Za cicha, nudna, z wkurzającym, piskliwym głosem, za koścista, by sobie kogoś znaleźć. Niewdzięczna, przewrażliwiona, wiecznie niezadowolona.

To był kolejny dzień siedzenia w zamknięciu, w czterech ścianach, od których odbijały się jej myśli. Dym papierosowy ich nie przeganiał, nie rozpuszczał, nie był w stanie wystraszyć. Książki do nadrobienia, płyty do odsłuchania, język do wyćwiczenia – wszystko to rzucało na nią swój coraz dłuższy cień, wysuwając kolejne oskarżenia. Samotność? Jak mogła jej doskwierać, skoro miała tylu towarzyszy? Tyle głosów, wciąż przewijających się w jej głowie, upiorów z przeszłości rzucających pełne politowania spojrzenia.

W czasie przyszłym też nie mogła znaleźć oparcia. Bliższe plany i dalekosiężne marzenia pękały każdego dnia jak napuchnięte bańki mydlane. Instagram nie bawił, musiała go odstawić, bo te wszystkie nęcące slogany i zachęty, by zostać bohaterem narodowym i wspierać to, co lokalne, wprawiały tylko we frustrację. Nie, żeby nie chciała tego zrobić. Bardzo chętnie odebrałaby z Paczkomatu nowiutką sukienkę od polskiej marki, problem w tym, że straciła pracę i musi wykombinować, jak przeżyć za kilka stówek. Nie wiedząc nawet do kiedy.

Została jej teraźniejszość, ale w tej przecież najciężej jest żyć. Zwłaszcza jak ciemna ręka chce pociągnąć cię do tyłu, by rozgrzebywać rany i babrać się w niezaleczonych strupkach, a widmo przyszłości nie jawi się jako tęcza, która nastaje po burzy.

Tak się snuła między dniem a nocą, salonem a sypialnią. Czasem musiała też wyjść, a że czwartek był jej dniem na zakupy, po południu, uzbrojona w listę i niebieskie rękawiczki wyszła do warzywniaka. Wracając, zauważyła Go. Taka sama, nieszczęśliwa bida. Niewielki kocur z umazaną błotem ciemną sierścią i jednym mniejszym od drugiego okiem. Popatrzył na nią z zaciekawieniem, ale i wyrzutem. Jakby na nią czekał, a ona się spóźniła. Gapili się tak na siebie, wiatr rozwiewał jej nieumyte włosy i to z odrostem, a jemu delikatnie poruszyły się spiczaste uszy. To ten sam powiew, który w komedii romantycznej wspiera zakochanych, kusząco unosząc kobiecą sukienkę i rozpylając męskie piżmowe perfumy. Niestety ona nie oglądała filmów, nie wyczuła więc tego subtelnego sygnału.

Odwróciła wzrok i poszła dalej, ale on nie dał za wygraną. Przeciągnął się tylko, nie odrywając od niej wzroku, a przynajmniej tego jednego sprawnego oka i ruszył za nią. Po pięciu minutach byli pod blokiem. Na ulicy panowała cisza, tylko wiatr nie dawał za wygraną, delikatnie popychał ich w swoją stronę. Ona westchnęła, a on znowu się przeciągnął i miałknął na zachętę.

Jakoś tak poruszył ten dźwięk strunę w jej sercu, dawno nie odkurzaną, ale na ten poryw stanowczo zareagował rozum. Postanowiła, że poczeka aż odejdzie i faktycznie po kilku minutach zawrócił. Poczuła ukłucie gdzieś tam przy żebrach. Jak to? To po co tyle za nią lazł? Czyżby się pomylił co do niej i wcale nie na nią czekał, źle ją ocenił? Była rozgoryczona, straciła swoją szansę, musi wrócić do innych zwierzaków, do tych potworków co to wyłażą wieczorami zza szafy i szepczą jej do ucha koszmary na dobranoc.

„Ostatni papieros”, wyszeptała do siebie, sięgając po paczkę z wyrzutem sumienia, (bo umyła już zęby), i kiedy wyszła, zobaczyła tę samą bidę pod swoim balkonem. Kocurek, ten mały skubaniec, leżał jak gdyby nigdy nic. I wyglądał, jakby nie myślał o tym, co było, o tej matce, co go opuściła za młodu, ani rodzeństwie, które prawdopodobnie zostało utopione. Przyszłością chyba też nie zawracał sobie łebka. Co ma być to będzie, teraz jest tu i teraz, ten balkon, ta cisza, ten ostatni papieros tego dnia. Wychyliła się, a wtedy on spojrzał na nią tak jak kilka godzin wcześniej. Jakoś tak jej się przykro zrobiło, ale i miło jednocześnie, bo ktoś nie zrezygnował i przyszedł. I był. Fajnie było poczuć tę chwilę, ten konkretny moment. No więc zbiegła po niego w papuciach i od tamtej pory razem sobie wychodzą na balkon, patrząc gdzieś tam daleko przed siebie, ale już trochę odważniej. A wietrzyk delikatnie nad nimi kręci piruety.


Autorka tekstu: Tatiana Zawrzykraj – lubi czytać to, co napisały Patti Smith, Susan Sontag, Zadie Smith. Inspiruje ją cisza, natura i mądrzy ludzie. Pisze scenariusze i opowiadania, cały czas się uczy.
Instagram: @tzawrzykraj

Autor ilustracji: Kacper Swat  – Student Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Specjalizuje się w ilustracji prasowej – jego ilustracje można kojarzyć z takich magazynów jak Charaktery, Pismo czy ZNAK. 
Instagram: @kacperswat/
Behance: @kacperswat