opakowania.  Zaczęłam się zastanawiać, czy mam podpisywać petycję o ratowaniu Amazonii i przesyłać ją znajomym, czy dołączyć do mojej siostry. Bo właściwie żadna z tych zupełnie sobie przeciwstawnych czynności nie przyniesie żadnej namacalnej zmiany. I pomyślałam, że chyba o tym rodzaju osamotnienia i bezradności mówił Tytus.

*Przyczyna jest podobna, ale różni je skala zjawiska. Smog ma wymiar lokalny, a zmiany klimatyczne zasięg globalny.


Wywiad przeprowadziła: Zosia Mądry (19) – Interesuje się ekologią i ruchem zero waste. Uwielbia pszczoły, książki i uczenie się nowych języków (obecnie marzy o chińskim!).

Autorka ilustracji: Zuza (25) – pochodzi z wielkopolski ale od dwóch lat mieszka we Wrocławiu. Lubi zaczynać dzień jak najwcześniej. Kiedy nie pracuje na etat – rysuje i przytula kota. 
Instagram: @zuuzaa_k
Tumblr: @zuzakups